Kiedy chowamy głowę w piasek?

Kiedy chowamy głowę w piasek?

Andrzej Komorowski,
psychoterapeuta
Nie tylko wtedy, kiedy jesteśmy przestraszeni, ale kiedy na poważnie się boimy i kiedy mamy rozwiązać jakiś trudny problem. Czynimy tak również z wyrachowania, aby wyglądało, że jesteśmy strusiem, chociaż nogi mamy jak kangur i jak nie daj Boże ktoś się nam nawinie, to skopiemy go okrutnie. Chowanie głowy w piasek nie dotyczy tylko bajek. Pewien kardynał nie chciał spojrzeć w lunetę Galileusza, aby nie zobaczyć, że na niebie są gwiazdy. Chował głowę w piasek, by nie stracić pozycji. Łeb w piasek chowają politycy. Są pełni hipokryzji, wkładają głowę w piasek, a mówią, że tylko zaglądają w dziurę, aby sprawdzić, czy stamtąd nie wyjdą jakieś zjawy mogące im zagrozić.

Prof. Wiesław Władyka,
politolog, Uniwersytet Warszawski
Wydaje się, że głowę w piasek chowają wszyscy w życiu politycznym. Obóz rządzący po wyborze Leszka Millera na szefa SLD uważa np., że jest to autentyczna i automatyczna reaktywacja siły politycznej i wpływu. Zapowiadając reformy, w istocie rzeczy cieszy się tylko, że udało się uzyskać wotum zaufania. Podobnie głowę w piasek chowa opozycja, bo tak naprawdę cieszy się z faktu, że wybory parlamentarne odbędą się nie w 2004 r., ale dopiero 2005 r., i że posiedzi sobie bezpiecznie w parlamencie. Chowa też głowę w piasek w sensie programowym, gdyż główne jej założenie, że Miller musi odejść, nic nie znaczy. Opozycja znalazła się w dwuznacznej ciszy i zdaje się mówić: nie jest tak źle. Nie proponuje więc niczego, ani konkurencyjnego programu, ani gabinetu cieni, ani innej konfiguracji politycznej.

Marcin Wolski,
satyryk
To zależy od charakteru i od głowy. Jeden chowa ją w piasek, drugi wali głową w beton. Jest kilka metod udawania strusia. Można chować głowę w piasek, ale głośno wołać: patrzę, patrzę! Drugi sposób – trzeba zawołać: ależ okropna mgła! Można też uzasadnić chowanie głowy w piasek stwierdzeniem: nie należy odrywać się od ziemi. Strusie w polityce częściej rejterują. Kiedy leci na nie coś brzydkiego, mówią, że deszcz pada. Struś, który głosuje niezgodnie z dyscypliną partyjną, może ma głowę w piasku, ale skrzydła wysoko w górze.

Prof. Maciej Mrozowski,
teoria komunikowania masowego, Uniwersytet Warszawski
Media chowają głowę w piasek na całym świecie. Nie podejmują sprawy, która jest do podjęcia, bo np. problemów jest dużo i nie można się zająć wszystkimi. Jedną się nagłaśnia i udaje, że nie ma innych. Tego w zasadzie nikt nie krytykuje. Bywają też afiliacje towarzysko-polityczno-ekonomiczne, z powodu których pewnych spraw się nie podejmuje. Czasem zbiera się materiały na jakiś temat, ale „góra” decyduje, że to nie pójdzie, bo „góra” uprawia nie dziennikarstwo, ale politykę. Ewidentne jest też unikanie podjęcia tematu w obawie, że dziennikarz się narazi. Na świecie istnieją też mody na pewne afery – rodzaj dziennikarstwa stadnego. Nie rozkręca się sprawy, dopóki inni tego nie podchwycą. Hasło „nie będziemy sami” uzasadnia czasowe zaniechanie. To powszechna taktyka.

Dr Andrzej Ignaciuk,
medycyna estetyczna
Ludziom w obliczu trudności życiowych albo zawodowych wydaje się, że gdy poprawią urodę, problemy znikną. To chowanie głowy w piasek. Częściowo winę za to ponoszą media, bo podają przykłady osób, które zmieniły swój wizerunek i wszystko im się odmieniło. Jest to jednak szukanie przyczyn trudności nie tam, gdzie one są, ale wynajdywanie powodów zastępczych. W 90% przypadków samooszukiwanie nie daje spodziewanych efektów. Czasami lekarz powinien doradzić wizytę u psychologa, ale niekiedy zmiana wizerunku rzeczywiście może pomóc. Pacjenci powinni jednak spojrzeć na swoje problemy estetyczne realnie, uwzględnić wiek, uwarunkowania genetyczne itd.

