Chorzy na listopad

Chorzy na listopad

60% Polaków to meteoropaci. Jak nie ulec listopadowej pogodzie? Gdyby ktoś wpadł na pomysł zorganizowania plebiscytu na najbardziej znienawidzony miesiąc w roku, to bezapelacyjnym zwycięzcą okazałby się listopad. Czas, kiedy trzeba już zapomnieć o polskiej, złotej jesieni, a do grudniowego szaleństwa świątecznego zostało jeszcze wiele, wiele dni. Niewiele rzeczy tak jednoczy Polaków jak wspólne narzekanie na jesienną aurę i listopadowy nastrój. Znany prezenter pogody, Jarosław Kret, mówił niedawno, że nie spotkał się nigdzie w świecie, poza Polską, z tym, żeby ktoś tak narzekał na ciśnienie atmosferyczne. Nie ma chyba też drugiej nacji, która tak często i głośno narzekałaby na meteoropatyczne dolegliwości. A potwierdzają to niedawno opublikowane badania. 60% naszego społeczeństwa przyznaje, że strefa klimatyczna, w której żyjemy, w istotny sposób wpływa nie tylko na stan naszego zdrowia, ale także silnie decyduje o naszym dobrym lub złym samopoczuciu. I to bez względu na wiek, bo takie problemy ze zdrowiem ma aż 43% osób w wieku 18-24 lata. Ale to nie koniec. Ponad jedna czwarta ludzi mających problemy z pogodą twierdzi, że występują one kilka razy w tygodniu lub częściej, a aż 72% ma takie kłopoty przynajmniej kilka razy w miesiącu. Wniosek z tych badań płynie więc jeden: meteoropatię uznaliśmy za naszą chorobę narodową. Przyznajemy się do niej otwarcie, bez większego zażenowania. Gdyby ktoś wpadł na pomysł zorganizowania plebiscytu na najbardziej znienawidzony miesiąc w roku, to bezapelacyjnym zwycięzcą okazałby się listopad. Czas, kiedy trzeba już zapomnieć o polskiej, złotej jesieni, a do grudniowego szaleństwa świątecznego zostało jeszcze wiele, wiele dni. Słowem, niewiele rzeczy tak jednoczy Polaków jak wspólne narzekanie na jesienną aurę i listopadowy nastrój. Pewnie dlatego nie ma się co dziwić, że zwyczajem stało się u nas oglądanie telewizyjnej prognozy pogody. Według AGB Nielsen Media Research, informacje o temperaturze, opadach i frontach atmosferycznych w 1 Programie TVP ogląda prawie co dziesiąty Polak powyżej czwartego roku życia, czyli tylu, ilu śledzi losy rodziny Lubiczów z „Klanu”. Na prognozę w TVN codziennie czeka prawie 2 mln widzów, czyli 5% Polaków, a Polsat przyciąga kolejne 2,5 mln, czyli prawie 3% z nas. To ogólnonarodowe, pogodowe hobby okazało się na tyle silne, że komercyjna TVN zdecydowała się na uruchomienie tematycznego kanału poświęconego pogodzie – TVN Meteo. Szukanie wymówki dla kiepskiego nastroju w pogodzie, ciśnieniu, deszczu czy chociaż zachmurzeniu najwyraźniej weszło nam w krew. Choć mamy w tym i sojuszników. W szwajcarskich sądach, na przykład, pojawienie się górskiej wichury w czasie popełniania przestępstwa uznaje się niekiedy za okoliczność łagodzącą. Naukowcy mówią, że porywisty, ciepły i bardzo suchy alpejski wiatr pobudza system nerwowy człowieka. W Polsce jego odpowiednikiem jest halny. Ale jak dotąd żaden krajowy sąd nie miał na niego względu przy wydawaniu wyroku. Jednak pytania pozostają: czy meteoropatia to choroba urojona? A jeżeli nie jest ona wytworem naszej wyobraźni i speców od reklamy, to jak w takim razie powinniśmy sobie z nią radzić? Efekt ewolucji Meteoropatia, jak podaje słownikowa definicja, to wrażliwość organizmu na niekorzystne warunki pogodowe, skutkująca patologicznymi reakcjami w sferze somatycznej i psychicznej człowieka. Wrażliwość ta może być uwarunkowana genetycznie lub nabyta w wyniku chorób, starzenia się organizmu i braku ruchu. Zdaniem lekarzy i naukowców, zdolność przewidywania zmian pogody wykształciła się u człowieka na drodze ewolucji jako sposób przystosowania organizmu do życia w zmiennym klimacie. Za odczuwanie objawów meteoropatii odpowiada autonomiczny układ nerwowy. – Dlaczego, kiedy jest ciemno i spada temperatura, ludziom na ogół jest nie tylko zimno, lecz także smutno? Nasz organizm, odbierając subtelne nawet komunikaty z otoczenia, uruchamia różnego rodzaju mechanizmy przystosowawcze, stanowiące dziedzictwo naszej ewolucyjnej historii. Melancholia na przykład sprawia, że nie podejmujemy żadnych nowych, ryzykownych inicjatyw. Dlaczego? Bo w naszej dalekiej przeszłości nie było rzeczą rozsądną ruszanie na wyprawę jesienią. Radość z kolei popycha nas do czynu na wiosnę. Nasz organizm, uruchamiając pewne „odpowiedzi” fizjologiczne na stan środowiska, wywołuje tym samym smutek, ospałość albo euforię – tłumaczyła dr Anna Giza-Poleszczuk z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Z kolei Tomasz Zubilewicz, geograf i specjalista od pogody, regularnie przypomina, że żyjemy w strefie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 47/2005

Kategorie: Obserwacje