Kultura

Powrót na stronę główną
Kultura

Cząsteczki, które zmieniły świat

Książka „Guziki Napoleona” rzuca nowe światło na znane fakty historyczne Gdyby Napoleon Bonaparte był nieco lepszy z chemii, miałby większe szanse na zwycięstwo pod Moskwą i podbicie Rosji. No bo jak wytłumaczyć fakt, że jego wielka z początku armia, zdziesiątkowana przez głód i mróz, zamiast ruszać do boju z bronią w ręku, musiała łapać poły rozwianych płaszczy i kurczowo trzymać opadające spodnie. Dlaczego? Wszelkie guziki we francuskiej armii były zrobione z cyny, a ta w niskich, utrzymujących się długo temperaturach zamienia się w szary proszek. Genialny strateg i francuski bóg wojny zlekceważył znaczenie ważnego sojusznika – chemii. Autorzy książki „Guziki Napoleona”, Penny Le Counter i Jay Burreson, postanowili rzucić nowe światło na powszechnie znane fakty historyczne. Ich zdaniem, to właśnie chemia, a konkretniej cząsteczki chemiczne zdecydowały, że nasz świat wygląda tak, jak wygląda. Swoją teorię popierają zdobytym wykształceniem i doświadczeniem: dr Penny Le Counter od ponad 30 lat jest profesorem chemii w Kolumbii Brytyjskiej, a dr Jay Burreson – dyrektorem w przedsiębiorstwie chemicznym. Wcześniej przez lata był stypendystą Narodowych Instytutów Zdrowia. Fizyczną niemożliwością było umieszczenie w książce losów wszystkich znanych cząsteczek chemicznych. Opisane są te, które zdaniem autorów,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Lekcja muzyki

To że w obozach grano Bacha, Straussa i Beethovena, napawa przerażającą zadumą. Organizatorów tych koncertów przeklinam, wykonawców nie potępiam… Kantor Joseph Malovany, światowej sławy śpiewak, profesor Yeshiva University w Nowym Jorku, rodzinnie związany jest z Pułtuskiem, skąd pochodził jego ojciec. Urodził się w Tel Awiwie, gdzie odbył studia muzyczne i wokalistyczne. Obdarzony fenomenalnym głosem (tenor często porównywany do Pavarottiego) nie poszedł drogą kariery artystycznej, lecz wybrał śpiew liturgiczny. Był kantorem armii Izraela oraz synagog w Johannesburgu (RPA) i Londynie, a od 30 lat najbardziej prestiżowej w USA Fifth Avenue Synagogue. Koncertował z najbardziej znanymi orkiestrami symfonicznymi. Uznawany jest za najwybitniejszego kantora współczesnego judaizmu na świecie. Otrzymał wiele nagród i odznaczeń różnych krajów, w tym Komandorię Orderu Zasługi RP. Jego związki z naszym krajem podkreśla obywatelstwo RP. – Co pan będzie robił w Oświęcimiu 27 stycznia br.? – W Oświęcimiu – nic. Będę natomiast uczestniczył w uroczystościach upamiętnienia 60-lecia oswobodzenia KL Auschwitz-Birkenau. Zostałem o to poproszony przez władze Polski, Izraela i Europejski Kongres Żydowski. – W jakim charakterze? – Będę śpiewał do Boga słowa modlitwy za dusze tych, którzy zostali w tym hitlerowskim obozie koncentracyjnym zgładzeni. Mówimy o 1,1-1,5

