Chcieliśmy, wystąpiliśmy, oddali

Chcieliśmy, wystąpiliśmy, oddali

Warszawa bez wyroku sądu zwróciła część Ogrodu Saskiego potomkom dawnych właścicieli Zwrot sporej części warszawskiego Ogrodu Saskiego rodzinie Zamoyskich wywołał, i słusznie, duże zainteresowanie wśród potomków byłych właścicieli i obserwatorów polskiej reprywatyzacji. Oto w ręce potomków znamienitego rodu przechodzi fragment najważniejszego zabytkowego parku w centrum stolicy. Miejsca, które jakby z definicji powinno zawsze pozostawać publiczne, wolne od jakichkolwiek prywatnych decyzji i zamierzeń, przypisane na stałe Warszawie jako całości. A jednak okazało się, że nastąpił precedens i że również takie obiekty mogą być oddawane w prywatne ręce. Decyzja prezydent Warszawy, zwracająca rodzinie Zamoyskich część ogrodu, jest więc traktowana z nadzieją, zwłaszcza przez rodziny domagające się rozmaitych obiektów zabytkowych, liczące na to, że znikną teraz wszelkie obiekcje i zacznie się masowe oddawanie cennych budowli i założeń pałacowo-ogrodowych. Wypada jednak wierzyć, że inni decydenci nie pójdą śladem pani prezydent i nie będą robić podobnych prezentów krewnym dawnych właścicieli. Słowo prezent zostało użyte nieprzypadkowo. Zwrot części Ogrodu Saskiego przez panią prezydent Warszawy nastąpił bowiem z naruszeniem reguł rządzących polską reprywatyzacją; na podstawie osobistego, woluntarystycznego postanowienia, niepopartego obiektywnym postępowaniem potwierdzającym słuszność roszczeń reprywatyzacyjnych. W dodatku informacje na temat tej decyzji, przekazane opinii publicznej przez władze stołecznego ratusza, nie były prawdziwe – i można przypuszczać, że chodziło o ukrycie tego, w jaki sposób rzeczywiście doszło do zwrotu fragmentu ogrodu. Obok prawdy Zasada polskiej reprywatyzacji jest jasna – to, co zostało odebrane z naruszeniem obowiązujących przepisów, ma zostać zwrócone. O tym, czy podczas powojennych działań nacjonalizacyjnych doszło do złamania przepisów czy nie, powinna zaś decydować instytucja znająca się na prawie, czyli niezawisły sąd, badający wszelkie okoliczności odebrania mienia. I właśnie w taki przede wszystkim sposób odbywa się reprywatyzacja w Polsce, przebiegająca – co rzadkie w przypadku działań publicznych w naszym kraju – rzetelnie i z poszanowaniem procedur. Na podstawie decyzji sądowych oddano już mienie kilkudziesięciu tysiącom ludzi i wypłacono setki milionów złotych odszkodowań. Jest to optymalna metoda, znacznie uczciwsza i bardziej obiektywna niż decyzje administracyjne o zwrocie majątków, podejmowane przez władze samorządowe. Wydawać by się mogło oczywiste, że i zwrot części Ogrodu Saskiego zostanie więc przeprowadzony tą drogą, po gruntownym zbadaniu wszystkich aspektów sprawy przez sąd. O tym, że władze Warszawy miały zamiar przestrzegać tych reguł, mogło też przekonywać oświadczenie Marcina Bajki, dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami, który w lutym tego roku oznajmił: „Nie chcieliśmy oddać publicznego parku. Postanowiliśmy prowadzić sądowy spór do końca, ale przegraliśmy. 19 stycznia strony podpisały akt notarialny”. Te słowa sugerują, że urząd miasta sądził się we wszystkich instancjach i walczył, jak mógł, wręcz „rzucając się Rejtanem”, byle tylko zapobiec zwróceniu zabytkowego ogrodu. Prawda jest jednak zupełnie inna! W rzeczywistości nie było bowiem ani sądu, ani żadnej walki w obronie Ogrodu Saskiego prowadzonej przez urząd stolicy. A prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz już dużo wcześniej, bo 19 maja ubiegłego roku, podjęła decyzję o ustanowieniu własności czasowej (czyli, formalnie, użytkowania wieczystego) na rzecz spadkobierców Jana Zamoyskiego. – Wspomniany fragment Ogrodu Saskiego został przekazany decyzją prezydent m.st. Warszawy. Prezydent m.st. Warszawy decyzją z dnia 19 maja ustanowiła prawo użytkowania wieczystego działki nr 24/25 o powierzchni 11.118 m kw. na rzecz spadkobierców Jana Zamoyskiego – potwierdza podinsp. Dagmara Strzelczyk z Urzędu m.st. Warszawy. Konsekwencją uzyskania użytkowania wieczystego była możliwość przekształcenia go, z mocy prawa, w pełną własność – co też Zamoyscy uczynili, stając się wkrótce właścicielami już notarialnymi. Święty obowiązek władzy Oczywiście świętym prawem potomków każdego właściciela jest domaganie się oddania tego, co kiedyś im zabrano. Ale też świętym obowiązkiem przedstawiciela władzy publicznej, w dodatku tak wysokiej rangi jak prezydent stolicy, jest pilnowanie, by zwrot utraconego mienia odbywał się przy wykorzystaniu wszelkich możliwości prawnych, mogących prowadzić do nieuszczuplania publicznej substancji miasta, zwłaszcza zabytkowej. Niestety, prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz tego obowiązku

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2012, 2012

Kategorie: Kraj