Wywiady
Sześć prawd o aktorstwie
Nie jesteśmy takim narodem, jakim pokazuje nas w scenie z Sędzią Mickiewicz. Natomiast czasami tak się zachowujemy Rozmowa z Andrzejem Sewerynem – W Polsce wiele ostatnio się dyskutuje o tym, czym jest aktorstwo. Jedni mówią, że to zwykły zawód, że aktor to człowiek do wynajęcia. Inni twierdzą, że aktorstwo jest sztuką. Nieliczni wspominają o misji społecznej, o posłannictwie – ale dzisiaj te pojęcia uchodzą za niemodne. Pan mówi o odpowiedzialności przed widzem, o etyce zawodowej. Czym jest dla pana aktorstwo? – Cieszę się, że w Polsce są takie dyskusje. Jeśli o mnie chodzi, traktuję aktorstwo jako pewnego rodzaju zobowiązanie, posłannictwo, czyli należę do tej niemodnej mniejszości. Jednak chcę uczynić kilka zastrzeżeń. Po pierwsze: wszystko, co mówię o zawodzie, mówię tonem przyjaznym, intymnym. Nie krzyczę z trybuny, nie pouczam. Po drugie: niczego od nikogo nie wymagam. Po trzecie: w sposób bardziej zdecydowany, rozmawiam z moimi uczniami, a nie ze światem. Po czwarte: jest wiele aktorstw, myślę, że każde z nich ma prawo bycia uprawianym. Ja mówię o tym, które mnie najbardziej interesuje. Po piąte: często życie, ekonomia zmusza nas do tego, żeby traktować nasz zawód inaczej, niż kiedyś to sobie wyobrażaliśmy, inaczej, niż pisze o tym Stanisławowski, Artaud czy Grotowski. I to też jest zrozumiałe. Po szóste: ja tylko sugeruję,
Moja Polska jest śródziemnomorska
Supermarkety, kolorowe gazety i amerykańskie seriale nie zagrażają naszej kulturze duchowej. Nie sądzę, żeby Amerykanie, czy ktokolwiek inny, chcieli zmienić naszą mentalność. Rozmowa z Zygmuntem Kubiakiem – Od kilku lat nasza kultura znajduje się w dziwnej zapaści. Mimo odzyskania wolności i upadku cenzury z szuflad artystów nie wysypały się arcydzieła. W literaturze, teatrze, kinie, muzyce przeważa komercyjny kicz. Środowiska twórcze są skłócone i rozbite. Krytycy mówią o kryzysie kultury. Tymczasem pan twierdzi, że kultura zawsze jest w stanie kryzysu… – Dla człowieka, który żyje w historii ludzkości liczącej tysiąclecia, dziesięć lat to jest chwilka. Ja niczego nie oczekuję po tak krótkim okresie. Moim zdaniem, obecna zapaść kultury polskiej nie jest związana z tym, że żyjemy w czasie posttotalitarnym. Nie spodziewałem się tego, że szuflady okażą się wypełnione arcydziełami, ponieważ arcydzieła powstają swoim własnym rytmem, są niezależne od szybkich przemian historycznych. Nie sądzę, żeby kryzys dotyczył kultury wyłącznie polskiej, lecz światowej, a to nie jest zjawisko nowe. Przez kryzys uważam stan niepewności, chodzenia po omacku, zmagania się ze sobą. To dotyczy każdego żywego organizmu, kultury, języka. Uważam, że kultura jest zawsze w stanie kryzysu, podobnie jak człowiek. Problemy z tym związane – filozoficzne, moralne, polityczne nawet
Trzeba szoku
Potrzebne są radykalne zmiany, łącznie ze zmianą premiera, którym powinna zostać osoba ciesząca się dużym szacunkiem, wykraczającym poza obóz rządzący Rozmowa z Aleksandrem Smolarem ALEKSANDER SMOLAR, członek Rady Krajowej Unii Wolności, prezes Fundacji im. I Stefana Batorego, politolog we francuskim Krajowym Centrum Badań Naukowych (CNRS). We wrześniu, w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” mówił pan o trzech prawomocności, które konstytuowały koalicję AWS-UW. Wymieńmy je: reformy, zerwanie z PRL-em – czyli dekomunizacja i lustracja, czyste moralnie państwo. Oceniał pan wówczas, że te źródła prawomocności zostały już poważnie wyczerpane. A co stało się dalej? – Wtedy mówiłem, na czym opierała się specyfika prawomocności obozu rządzącego, jakie były główne powody, dla których wyborcy głosowali na prawicowo-centrowych kandydatów. To były te trzy przyczyny. Należy rozumieć je szeroko. Na przykład, problemu historii, podziałów historycznych nie sprowadzałbym jedynie do schematu: PRL versus anty-PRL, lewica kontra prawica. Bo z tym się wiąże cała domena stosunków kulturowych. Przede wszystkim stosunku do Rządy SLD-PSL, tak postrzegała to opinia społeczna, w zdecydowany sposób występowały przeciwko Kościołowi. Symboliczną była tu sprawa konkordatu. – Symboliczną? – W gruncie rzeczy obie strony traktowały ją symbolicznie. Weźmy przeciwników konkordatu.