Beata Pawlikowska,
pisarka, podróżniczka, dziennikarka Radia Zet
Widziałam afrykańskie pieski preriowe, które w momencie zagrożenia chowają w piasek nie tylko głowę, ale i resztę ciała. Ludzie rzadko w kłopotliwej sytuacji mają odwagę podnieść głowę i spojrzeć przeciwnikowi prosto w oczy. Większość woli zastosować taktykę pieska preriowego i natychmiast zanurzyć się w pozornie bezpiecznym piasku zasypującym oczy – czyli odsunąć od siebie problem i udawać, że on nie istnieje, ponieważ zrobił się niewidoczny. Niestety, pieski preriowe mają nad nami ogromną przewagę. Każde zanurkowanie w piasek to planowa ucieczka w jeden z korytarzy wykopanych pod pustynią. Człowiek z tchórzostwa wsadzający głowę w piasek jest narażony na niebezpieczeństwo: problem, przed którym usiłuje się ukryć, zamiast zniknąć, wskoczy mu na plecy albo – co gorsza – ugryzie go w tę część ciała, która pozostaje wystawiona.

Przemysław Myszor,
gitarzysta zespołu Myslovitz
Każdy robi to w innej sytuacji, ale generalnie chowamy głowę w piasek, kiedy nie potrafimy nic zrobić w jakiejś sprawie, chcemy ukryć prawdę, kombinujemy, jak tu się z niewygodnej pozycji jakoś wycofać. Często zdarza się, że człowiek nie ma nic do powiedzenia, nie powinien się wypowiadać albo zgoła nie może. Sytuacje, kiedy chowamy głowę w piasek, są zwykle nieszkodliwe. To może zaszkodzić samemu chowającemu się, bo piasek jest czasami gorący.

Prof. Jerzy Sławomir Wasilewski,
antropolog, etnolog
Wiele zjawisk kulturowych składających się na tabu polega dokładnie na schowaniu głowy w piasek, wstrzymaniu oddechu. Tak się dzieje, gdy stary stan rzeczy przechodzi w nowy. Kiedy szykuje się nowa rzeczywistość, musi być oddzielona pauzą, bo nowe jest niebezpieczne, nieznane. Dlatego powstają zalecenia magiczne – trzeba się przyczaić, siedzieć cicho, nie narażać się na uderzenia losu.

Prof. Jan Tylka,
psycholog
Lęk może mieć różne postacie, wywoływać albo zachowania agresywne, albo ucieczkę. Jak postąpimy w danym momencie, zależy w dużej mierze od wychowania. Czy będziemy stawiać czoła trudnościom i walczyć, czy też schowamy głowę w piasek? Duża grupa ludzi częściej wybiera mechanizm ucieczki, ale czasami też podejmują oni walkę. Człowiek potrzebuje równowagi, bo oba mechanizmy, ucieczki i walki, spełniają funkcję regulującą, coś pobudzają albo coś hamują. Dlatego nie ośmieszałbym ani chowania głowy w piasek, ani walki o coś.


Brak egzaminu popłaca

O nowej Radzie Nadzorczej TVP pisano, że będzie „nowym początkiem w mediach publicznych”. I tak się stało, bo po raz pierwszy zdarzyło się, że są członkowie tego gremium, powołani przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, którzy nie zdali egzaminu wymaganego od osób zasiadających w radach nadzorczych spółek skarbu państwa. Odpowiednich kursów nie ukończyło też 22 innych członków rad mediów publicznych. KRRiTV była świadoma, że nie wszyscy mianowani zdali wymagane egzaminy, ale według jej opinii, wymóg ten nie dotyczy rad mediów publicznych. Jednak przeciwnego zdania jest Ministerstwo Skarbu. Nic dziwnego, że członkowie rad postanowili zadbać o swoją skórę. 9 osób przystąpiło już do egzaminu, 8 go zdało. Do sprawdzianu wiedzy przygotowała ich firma na co dzień zajmująca się szkoleniami pracowników TVP. W ten sposób ludzie mający zarządzać wielomilionowym majątkiem (co wymaga specjalistycznej wiedzy i doświadczenia), gładko przebrnęli przez przeszkodę. Okazuje się, że może być lekko, łatwo i przyjemnie.

AT

Wydanie: 2003, 29/2003

Kategorie: Pytanie Tygodnia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy