Brave znaczy dzielny

Brave znaczy dzielny

Dzieci z Nepalu i Ugandy wytańczą sobie przyszłość Czwórka czarnoskórych dzieci wychodzi na wrocławski Rynek. 10-latka i trzech 12-, 15-letnich chłopców. Chwila wstrzymania oddechu, trochę niepewności wśród widowni – bo czy dzieciaki mogą pokazać coś ciekawego? A jednak! Już po chwili wykonują na scenie śmiałe ewolucje w rytm muzyki, wyginając ciało w niesamowity sposób, stając na głowie, na rękach. Najpierw nieco nieśmiało, potem z coraz większą pewnością siebie. A po przedstawieniu już z pełną otwartością podchodzą do publiczności, witają się, rozmawiają, rozdają autografy. To Ugandyjczycy, goście wrocławskiego Brave Festival. Uganda W Ugandzie od ponad 20 lat trwa wojna domowa. Żyje tam ponad 50 plemion, często nienawidzących się wzajemnie. Wciąż jeszcze zdarzają się przypadki uprowadzania dzieci przez ruch rebeliancki Lord’s Resistance Army. Dzieciom daje się broń do ręki i każe zabijać. Inne żyją w biedzie, dawno utraciły rodziców i starają się już tylko przetrwać: do jutra, do kolejnego miesiąca, roku. Pomagać można w różny sposób. Nie tylko karmiąc i dając dach nad głową. Także ucząc czegoś nowego, co z pozoru może wydać się niepotrzebne. Jak taniec, śpiew i teatr. Breakdance Project Uganda powstał w 2006 r. Od trzech lat jego założyciel, Abramz Tekya, uczy hiphopowego tańca w najbardziej niebezpiecznych dzielnicach Kampali, w ugandyjskich gettach i slamsach. Wszystko odbywa się za darmo. Nauczyciele nie biorą pieniędzy za treningi, na lekcje skomplikowanego tańca może przyjść każdy. Najpierw były to tylko dzieci, dziś spotkania są otwarte dla wszystkich. Początki są łatwe, już po 10 minutach każdy może nauczyć się pewnych ruchów. To pozwala zachęcić i pokazać: wy też możecie. Użycie breakdance do tego projektu ma silne uzasadnienie. Wybranie jednego zwyczaju, jednego tańca czy muzyki musiałoby budzić sprzeciw. Dlaczego ten, a nie inny? Któreś z plemion zostałoby w ten sposób wyróżnione, inne pominięte. To prawda, że breakdance jest dla społeczeństwa ugandyjskiego czymś obcym, z zewnątrz, niezwiązanym z jego kulturą. Jednak właśnie dzięki temu przyciąga, fascynuje i łączy – ponad podziałami na lepszych i gorszych, na uprzywilejowanych i zmarginalizowanych. Nepal Nepal jest jednym z najuboższych państw świata. 28% mieszkańców potrafi czytać i pisać, ponad połowa choć raz przechodzi gruźlicę. W ciągu ostatnich kilkunastu lat wiele dzieci zostało osieroconych z powodu głodu i chorób. Innymi rodzice przestali się interesować. Do Wrocławia przyjechało ich sześcioro. Właściwie już nie dzieci, tylko młodzi dorośli. Tylko dla nich udało się załatwić paszporty i wizy. W występach przed publicznością są już doświadczeni: od kilku miesięcy jeżdżą po Europie, w kolejnych miastach wystawiając swoje przedstawienie „From Homelessness to Independence” – „Od bezdomności do samodzielności”. Poprzez wzruszającą pantomimę przekazują swoje dzieje: życie na ulicy, pomoc, którą otrzymali, i nadzieję na przyszłość. Festiwal Brave odbył się we Wrocławiu po raz piąty. Organizatorzy tego wielkiego przedsięwzięcia co roku zapraszają setki artystów z całego świata, aby pokazać głębię ich kultury. W tegorocznym festiwalu (3-11 lipca), który odbywał się pod hasłem „Wszystkie modlitwy świata”, mieliśmy okazję zobaczyć zarówno spektakle, koncerty, pokazy tańca, jak i modlitwy, rytuały. W tym roku po raz pierwszy w ramach Brave miał miejsce program Brave Kids, dzięki któremu do Wrocławia zaproszono nie tylko dorosłych, lecz także młodych i bardzo młodych artystów. Brave znaczy dzielny, odważny. Takie właśnie są dzieci, które przyleciały do Polski. Opiekunowie Lea Wyler to współzałożycielka i wiceprezeska Rokpy, organizacji charytatywnej pomagającej dzieciom w ubogich krajach, na której cele zostaną przeznaczone fundusze z biletów i koszulek sprzedanych w czasie festiwalu. Rokpa powstała w 1980 r., dziesięć lat później rozpoczęła projekt w Nepalu, otwierając tam zimową jadłodajnię. Do jadłodajni przychodziło wiele bezdomnych dzieci, którym Lea coraz mocniej starała się pomóc. W 1996 r. Rokpa otworzyła w Katmandu dom dziecka. Od tamtej pory Lea dzieli swój czas między Szwajcarię i Nepal. W Szwajcarii, w lecie, debatuje wraz z przedstawicielami innych organizacji, jak pomóc dzieciom na całym świecie, skąd wziąć pieniądze, w jaką działalność się zaangażować. W Katmandu, zimą, jest po prostu mamą. Mamą Leą. Dziś w nepalskim domu wychowuje się osiemdziesięcioro dzieci, mieszka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 29/2009

Kategorie: Kultura
Tagi: Agata Grabau