Od czerwca mieszkańcy Żurawlowa protestują przeciw poszukiwaniu i eksploatacji gazu łupkowego przez koncern Chevron. Nikt ich nie słucha 3 marca minął dziewiąty miesiąc protestu mieszkańców oddalonego o jakieś 30 km od Zamościa Żurawlowa przeciwko poszukiwaniu i eksploatacji gazu łupkowego przez koncern Chevron. – W lutym potężnie nas zasypało – mówi sołtys Żurawlowa Emil Jabłoński – lecz protestu nie przerwaliśmy. Działkę Chevronu blokujemy 280 dni, a same działania tej firmy na koncesji Grabowiec od dwóch lat. Zarzucają nam, że się awanturujemy, że godzimy w interes publiczny. Jaki to interes publiczny, skoro ma na nim zarabiać prywatna firma? Ja też prowadzę firmę, a poszukiwania i eksploatacja łupków mogą zagrozić mojej produkcji rolniczej. Czemu mój interes się nie liczy, czemu jest mniej ważny od interesu Chevronu? – W czasie tych opadów śniegu przekonaliśmy się, jak jesteśmy traktowani – dodaje żona sołtysa, Małgorzata Jabłońska. – Przez prawie tydzień ze wsi nie można było wyjechać, bo drogi nieodśnieżone. Kiedy zachorowała dwójka dzieci, mężczyźni musieli łopatami i traktorem przebijać się przez zaspy, żeby pojechać do lekarza. Mieliśmy rozprawę w Hrubieszowie, zawiadomiliśmy sąd, że drogi nieprzejezdne. Sąd jest tutejszy i zrozumiał, ale pełnomocnik Chevronu podobno był bardzo oburzony, że jak to – on z Warszawy dojechał, a my nie. Jabłońscy są rolnikami z dziada pradziada. Prowadzą 50-hektarowe gospodarstwo, hodują bydło mięsne, uprawiają buraki, rzepak i zboże. Mają trzech synów, najstarszy Krzysztof już skończył szkołę i sposobi się na następcę. Najmłodszy, sześcioletni, kręci się przy mamie w kuchni. – Walczymy o przyszłość nie tylko dla siebie, ale i dla naszych dzieci – podkreślają. – Właściwie to nie jest walka, raczej obrona. Bronimy naszej ziemi, nie łamiemy prawa. Gdy zacznie się wydobycie gazu, mogą się pojawić problemy z wodą, z zanieczyszczeniem środowiska, może dochodzić do awarii. Jeśli teren zamieni się w górniczy, spadnie wartość naszych gruntów. Wszyscy tu modernizujemy gospodarstwa z unijnych dotacji. Żeby je otrzymać, najpierw musimy zainwestować, bierzemy więc kredyty. Z czego je potem spłacimy, kto kupi żywność z takiego terenu? Wieś ma 700 lat, gospodarstwa przekazywane były w rodzinach od pokoleń, tu ludzie związani są z ziemią emocjonalnie. – W czasie wojny cały Żurawlów został wysiedlony przez Niemców – opowiada Emil Jabłoński. – Moja mama trafiła do obozu pracy w Zamościu, ojciec do obozu pracy w Kałuszynie. Ojciec już nie żyje, mama mieszka w Zamościu. Drugi raz wysiedlić się nie damy… Od wyroków się odwołujemy Kiedy próbujemy policzyć, ile spraw jest aktualnie w sądzie, przychodzą sąsiedzi, wśród nich Andrzej Bąk i Barbara Segieńczuk. Andrzej pracuje na kolei, Barbara do grudnia 2013 r. prowadziła małą firmę reklamową w Zamościu. Stary drewniany dom z działką przylegającą do posesji Jabłońskich kupili w 2008 r. z zamiarem spędzenia tu spokojnie drugiej połowy życia. Tymczasem w Żurawlowie o spokój chyba najtrudniej. – Nie damy się zastraszyć – zapewniają. – Choć nasłano na nas wszystkie służby od straży pożarnej po sanepid. Policja monitoruje nas systematycznie. Coś dziwnego dzieje się z naszymi telefonami, są zakłócenia, pogłosy w słuchawce, przerywane rozmowy. Na początku protestu otrzymywaliśmy też pisma i telefony od wielkiej kancelarii prawnej reprezentującej koncern. Jej prawnicy próbowali nam tłumaczyć, że chyba nie rozumiemy, na co się porywamy. Ostatnio zaczęły się też kontrole skarbowe, np. pięć lat wstecz, zwłaszcza większych rolników zaangażowanych w protest. Chcielibyśmy wierzyć, że to zwykły zbieg okoliczności… Pierwsze wyroki sądowe przyniósł im listonosz w sierpniu ub.r. Były to nagany i grzywny od stu do kilkuset złotych. Odwołali się od nich, bo nie czują się winni. Spraw jest przynajmniej osiem. Pierwsza z tzw. zbiorowych o naruszenie posiadania obejmuje grupę 13 rolników. Koncern domaga się po tysiąc złotych zabezpieczenia od każdego z nich za blokadę działki. Druga obejmuje 34 osoby, a dotyczy użycia materiałów budowlanych (czyli ładowanie zdejmowanej siatki ogrodzeniowej z powrotem na samochód firmy) i przewodzenia nielegalnemu zgromadzeniu. W trzeciej, obejmującej 12 osób, chodzi o odmówienie funkcjonariuszowi informacji o tożsamości własnej i innej osoby, czwarta jest o nieusłuchanie wezwania do usunięcia sprzętu z drogi polnej. Są też sprawy z mniejszą
Tagi:
Helena Leman









