Obudźcie mnie ze złego snu

Obudźcie mnie ze złego snu

Czuję bezsilność, by nazwać to, co się dzieje, choć napisałem w życiu ponad 150 piosenek Krzysztof „Grabaż” Grabowski – Jak się czujesz na placu budowy IV RP jako muzyk rockowy? – Osobiście czuję się dobrze, ale jeśli pytasz mnie o to, co dzieje się w Polsce, to jest to absurdalna kakofonia. Nie piszę tekstów do swoich piosenek codziennie, miewam dwuletnie przerwy, tak jak teraz, więc chodzę, zbieram wrażenia, obserwuję. Ale do opisania tego, na co patrzę dziś, brakuje mi słów. Nie znajduję takich, które byłyby w stanie celnie oddać ten ogrom beznadziei i czarnych chmur, jakie zebrały się nad Polską. – Wywodzisz się z generacji punkowej, napisałeś kilka antysystemowych piosenek, grałeś w Jarocinie. To jak, może znów czas na bunt? – Wiesz, kiedyś każdy młody, o bijącym sercu i z odrobiną przyzwoitości, siłą rzeczy musiał się buntować. Mój bunt był wyrazem młodzieńczej niezgody na rzeczywistość, która była mocno karykaturalna i nijak nie pasowała do naszych wyobrażeń o normalności. To, co się dzieje teraz, bardzo mi przypomina czasy drugiej połowy lat 80., zwłaszcza jeśli chodzi o sposób odbierania tzw. czynników oficjalnych. – A co z tym buntem? – No cóż, o ile kiedyś byłem gotowy na to, żeby sprzątać ulice albo pracować w firmie pogrzebowej, byle tylko nie wchodzić w żadne uzależnienia z tamtym układem, o tyle teraz na przykład odmawiam występów w telewizji publicznej. Nie wiem, czy można to nazwać buntem, ale jakąś formą sprzeciwu na pewno. – Tymczasem taki Tymon Tymański, kontestator, a nawet były stały felietonista „Trybuny”, odżegnujący się mocno od prawicy, właśnie teraz prowadzi w telewizji Wildsteina program o kulturze. Mnie to dziwi. – W odróżnieniu od Tymona nie komentuję poczynań kolegów po fachu. Każdy ma swój rozum, jest dorosły i robi to, na co ma ochotę. Odpowiada za to twarzą i nazwiskiem. – Piosenki Pidżamy Porno nigdy nie były oderwane od rzeczywistości, towarzyszyły przeobrażeniom społecznym i generacyjnym. Wprawdzie mówiłeś kiedyś, że nie chcesz być śpiewającym publicystą, ale może w 19. roku istnienia twojego zespołu warto by się nad taką formułą zastanowić. – Powiem raz jeszcze: czuję bezsilność, by nazwać to, co się dzieje, choć napisałem w życiu ponad 150 piosenek. Wierzę, że ten zły sen za chwilę się skończy. Każda struna ma swoją odporność na naciąganie, w pewnym momencie strzela i można się skaleczyć w oko. Naprawdę w najśmielszych snach nie przypuszczałem, że ci wszyscy szaleńcy, którzy są teraz u władzy, będą nami rządzić i wprowadzać swoje nieprawdopodobne porządki. Jak o tym śpiewać, skoro nie można tego nazwać? Dawniej śpiewało się o ogólnych historiach, które się działy, a dziś rozmaitych szczegółów jest tyle, że czujesz się jak mrówka w mrowisku. Jednego dnia musiałbym napisać piosenkę o ewolucji, drugiego, że F-16 nie przylatują, a trzeciego zapomniałbym o tym, co było przedwczoraj. Podczas niedawnej trasy koncertowej zrobiliśmy planszę z wizerunkami Zawiszy, Wierzejskiego, Giertycha i Kurskiego podpisaną: „Nie pozwól im iść dalej, póki jeszcze czas, póki jeszcze można”. Po tygodniu straciło to właściwie aktualność, bo pojawiły się kolejne dziwne postacie. – To ciekawe, że człowiek z pokolenia kontestatorów mówi dziś o bezsilności. – Moja generacja to, co miała do zrobienia w kwestii buntu, zrobiła. Nie wierzę w rewolucję dokonywaną przez 40-latków. Nie jesteśmy ani wiekowo, ani mentalnie na to przygotowani. – A młodzież? – To pokolenie, które teraz powinno cokolwiek zrobić, jest w gruncie rzeczy nieruchawe, niemrawe i obojętne. Albo już pojechało w świat. Za moich czasów mało kto mógł sobie pozwolić, żeby wszystko zlać z góry, wziąć paszport i wyjechać w poszukiwaniu lepszego życia i nowych przygód. Dziś to jest zjawisko nagminne. Jedni wyjeżdżają, a inni próbują zinstytucjonalizować swój bunt, na przykład zapisując się do partii politycznych, gdzie prostą drogą chcą z tego zrobić przyczynek do przyszłej kariery, sukcesu finansowego i ustawienia się w życiu. A ci wszyscy, którzy, jak śpiewał Młynarski, robią swoje, są na totalnym marginesie. – Czyli nie porywa ich już, gdy śpiewasz wiersz Majakowskiego „Lewą marsz”? – Na pewno lepiej odbierane są hity. A przy takich piosenkach jak „Lewą marsz” czy „Strzelaj lub emigruj” ludzie na ogół po prostu tańczą, bo to szybkie utwory. Zresztą wydaje mi się, że dziś

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 46/2006

Kategorie: Kultura