Chłopi zdziczeli i zbaranieli?

Chłopi zdziczeli i zbaranieli?

Hofman strzela, Tusk z Pawlakiem ripostują. PiS z koalicją walczą o wieś i polską duszę Na razie jest to najgłośniejsza wypowiedź kampanii wyborczej. To komentarz posła PiS Adama Hofmana do klipu wyborczego PSL. Hofman go obejrzał i orzekł, że chłopi, jak wyjechali ze wsi do miast, to zdziczeli i zbaranieli, tańczą i śpiewają. Być może te słowa jakoś przeszłyby bez większego echa jako kolejna wyborcza ciekawostka, gdyby nie Donald Tusk, który dwa dni później twardo powiedział, że to skandaliczna wypowiedź i że jest oburzony. Tusk był twardy, więc twardy musiał być Waldemar Pawlak. Nagle z osoby spokojnej, ważącej słowa przeistoczył się w wojownika. I orzekł, że Adam Hofman to głupi polityk. I że obraża wieś i ludzi na wsi mieszkających lub ze wsi się wywodzących. To było jak trzęsienie ziemi, Hofmana próbował jeszcze bronić Jarosław Kaczyński, PiS tłumaczyło, że nie chodziło im o mieszkańców wsi, którzy są wierni swemu etosowi, ale o działaczy PSL, którzy się wysferzyli i dbają tylko o siebie, ale to już nie miało znaczenia. PiS tę bitwę przegrało z kretesem, co zresztą przyznawali w prywatnych rozmowach politycy tej partii. – No, strzeliliśmy sobie w stopę – mówił jeden z nich, co ciekawe, nawet nie ukrywając satysfakcji (bo w PiS Hofmanowi zazdroszczą, że jest tak blisko prezesa). Zresztą zaraz się poprawił: – No, Adam strzelił nam samobója… A to był samobój? Wojna o wieś Dlaczego PiS zupełnie nagle, niemal na ostatniej prostej kampanii wyborczej, zaatakowało PSL? Można iść o zakład, że słowa Hofmana nie padły przypadkowo. Za sprawą decyzji Kaczyńskiego Hofman jest dziś głównymi ustami (po prezesie oczywiście) tej partii, jej rzecznikiem i komentatorem. Pozostaje z Jarosławem Kaczyńskim w stałym kontakcie. Ustala z nim strategię gry politycznej lub raczej jest jednym z pierwszych, którzy się o niej dowiadują. Jeżeli więc Hofman kogoś pochwalił lub zaatakował, wiadomo, że dzieje się to za wiedzą i aprobatą prezesa. Ale do tej pory, przez niemal cztery lata PiS, które twardo krytykowało wszystko, co ma związek z PO i Donaldem Tuskiem, przeważnie omijało PSL z daleka. Ministrowie PSL byli oszczędzani – jeżeli PiS ich atakowało, robiło to oględnie. Widać było, że Jarosław Kaczyński nie chce palić mostów, liczy, iż w kolejnym rozdaniu przyjdzie jego partii przymierzyć się do koalicji z ludowcami. I nagle ta strategia, realizowana przez lata, legła w gruzach. Dlaczego? Dlaczego Jarosław Kaczyński doszedł do wniosku, że bardziej opłaca mu się wojna z PSL niż rozejm? Jest kilka tłumaczących to teorii. Po pierwsze, doszedł do wniosku, że Pawlak nie odklei się już od Tuska, nie warto mieć w tej sprawie jakichkolwiek złudzeń. Więc uderzył. Po drugie, stwierdził, że osłabienie ludowców najbardziej mu się opłaca. Dlaczego? Zwolennicy tej teorii tłumaczą, że Kaczyński uznał oczywistą oczywistość, że i PiS, i PSL rywalizują o tego samego wyborcę. Mieszkańca obszarów wiejskich, małych miast, zwłaszcza na terenach dawnej Galicji i Kongresówki. PSL jest potęgą w województwach świętokrzyskim, lubelskim i podkarpackim i tam rywalizuje z PiS o głosy. Im mniej głosów dostaną tam ludowcy – tym więcej będzie miało PiS. Jest więc o co się bić. I Kaczyński najpewniej uznał, że nie ma co się troskać o przyszłe rozdania, kiedy trzeba walczyć o wynik wyborczy. Ta kalkulacja ma też jeszcze jeden wątek – otóż jeżeli Kaczyński rzeczywiście dąży do zbudowania systemu dwupartyjnego, a taki system w jakiejś perspektywie siłą rzeczy da mu władzę, to musi wyeliminować mniejsze partie. Osłabianie PSL temu służy. Bardzo wygodna dla Kaczyńskiego byłaby też taka sytuacja, w której Tusk i Pawlak nie mieliby większości. Wtedy PiS mogłoby się pokusić o stworzenie rządu albo – co bardziej dla tej partii opłacalne – stanąć z boku i przypatrywać się, jak zużywa się koalicja PO-PSL i SLD. A może nawet koalicja mniejsza – PO-SLD. Z tych powodów, tłumaczą zwolennicy obu teorii, Kaczyński uznał, że czas ruszyć do ataku na PSL. Pewnie nawet nakreślił zarzuty, które PiS miało rzucić na stół. Że PSL to partia aparatu, który za stanowiska sprzedał się Platformie. I że oni wszyscy mają się świetnie, tylko wieś cierpi. Warto też pamiętać, że nastroje na wsi się pogarszają, rośnie rozczarowanie, więc PiS pewnie też wyczuło okazję, by wzmocnić swe

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 36/2011

Kategorie: Kraj