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Dobry rok dla książki

J.K. Rowling, Jan Paweł II i Dan Brown to najpoczytniejsi autorzy ubiegłego roku Fama głosi, że jest lepiej. Prezes Biblioteki Analiz, Łukasz Gołębiewski, już w październiku na podstawie wstępnych danych prognozował na 2004 r. wzrost sprzedaży o około 5%. – Generalnie mówi się, że na rynku książkowym „coś drgnęło”. Można już chyba założyć, że sprzedaż książek wzrosła – potwierdza Dorota Malinowska-Grupińska, prezes Polskiej Izby Książki. – Dla nas na pewno był to dobry rok – mówi Sonia Draga, prezes Wydawnictwa Sonia Draga, które wspólnie z oficyną Albatros wprowadziło do księgarń hit „Kod Leonarda da Vinci” Dana Browna. – Na targach książkowych widać było też większy ruch. Rozwój rynku czytelniczego blokuje tylko problem zasobności kieszeni. Ci, którzy najbardziej kochają książki, najczęściej nie mają na nie pieniędzy – dodaje. Według danych Biblioteki Analiz z raportu dotyczącego 2003 r., rocznie wychodzi w Polsce około 25 tys. tytułów, a średni nakład utrzymuje się od lat na poziomie ponad 6 tys. egzemplarzy. Statystyki twierdzą, że na naszym rynku nadal dominują podręczniki szkolne, książki fachowe, poradniki i tytuły popularnonaukowe. Ale coraz lepiej sprzedaje się literatura, także ta ambitniejsza, a stutysięczne

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Nieśmiertelny Zielony Konstanty

Gałczyński marzył, żeby dla każdego „znaleźć jakieś jedno zdanie, które do serca wejdzie i zostanie” – i to mu się udało W stulecie urodzin poety Na zaproszeniach ślubnych i kartach jubileuszowych królują jego wiersze: „Prośba o wyspy szczęśliwe”, „Ballada ślubna”, „Ślubne obrączki”, „Ocalić od zapomnienia”, „Rozmowa liryczna”. Jego wersy znajdujemy na laurkach z okazji Dnia Matki („Ona mi pierwsza pokazała księżyc” – „Spotkanie z matką”), narodzin dziecka („Dziecko się rodzi”), także na nagrobkach („Kiedy umrę, nie płacz moja żono / ja księżycem wrócę pod twe okno” – „Księżyc”). Dawniej młodzież cytowała Gałczyńskiego w sztambuchach, dzisiaj robi to w Internecie. Czy jest drugi poeta, który tak dobrze nadawałby się do przytaczania przy rozmaitych okazjach? Sypał skrzydlatymi słowami Na co dzień posługujemy się cytatami z jego wierszy. „Skumbrie w tomacie”, „metafora bufora”, „My, Polacy, lubim pomniki”, „Po cholerę toto żyje?”, „A ja tobie bajki opowiadam”, „Ocalić od zapomnienia”, „maskotka-idiotka”, „ten salon nie ma podłogi”, „nas chyba zaczarować musiał deszcz” – te słowa znamy chyba wszyscy. Zdaniem prof. Henryka Markiewicza, historyka literatury, współautora antologii cytatów „Skrzydlate słowa”, Gałczyński jest bardzo mocno osadzony w języku. Jego wyrażenia funkcjonują samodzielnie, w oderwaniu od ich twórcy, jako

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Zarabiam tylko głosem

Mężczyzn w miarę zapamiętuję, ale mylą mi się ich żony, z tym mam wieczny problem Maryla Rodowicz, laureatka Busoli 2004 – Czy pani jest podobna do bohaterek swoich piosenek? Do tych beztroskich kobiet, które wsiadają bez biletu i bagażu do byle jakiego pociągu, leżą pod gruszą, żyją chwilą, bo nieważne są pieniądze ani czas, a życie to bal nad bale? – Może kiedyś. Agnieszka Osiecka, moja ulubiona autorka i przyjaciółka, wiele tekstów napisała z myślą o mnie. Dobrze mnie znała, ponad 20 lat. Wiele nas łączyło w sposobie życia, miałyśmy podobne lęki. I ona, i ja całe życie bałyśmy się np. stabilizacji. Agnieszka uciekała z małżeństw, ja też się zrywałam ze stałych związków. Potem, gdy już osiadłam i obrosłam dziećmi, przestałam być dla niej atrakcyjna jako kompan. Parę razy przyszła do mnie, zobaczyła gary i pieluchy – bo ja się zrobiłam nagle odpowiedzialną matką – i wyczułam rozczarowanie. Jej szalona koleżanka taka ustatkowana? – W mediach utrwalił się wizerunek „Szalonej Maryli” („a wariatka jeszcze tańczy”), która biega boso po scenie w kolorowych sukniach. Taka osoba zapewne niczym się nie przejmuje, ma w nosie, co o niej mówią i piszą, gwiżdże na media, na rynek, słucha tylko tego,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Czechow Dodina

