Całe zło w gwizdek?

Całe zło w gwizdek?

Tak, to uczciwy sędzia. Jak powiedział, że chce sto tysięcy, to nigdy nie wziął więcej Według stereotypu, wszystko jest proste: panienki w hotelu (kolor włosów i figura w zależności od upodobań), prezent (dziś o to znacznie trudniej, nie ma możliwości zapako­wania bagażnika konserwami w Dębi­cy, ale też i nikt nie zakpi ze sprawie­dliwych, wręczając im nieważne bony na benzynę), wystawne przyjęcie, w restauracjach (kiedyś w Szczecinie jeden z bocznych arbitrów tak się za­pomniał, że po drodze na miejsce odpoczynku zdemolował zagradzającą mu w jego mniemaniu wejście do ho­telu szkołę), pękate koperty. – Gdy­bym dziś przyjmował taką kasę, to za trzy czerwone kartki kupiłbym sobie porządny samochód, ale i tak – co człowiek użył, to jego – mówi dziś je­den z byłych sędziów i nie narzeka, bo przecież za to, że nie widział na bo­isku, mógł w tamtych czasach zoba­czyć bułgarskie Złote Piaski), słynne koszyczki dla kwalifikatorów (od nich zależy ocena dla sędziego) i opowie­ści: – Tak, to uczciwy sędzia. Jak po­wiedział, że chce sto tysięcy, to nigdy nie wziął więcej, Michał Listkiewicz, prezes PZPN, przez wiele lat sędzia piłkarski, zdecy­dowanie zaprzecza, że sędziowie to największe zło w polskim futbolu: – To stara śpiewka. Chciałem zwró­cić uwagę, że znam sprawę również od drugiej strony, bo przez lata byłem działaczem koszykarskim w pierwszo­ligowej drużynie. I też czasami reago­wałem histerycznie na decyzje sę­dziowskie. Nawet podświadomie ła­twiej było w ten sposób wytłumaczyć sobie przyczyny porażki. Wiadomo, że sędziowanie to problem. Nie jest możliwe sędziowanie bezbłędne. Chy­ba że wprowadzony zostałby system podejmowania decyzji po obejrzeniu zapisu wideo. Ale to byłby absurd, śmierć dla futbolu. Sędziowie prowa­dzą mecze lepiej niż w moich czasach. Dużo większe są jednak możliwości weryfikacji ich decyzji. Dziś nie ma tego argumentu: “Sędzia był bliżej”, bo bliżej była kamera. A gra się o ogromne stawki. Decyzja arbitra może pozbawić jedną ze stron nie tyl­ko honoru, ale i wyjmuje pieniądze z czyjejś kieszeni. Źle się stało, że na początku przytrafiło się tyle błędów, ale średnia błędów nie jest wyższa. Dawniej zabijało nas to, że sędzia mógł być oceniany dopiero po roku. Jak ktoś knocił w ekstraklasie, to mógł to robić przez cały sezon. Jeśli ktoś re­welacyjnie sędziował w drugiej lidze, musiał swoje odczekać. Już teraz to zmieniamy, a od przyszłego sezonu będzie obowiązywał nowy regulamin. Zasada taka, jak w przypadku zawod­ników – słaby idzie na ławkę. To jed­no. Drugie – wysyłamy nie najlep­szych z nazwiska, ale będących aktu­alnie w najlepszej formie. Szef Wydziału Sędziowskiego, Ta­deusz Diakonowicz, również uważa, że poziom sędziowania się podniósł. – Oczywiście, nie dotyczy to wszystkich arbitrów – mówi. – Zawsze i wszędzie znajdą się odpady. Chcemy promować młodych, ambitnych, nie uwikłanych w klubowe układy. To na pewno ryzy­ko, ale nawet jeśli będą na początku popełnić błędy i tak się powinno opła­cić. Przyszła wiosna I kolejka rundy rewanżowej. Do Zbigniewa Urbańczyka mają pretensje płocczanie za pierwszy kamy z Ru­chem. Są zastrzeżenia do pracy Ry­szarda Rębilasa podczas meczu Polo­nii z Widzewem. Marek Mikołajewski sędziuje spotkanie 1/8 Pucharu Polski Ruchu z Bełchatowem. Chorzowianie mają pretensje o dwie nie uznane bramki. II kolejka. Pogoń-Lech, sędziuje Marcin Borski. W 90 min jest 3-2 dla Pogoni. Karny dla Lecha: 3-3. Potem kamy dla Pogoni: 4-3. Trener Marian Kurowski z Lecha porównuje to z bandytyzmem. Borski ujawnia przed kamerami, że był straszony przez jednego z zawodników Lecha. Zdarza się, ale przecież kiedyś po groźbach działacza i innego piłkarza Lecha sędziemu, Stanisławowi Żyjewskiemu, podpalono dom. III kolejka wiosny. Ruch Chorzów-Ruch Radzionków. Radzionków prowadzi do…90 min, ale przegrywa 1-2. Sędziuje Zygmunt Ziober. Trener radzionkowian, Piotr Piekarczyk: – Za długo gra­łem w piłkę, żeby pewnych rzeczy nie pojmować. Arbiter cały czas dążył do tego, żeby nas dobić. Szukał pretekstu. Nawet przerwę na odśnieżanie linii wymyślił po to, żeby manipulować czasem. Obserwator, Roman Kostrzewski, pracę Zygmunta Ziobera ocenia dobrze. Lech-Amica, sędzia Marek Mikołajewski: 9 żółtych, dwie czerwone (za drugie żółte) kartki, jeden karny. Trener Amiki, Stefan Ma­jewski: – Oddałbym medal mistrzostw świata w Hiszpanii za to, żeby gra w naszej lidze była czysta. Ale teraz po prostu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 18/2000, 2000

Kategorie: Sport