Krążąc wokół roli
Chciałabym grać dużo i dobrze, bo jestem maksymalistką. Marzenia jednak są dalekie od rzeczywistości Rozmowa z Beatą Ścibakówną – W serialu ”Tygrysy Europy” stworzyła pani ogromnie wiarygodną i zabawną postać luksusowej kobietki ze sfer biznesowych. – Duża w tym zasługa reżysera, Jerzego Gruzy który zaufał moim komediowym predyspozycjom i obsadził mnie w tej roli. – Czy Gruza pochwalił panią? – On rzadko chwali aktorów, ale myślę, że był zadowolony. – A jak pracowało się z Januszem Rewińskim? – Granie z panem Januszem to wielka przyjemność, ponieważ wszystko odbywa się bez stresów i bez konfliktów. Pan Janusz (choć przeszliśmy na ty, do końca mówił do mnie: ”Pani Beato”, więc ja też nazywam go ”Panem Januszem”) był zawsze przygotowany, miał niesamowitą inwencję i mnóstwo pomysłów. Zwykle ubarwiał swój tekst, co dodawało koloru nie tylko jego postaci, ale całemu wątkowi Nowaków. – ”Tygrysy Europy” zapewne przyniosły pani sporą popularność? – Tak. Ludzie chyba identyfikują mnie z tą rolą, bo czasami, gdy robię zakupy na targu, panie, które doskonale wiedzą, kim jestem, ustępują mi miejsca i mówią: ”Pani prezesowo, pani bez kolejki”. To miłe i choć nie utożsamiam się z Nowakową, odczuwam radość, że zostałam przez widzów zaakceptowana… – To nie pierwsza komediowa rola w pani karierze? – Nie.
Mniszka w roli Kubusia
Jestem specjalną aktorką, dla której niełatwo znaleźć rolę. Ale nie jest tak, że nie mam żadnych propozycji Rozmowa z Marią Peszek – Ktoś mądry powiedział, że człowiek pozostaje tak długo dzieckiem, jak długo dziwi go świat. I właśnie zadziwienie światem odnajduję w spektaklu “Kubuś Puchatek” na scenie Teatru Studio. W dużej mierze sukces tej wzruszającej propozycji teatralnej jest pani dziełem, bo w tytułowej roli tworzy pani fascynującą kreację… – Kubuś to rola specyficzna i bardzo trudną. Największe chyba wyzwanie pośród tych, z którymi musiałam się dotychczas zmierzyć. – Choć od premiery minęło ledwie dwa miesiące, “Kubuś” stał się kultowym przedstawieniem nie tylko młodzieży. Dlaczego? – Bo mówi o wielkiej wartości, jaką niesie ludzkie niespełnienie. Żyjemy w świecie, gdzie należy wstydzić się własnej niedoskonałości i skrzętnie ją ukrywać przed innymi. Już w dzieciństwie żąda się od nas określania się. Każdy człowiek wie z góry, że ma być piękny, silny, idealny i fantastyczny. Nie wolno przyznawać się do słabości. A ten spektakl mówi, że rzeczą piękną jest być niedoskonałym i umieć się do tego przyznać. – Cała widownia, bez wyjątku, jest po stronie małego zadziwionego światem “nieudacznika” Kubusia… – Myślę, że ludzie kochają go za to, że niczego
Podzieleni przyszłością, połączeni przyszłością