W ramach sezonu rosyjskiego Polskę odwiedzi Mały Teatr Dramatyczny z Petersburga – jedna z najsłynniejszych scen rosyjskich „Mija życie i wcześniej czy później człowiek zaczyna postrzegać miniony czas jako wartość, której nie potrafił wykorzystać. Ulega złudzeniom innego, nieprzeżytego życia. Z pasją pali przeszłość, odrzuca teraźniejszość i z zapamiętaniem oddaje się temu innemu, co się nie zdarzyło, nie zostało przeżyte. Im większą wartość ma dla niego życie, tym boleśniej odczuwa to rozerwanie, sprzeczność, która stopniowo przekształca się w tragedię. Wszystko to i wiele innych jeszcze rzeczy czyni ze sztuk Czechowa, w tym najpiękniejszej z nich – „Wujaszka Wani” – prostą, ale ponadczasową melodię na proste, ale ponadczasowe tematy”, tak mówi o swoim przedstawieniu Lew Dodin, jeden z najsłynniejszych reżyserów teatralnych na świecie. A dzięki trwającemu sezonowi rosyjskiemu w Polsce widzowie Teatru Narodowego – 22 i 23 stycznia – i krakowskiego Teatru Starego – 26 i 27 stycznia – będą mogli się przekonać, czy ma rację. Spektakl pokaże zespół kierowanego przez Dodina od ponad 20 lat Małego Teatru Dramatycznego z Petersburga. „Małego” tylko z nazwy. To bodaj najpopularniejsza petersburska scena i jeden z najbardziej znanych na świecie teatrów rosyjskich. W 1999 r. został uhonorowany tytułem Teatru Europy, którego doczekały się dotąd

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Pejzaż po polskim kinie 2004

Pokolenie 30-latków pokazało, że ma w polskim kinie wiele do powiedzenia Prawie 0,8 Polaka było w ubiegłym roku w kinie. Około 30 mln widzów oznacza, że coraz chętniej odwiedzamy przybytki X Muzy. Ale jeśli zliczyć frekwencję na polskich filmach, to nie wiadomo, czy starczyłoby na stopy przeciętnego Polaka. Polscy filmowcy nadal nie mają ustawy o kinematografii, a w środku lata 2004 po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat nie kręcono żadnego polskiego filmu. Pod koniec roku zrobiło się jednak optymistyczniej. Głośno dali znać o sobie młodzi zdolni, a po festiwalu w Gdyni krytycy mieli powody nie tylko do tradycyjnego narzekania. Minister kultury zapowiedział m.in. zwiększenie budżetu Departamentu Filmu z 23 mln zł do 37 mln zł i kwoty maksymalnego dofinansowania projektów fabularnych za pośrednictwem Agencji Produkcji Filmowej z 750 tys. zł do 1 mln zł. Szczególnie ciekawe filmy mogą liczyć na wsparcie w wysokości 2-3 mln zł. W grafikach dystrybutorów już na początku roku jest kilkanaście polskich premier, a plany produkcyjne zakładają nawet kilkadziesiąt tytułów. Wypada trzymać kciuki, aby na planach się nie skończyło, bo w ubiegłym roku liczba planowanych filmów kształtowała się podobnie. Spójrzmy więc jeszcze raz na polski ekran kinowy w 2004 r., zwłaszcza że sezon nagród w pełni.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Lord musicalu

Musicale Webbera dały mu zachwyt widzów i ogromny majątek. Ale nie dały mu sympatii we własnym kraju Z najnowszą adaptacją „Upiora w operze” będzie kłopot. Miłośnicy musicalu mogą się poczuć zawiedzeni, a dla tych, którzy scenicznej wersji nie znają, zagadką będzie jego ogromna popularność. Jeszcze trudniej będzie im zrozumieć, jak swoją pozycję zdobył jego autor, Andrew Lloyd Webber, najbardziej wpływowy człowiek w brytyjskim teatrze. Pismo „The Stage” umieściło go na tym miejscu po raz czwarty z rzędu. Lista rekordów i zdobytych przez niego nagród nie pozostawia zaś wątpliwości dlaczego. Upiór wszech czasów „Gwiezdne wojny”? „Titanic”? Co jest największym hitem show-biznesu w XX w.? Odpowiedź: „Upiór w operze”. Zarobił na świecie 1,8 mld funtów, zagrano go w 18 krajach, w 96 miastach, dla 58 mln publiczności. Lloyd Webber twierdzi, że każdy z jego musicali jest dla niego ważny, ale sam umieszcza „Upiora…” na szczególnym miejscu. Do tego stopnia, że aby sfilmować go według swojej wizji, odkupił prawa do adaptacji, znalazł sponsorów i dobrał obsadę. Musical powstał na podstawie powieści Gastona Leroux z 1910 r. Historia muzycznego geniusza w masce, ukrywającego się w podziemiach opery, gdzie udziela lekcji młodej utalentowanej śpiewaczce, która jednak łamie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Perły i plewy 2004

