CIA atakuje z nieba

CIA atakuje z nieba

Automatyczny samolot USA upolował domniemanych terrorystów Al Kaidy w Jemenie Po raz pierwszy w wojnie z terroryzmem bezzałogowy samolot USA typu Predator zaatakował cel poza Afganistanem. Przeciwpancerna rakieta Hellfire „ogień piekielny”) zamieniła w szczątki samochód mknący po jemeńskiej pustyni. W ataku tym zginął Kaid Sinian al-Harthi, podobno ojciec chrzestny Al Kaidy w Jemenie, wraz z pięcioma towarzyszami. „Ogień piekielny” spadł z nieba w niedzielę, 3 listopada, w prowincji Marib, 200 km na wschód od Sany, stolicy kraju. Miejscowi nomadowie twierdzili, że na krótko przed eksplozją nad pojazdem terrorystów pojawił się helikopter. Zaraz potem samochód pochłonęła kula płomieni i dymu. Siła wybuchu była potworna, być może eksplodowała przewożona w samochodzie amunicja. Zastępca sekretarza obrony USA, Paul Wolfowitz, mówił o „operacji taktycznej, zakończonej wielkim sukcesem”. Al-Harthi, używający pseudonimu Abu Ali, od miesięcy tropiony był przez służby specjalne USA jako inicjator zamachu na amerykański superniszczyciel „Cole” w Adenie w październiku 2000 r. Zginęło wtedy 17 marynarzy. Jak pisze dziennik „New York Times”, decyzję o ataku podjął pewien wysokiej rangi funkcjonariusz rządowy na mocy ogólnego upoważnienia danego CIA w ubiegłym roku przez prezydenta Busha. Amerykański przywódca pozwolił wtedy Centralnej Agencji Wywiadowczej na zwalczanie terrorystów także poza granicami Afganistanu. Likwidacja domniemanych członków Al Kaidy wywołała jednak krytykę ze strony liberalnie nastawionych polityków i publicystów. Twierdzą oni, że Stany Zjednoczone pogwałciły suwerenność Jemenu. Komentatorzy ostrzegają, że Izrael – który i tak poprzez niespodziewane uderzenia z powietrza lub zamachy bombowe uśmierca Palestyńczyków podejrzanych o terroryzm – może teraz zgładzić rakietami Jasira Arafata w Ramallah, zaś Rosja – przywódców czeczeńskich aktywnych w Turcji czy Azerbejdżanie. Brytyjski dziennik „The Guardian” oskarża przywódcę USA o to, że wziął prawo we własne ręce: „Pif! Paf! Źli faceci nie żyją”. Atak w Jemenie doprowadził do śmierci ludzi, którzy być może byli kryminalistami, ale już nigdy nie staną przed sądem. Waszyngtońscy dygnitarze nie mają wyrzutów sumienia. Twierdzą, że walki z Al Kaidą nie można porównywać do kwestii palestyńskiej czy czeczeńskiej. Ponadnarodowa organizacja Osamy bin Ladena wypowiedziała Stanom Zjednoczonym wojnę, którą prowadzi we wszystkich rejonach globu. Zatem świat stał się gigantycznym polem bitwy, a terroryści Al Kaidy – wrogami, których należy zwalczać poprzez operacje policyjne, wywiadowcze, a także wojskowe. Władze Jemenu nie zajęły oficjalnego stanowiska w sprawie amerykańskiego uderzenia. Prezydent Ali Abdullah Saleh wezwał jednak rodzimych członków Al Kaidy, aby poddali się i żałowali za swe czyny. W przeciwnym razie, brzmiała ukryta groźba, może spotkać ich taki sam los jak Abu Alego. Prezydent Saleh znalazł się w trudnej sytuacji. Po 11 września Waszyngton uznał jego kraj za gniazdo terroryzmu. Rzeczywiście, w północnych regionach Jemenu, 18-milionowego państwa, którego mieszkańcy mają 60 mln sztuk broni palnej, rządzą konserwatywne klany plemienne, a wpływy władzy centralnej są znikome. Stąd pochodzi rodzina Osamy bin Ladena, który wciąż ma w Jemenie wielu zwolenników. W grudniu, chcąc ułagodzić Amerykanów, Saleh wysłał lotnictwo i znaczne oddziały wojskowe, aby ujęły al-Harthiego. W zaciętej walce z bojownikami klanowymi zginęło 18 żołnierzy, a domniemany herszt Al Kaidy pozostał nieuchwytny. Po tej kompromitacji przywódca z Sany zgodził się przyjąć kilkuset amerykańskich komandosów, którzy szkolą jemeńskich żołnierzy. Nakazał też aresztować ponad 80 domniemanych aktywistów Al Kaidy. Nie ma wątpliwości, że atak na Abu Alego CIA przeprowadziła przy pomocy jemeńskich służb specjalnych. Prezydent Saleh jednak zdaje sobie sprawę, że jeśli zbyt otwarcie zaangażuje się po stronie Waszyngtonu, napotka opór szerokich kręgów narodu. Szejk Abdal Ahmar, przywódca najpotężniejszego plemienia kraju, Haszidów, ostrzega: „Jeśli amerykańscy żołnierze przyjdą do nas, Jemen ich pożre. Jeśli USA rozpoczną wojnę z Irakiem, cały arabski kraj stanie się bazą Al Kaidy”.   Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 45/2002

Kategorie: Świat