Litwini oglądają polską telewizję, jeżdżą masowo do Polski i przez Polskę – na Zachód Rozmowa z Algirdasem Saudargasem, ministrem spraw zagranicznych Litwy – Według Banku Światowego, ogromne uzależnienie gospodarki litewskiej od Rosji sprawiło, że dotkliwiej niż inne byłe republiki bałtyckie odczuliście skutki rosyjskiego kryzysu. – Uzależnienie jest faktem. Nasza rafineria w Możejkach ma znaczenie regionalne. Kiedy mieliśmy kłopoty z dostawami ropy naftowej z Rosji, zbudowaliśmy w Butindze nowoczesny terminal naftowy dla tankowców. Pokazaliśmy, że potrafimy się usamodzielnić. 30% akcji rafinerii sprzedaliśmy Amerykanom, którzy zajęli się jej menagamentem. Mamy jednak decydujący głos. Kupujemy rosyjską ropę. To opłaca się najbardziej . Sztuka, polega na tym, aby dawne powiązania i uzależnienia przekształcić w atut naszej gospodarki, w podstawę do rozwijania pozytywnej współpracy z Rosją. – ZSRR już dawno nie ma, ale radziecka historiografia, która, instrumentalizując umiejętnie pewne fobie litewskie, przedstawiała Unię Lubelską jako wynik polskiego ekspansjonizmu, AK zaś jako wroga ludu litewskiego, wciąż kształtuje obiegowe poglądy wielu Litwinów. – Pewne mistyfikacje historiografii radzieckiej, która służyła zasadzie „dziel i rządź”, zaciążyły na sposobie widzenia naszych stosunków w przeszłości. – Mało kto
Złudna magia cyfr
Im szybszy rozwój techniki, tym większe niebezpieczeństwo, że do władzy może dojść polityk o poglądach z epoki głębokiego średniowiecza Rozmowa z prof. Aleksandrem Krawczukiem Prof. ALEKSANDER KRAWCZUK – historyk i pisarz, wielki propagator wiedzy o antyku, profesor w Katedrze Historii Starożytnej Uniwersytetu Jagiellońskiego, w latach 1985-1989 minister kultury i sztuki. Autor licznych książek popularyzujących historię starożytnej Grecji i Rzymu takich jak: „Cesarz August”, „Konstantyn Wielki”, „Poczet cesarzy rzymskich”, „Poczet cesarzy bizantyjskich”. – Cały świat szalał z powodu nadejścia 2000 roku. A czym ta noc sylwestrowa była dla pana profesora, historyka epoki antyku, który na dzieje ludzkości patrzy z wielkiego dystansu? – Niczym szczególnym i myślę, że fascynacja naszego świata zmianą daty powinna teraz być przedmiotem badań socjologów, psychologów, historyków myśli. Ludzie pragną, aby istniały jakieś daty przełomowe, gdyż z tym wiążą się różnego rodzaju nadzieje i lęki. Szaleństwa ostatniej nocy sylwestrowej nie miały w sobie nic racjonalnego. Świat chciał być oszukany i to się stało. Mieszkańcy całego naszego globu ulegli psychozie magii 2000 roku, jako daty przełomowej. Wartość nauki, w tym również historii, polega właśnie na tym, że poprzez pokazanie źródeł historycznych
Big Bank i okolice
Podejrzewam, się rozsypała się koordynacja polityki państwa wobec sektora bankowego Rozmowa z prof. Markiem Belką – Dlaczego tak zdecydowanie zareagował pan w sprawie wrogiego przejęcia BIG Banku? – Wiele wokół tej sprawy jest rzeczy dziwnych i zagadkowych. Poza tym, wcześniej nic takiego w polskim systemie bankowym się. nie zdarzyło. – Co było dziwnego i zagadkowego? – Najmniej zagadkowe i dziwne jest to, że. do Polski chce wejść potężna instytucja finansowa – Deutsche Bank, jeden z największych i najbardziej poważanych banków świata. Fakt, że ona wchodzi, to – z jednej strony – komplement dla Polski, z drugiej – komplement dla BIG Banku Gdańskiego. Ale dalej są już zagadki. Zastanawiam się na przykład: jak to jest, że taka instytucja jak Deutsche Bank, zdecydowała się wchodzić tylnymi drzwiami do kraju, w którym chce prawdopodobnie zostać na stałe. To jest oczywiste – oni musieli mieć przeświadczenie, że tylnymi drzwiami nie wchodzą i że będą tutaj mile widziani. Oczywiście, nie mogli się spodziewać, że będą mile widziani w zarządzie BIG Banku, bo z zarządem rozmawiali wcześniej bezskutecznie. Ale spodziewali się pewnie dobrego przyjęcia przynajmniej wśród polityków, a także w Ministerstwie Skarbu. – Tymczasem okazało się,