Co w ubiegłym roku było kulturalnym wydarzeniem, a co miernotą Józef Szajna, plastyk, człowiek teatru PERŁY Jestem już człowiekiem dojrzałym i raczej nie klasyfikuję zjawisk kulturalnych. Nie mam też wielu punktów odniesienia. Do teatrów niewiele chodzę, a w telewizji za najciekawsze uważam programy na kanale Discovery ze świata zwierząt. To poznawanie natury, a przecież na bazie natury jesteśmy zbudowani. PLEWY Brakuje mi indywidualnych wydarzeń i manifestacji artystycznych. Za bardzo praktycznie podchodzimy do wszystkiego, a za mało poetycznie. Ilość nie przechodzi w jakość, trzeba zaś uczynić tak, aby jakość stawała się ilością. Dlatego mam ogólne uczucie niedosytu i rozczarowania. Polskie życie kulturalne jest poddane dyktatowi zagranicy, a my sami siebie nie cenimy. Które zjawiska wynieśliśmy do kultury, jak Grotowski, Kantor, zaskakują i urastają najpierw za granicą, a potem dopiero w kraju. To dla mnie wstydliwe, ale wina jest wewnątrz. Ten, kto robi karierę, nie widzi zresztą otoczenia, i to jest chore. Głucho wszędzie i ciemno wszędzie. Powstały u nas wielkie głowy bez serca. Andrzej Żuławski, reżyser PERŁY KsiążkaDaviesa o powstaniu warszawskim. Festiwal Camerimage w Łodzi. Seria biografii Bio w wydawnictwie Twój Styl. Generalnie działalność ministra Waldemara Dąbrowskiego, który okazał się najlepszym z nich wszystkich (ministrów kultury). PLEWY Wymieniam

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Kulturalny kalejdoskop 2005

Marquez, Lucas, Trzaskalski, Polański czy Treliński – kto będzie autorem największego hitu 2005? Kryształowa kula i wróżenie z fusów nie będą konieczne. Wystarczy zajrzeć do planów repertuarowych, wystawienniczych i wydawniczych, żeby sprawdzić, co instytucje kulturalne szykują na rok 2005. Choć często plany są niepełne, i tak już widać, że będzie się działo sporo. GWIEZDNE WOJNY I MISTRZ, CZYLI CO NOWEGO NA EKRANIE Wśród premier filmowych jedna jest oczekiwana przez miliony na całym świecie. Miliony, które ciekawi, jak Anakin Skywalker został paskudnym Lordem Vaderem. Chodzi oczywiście o trzecią część „Gwiezdnych wojen” George’a Lucasa. Premiera „Zemsty Sithów” 19 maja. To będzie kolejny rok Johnny’ego Deppa. Na naszych ekranach zobaczymy trzy filmy z jego udziałem. Na początek entuzjastycznie przyjętego przez krytykę „Marzyciela” Marca Forstera – historię pisarza, dla którego inspiracją staną się miłość czarującej damy i wyobraźnia czwórki jej synów. Ów pisarz to J.M. Barrie, a książka, która powstanie, to „Piotruś Pan”. Następnym tytułem będzie w sierpniu „Charlie and the Chocolate Factory”, czyli kolejna współpraca z Timem Burtonem, tym razem przy ekranizacji słynnej bajki Roalda Dahla. I na koniec zupełnie inna, ale również dobrze oceniana na Zachodzie rola

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.