Bramy do lepszego życia

Bramy do lepszego życia

fot. India TV

Wojna w Syrii i klęski głodu w Afryce nie zmieniły trendów. Najwięcej osób wciąż migruje do USA, a teraz także do emiratów Wydawać by się mogło, że statystyka mija się z prawdą – Stany Zjednoczone leżą przecież na drugim końcu świata w stosunku do krajów, z których pochodzi najwięcej migrantów. Dostanie się na terytorium USA oznacza niełatwą przeprawę biurokratyczną, wysokie koszty wizowe i koszty podróży nierzadko równe rocznym dochodom rodziny w krajach światowego Południa. Jednak w liczbach bezwzględnych to właśnie Stany Zjednoczone od dziesięcioleci niezmiennie przyjmują najwięcej imigrantów. Według danych amerykańskiego urzędu ds. imigracji oraz OECD w 2014 r. na stałe osiedliło się w USA prawie milion obcokrajowców, dzięki czemu urodzeni poza granicami kraju stanowią już przeszło 13% amerykańskiej populacji. Migranci i azylanci Kolejne miejsca na liście też nie przynoszą zaskoczeń. Zaraz za Stanami plasują się Niemcy (468 tys. stałych imigrantów w 2014 r.), Wielka Brytania (291 tys.), Francja (259 tys.) i Kanada (258 tys.). Do USA wyjeżdżają ludzie z całego świata, Niemcy zaś przyjmują przede wszystkim obywateli krajów Unii Europejskiej oraz, w ostatnich latach, syryjskich uchodźców. Migranci z całego świata wyjeżdżają więc niemal w tych samych kierunkach. Należy jednak zaznaczyć, że statystyki obejmują wyłącznie zarejestrowanych, legalnie przebywających w tych krajach obywateli innych państw. To być może kluczowe rozróżnienie, bo za sprawą mediów przy okazji ostatniego kryzysu uchodźczego naprzemiennie używa się takich określeń jak migrant, uchodźca i osoba ubiegająca się o azyl. Tymczasem z socjologicznego i prawnego punktu widzenia terminy te oznaczają zupełnie inny status obcokrajowca, inaczej też ujmuje się ich w danych liczbowych. Amerykańscy imigranci nie są bohaterami telewizyjnych przebitek z ostatniego roku. Według portalu Pew Research i badań United Nations Population Division, do USA przybywają głównie Meksykanie (26%), Chińczycy (5%) i Hindusi (4%). Bardziej znajomo wygląda struktura migracyjna w Wielkiej Brytanii, gdzie nowi przybysze pochodzą przede wszystkim z Indii (9%) i Pakistanu (6%), a więc z dawnych posiadłości kolonialnych. Aczkolwiek obie te nacje w statystykach rozdzielają Polacy, którzy stanowią 8% wszystkich obcokrajowców legalnie osiedlających się na Wyspach. Mało tego, nasi rodacy są najszybciej rosnącą grupą narodową w brytyjskim społeczeństwie – jeszcze w 1990 r. stanowili niecałe 0,13% populacji, dzisiaj dochodzą już do 1,10%. Polacy przodują też w statystykach w Niemczech (16%), wyprzedzając Turków i Rosjan. W innych dużych krajach Europy Zachodniej – we Francji i w Hiszpanii – generalne europejskie proporcje są zachowane. Najwięcej przyjeżdża tam obywateli dawnych posiadłości kolonialnych (z różnych względów, także prawnych, często łatwiej im osiedlić się legalnie na stałe) oraz krajów ościennych lub językowo podobnych państw Unii (co wyjaśnia m.in. duży odsetek migrantów rumuńskich w cudzoziemskich populacjach Włoch i Hiszpanii). Filipińczycy budują emiraty Zupełnie inny obraz wyłania się z analizy liczby migrantów jako odsetka całości populacji. Tutaj ze świecą szukać krajów Europy i Ameryki Północnej na wiodących pozycjach. Przodują małe państwa Półwyspu Arabskiego, których wzrost gospodarczy napędzany jest niemal wyłącznie eksportem ropy. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich poza krajem urodziło się niemal 87% mieszkańców, niewiele niższe są proporcje w pobliskim Katarze (ok. 70%) i Kuwejcie (68%). Wynikają one z bumu gospodarczego i infrastrukturalnego – dobrobyt krajów Zatoki Perskiej budują przede wszystkim imigranci z Filipin, Bangladeszu, Indii, Tajlandii i Pakistanu. I choć przebywają legalnie, z wizami i pieczątkami w paszportach, często pracują w warunkach urągających prawom człowieka, za głodowe pensje, bez możliwości powrotu do ojczyzny czy kontaktu z bliskimi. Według ostrożnych szacunków Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców, przy budowie stadionów na mistrzostwa świata w piłce nożnej, które w 2022 r. mają się odbyć w Katarze, zginęło już ponad 4 tys. imigrantów z Azji i Afryki. Kolejne miejsca w zestawieniu „odsetkowym” zajmują państwa wydmuszki. Liechtenstein, Luksemburg, Andora i Monako mają w zasadzie z definicji ogromne proporcje obcokrajowców, głównie ze względu na szczątkową populację własną przy swobodnych przepisach podatkowo-imigracyjnych i sporej liczbie międzynarodowych korporacji (na czele z bankami, np. Goldman Sachs czy UBS) rejestrujących tam swoich pracowników

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 48/2016

Kategorie: Świat