Nie urodziłem się aktorem
Publiczność, która przychodzi do teatru, ma już dosyć manipulowania klasyką, elektronicznych sztuczek Rozmowa z Piotrem Fronczewski – Jak się pan czuje w “Rodzinie zastępczej”? – Podoba mi się w całości, poczynając od pomysłu dobrze rozpisanego, z barwnym dialogiem i poczuciem humoru. W dobrym towarzystwie obraca się ta rodzinka trochę ekscentryczna, niepowszednia, a pełne wdzięku i uroku dzieci pracują z ogromnym oddaniem na klimat, koloryt i atmosferę tego, co dzieje się na ekranie telewizyjnym. Oczywiście, trudno przy takiej serii oczekiwać, żeby każdy odcinek był świetny, ale w całości, moim zdaniem, rzecz jest warta uwagi, co potwierdza rosnąca liczba widzów. – Czy tak samo dobrze czuł się pan w innej ekscentrycznej rodzinie serialu “Tygrysy Europy”? – To zupełnie co innego. Przyjaciołom się nie odmawia i kiedy Jurek Gruza zadzwonił do mnie, że jest taki pomysł, przystąpiłem do jego realizacji. Serialu prawie nie oglądałem, bo zwykle w czasie jego emisji pracowałem w teatrze, myślę jednak, że rola tego dziwnego ojca rodziny, który przesiaduje w swoim legowisku zasłonięty gazetą i z tego punktu widzenia stara się interpretować i komentować świat, jest zabawna. Jurek ma zresztą duże poczucie humoru, aczkolwiek inne niż w “Czterdziestolatku”, ale też i rzeczywistość jest inna. –
Władza świadczy liche usługi
Nie sądzę, by w AWS istniały wielkie rezerwy kadrowe, które pozwalałyby na wymianę ministrów z dobrym dla rządzenia skutkiem Rozmowa z Donaldem Tuskiem, wicemarszałkiem Senatu DONALD TUSK – gdańszczanin (rocznik 1957), historyk – absolwent Uniwersytetu Gdańskiego. Na studiach współpracował z Wolnymi Związkami Zawodowymi, był współzałożycielem Niezależnego Zrzeszenia Studentów. W stanie wojennym założył i prowadził nielegalny „Przegląd Polityczny”, wokół którego skupiało się liberalne środowisko Trójmiasta. W 1989 r został wybrany przewodniczącym Kongresu Liberałów, przekształconego następnie w Kongres Liberalno-Demokratyczny. W 1994 r. po połączeniu KLD i Unii Demokratycznej objął funkcję wiceprzewodniczącego w Unii Wolności. – Po raz kolejny stawia pan tezę o konieczności zreformowania systemów demokratycznych, z tym że już nie używa pan terminu “klasa próżniacza” w odniesieniu do krytykowanych. – Temat ten jest coraz bardziej aktualny. Odnoszę wrażenie, że nie głosy polityków, ani nie mój głos sprawiają, że ta potrzeba staje się paląca. Narastająca irytacja opinii publicznej, w świetle badań bardzo wyraźna, to główna przyczyna. Opinia publiczna ma precyzyjnie wyrobione zdanie na temat zwyrodnień systemu demokratycznego w Polsce. – Zwyrodnień? – Nikt poważny nie kwestionuje wielkich sukcesów demokracji, a szczególnie sukcesu samorządu terytorialnego na poziomie gminy, ale też nikt