Cienka małżeńska linia

Cienka małżeńska linia

Małżeństwo można ocalić, jeżeli zostaną zachowane proporcje między tym co okropne, a tym co cudowne. Okropieństwa muszą być w każdym związku On Terror higieny Żona prasuje i składa potem ubrania w kosteczkę, doskonale symetryczne są te jej kosteczki. Nigdy bym tak nie potrafił. Mnie pewnie też kiedyś tak złoży. I amen. Lubi prasować. Prasuje niemal wszystko, nawet majtki. Chciała to zrobić mojej bieliźnie, upierałem się: – Po co prasować majtki? Spojrzała na mnie z pogardą, jak na chama. – Z powodów higienicznych. Dla każdego normalnego człowieka to oczywiste, równie oczywiste, że ty tego nie rozumiesz. Szczególnie krocze trzeba starannie wyparzyć. Parzenie krocza? Coś okropnego. (…) Terror higieny okazał się bezwzględny i trwały. Mycie rąk było podstawą przetrwania naszej rodziny. (…) Żona tak się boi bakterii, że walczy z nimi też w nocy, dlatego krochmali pościel. Nie znoszę usztywnionej. Z powodu tego krochmalu zapachniało u nas po raz pierwszy rozwodem. (…) Skończyło się na dwóch osobnych łóżkach, podobno z powodu mojego chrapania i oglądania telewizji do późna. Prawdziwym powodem był krochmal. I jej rosnąca niechęć do seksu. Lęk przed bakteriami jest częścią lęku ogólnego, odruchu myślenia: „Świat jest potwornie groźny, szczególnie zagrożone są dzieci, wszędzie czai się ukryty wróg, bakterie są najgorsze, gdyż niewidoczne i podstępne”. Kwiaty Dla mnie kwiaty są za piękne, za doskonałe, szczególnie róże, rzygać mi się chce na ich widok. Nie znoszę kwiatów ciętych, to zwłoki. Płatki są gładkie jak skóra pięknych kobiet, która za chwilę ściemnieje i się pomarszczy. Gnijące sterty kwiatów na cmentarzach mówią o nas wiele, jeśli nie wszystko. Żona za to uwielbia kwiaty. Dlatego dawniej, wbrew sobie, dawałem jej kwiaty za grzechy popełnione i niepopełnione, także za te, których nie zna. Kwiatami się podlizywałem. Skończyła się jednak epoka przeprosin. Żona tak się wyjałowiła w stosunku do mnie, że nie używa słów „przepraszam” ani „dziękuję”. Po uśmierceniu słów znikają uczucia, które za nimi stały. Wedle żony, mam tak ciężkie grzechy na sumieniu, że utraciłem dożywotnio prawa obywatelskie, między innymi do zwrotów grzecznościowych. To ja powinienem ją przepraszać do końca swoich dni. Spisane będą czyny i rozmowy Nie zapomnę, jak przed laty synek patrzył wielkimi, przerażonymi oczami na mamę, która próbuje oberwać tacie uszy. Ciekawe, skąd brała się ta często ponawiana agresja wobec moich uszu? Od tego pewnie zaczyna się obdzieranie człowieka żywcem ze skóry, praktykowane przez dzikich. A kiedyś nawet lwy i tygrysy podchodziły do niej, łasiły się. Teraz bałyby się podejść. Dokumentowałem nasze pola bitewne, fotografowałem bałagan w domu. Podobnie swoje naderwane uszy i krwawe bruzdy na policzkach. Rejestrowałem na dyktafonie i odsłuchiwałem kłótnie. To ja, to ona, to my? Nie do wiary. (…) Do strasznych rzeczy prowadzą czasami głupstwa, potem tylko jest następstwo zdarzeń, jakby kręgiel przewracał kręgiel. Tego piątkowego wieczoru spotkaliśmy się w kuchni. Przyszła w szlafroku babuni i w poczciwych kapciach z pomponem, rozdrażniona jednak i groźna. – Gdzie jest śmietana? Stała tu! – Jeśli myślisz o tej resztce, to zjadłem – mówię niepewnie. – Myślałem, że do wyrzucenia. – Śmietanę odłożyłam do zupy na jutro – ręce jej się trzęsą. – Pożerasz bezmyślnie, co zobaczysz, dlatego dostałeś brzucha. I co ja teraz zrobię?! Boję się jej, naprawdę się boję. Żołądek mam jak granat. Chwytam kubek, trzecim okiem widzę, to mój ulubiony, więc zamieniam go na miskę i rzucam nią z wielką mocą w zlewozmywak, by zminimalizować szkody. Rozsypuje się z krzykiem. Zamiast rozbić żonę, rozbijam miskę. Mam ostatnio skłonność do tłuczenia naczyń, co zapewne świadczy o sile żeńskiej części mojej natury. Co zrobi żona? Zachowuje się samobójczo. Rozczapierza łapę i kieruje ją ku mojej twarzy. Celuje w oczy, zwyczajem wszystkich kotów i syczy. – To była ulubiona miseczka naszej córki. Pazury wysuwają się jej z palców. Zbliża się i patrzy z nienawiścią. (…) Odwraca się z pogardą, jak gdyby nigdy nic siada tyłem i bierze się do przerwanej konsumpcji. Jak ona może jeść w takiej sytuacji? To nie ja… to ktoś we mnie podchodzi i zakłada jej od tyłu dźwignię, zaciska dość mocno, by mogła się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 24/2015

Kategorie: Książki