Policji i prokuraturze nie udało się wykryć sprawców niemal żadnego z kilkunastu rasistowskich i ksenofobicznych ataków, do jakich doszło w Białymstoku Przez lata trwało przekonanie, że ziemi podlaskiej przysługuje swoisty bonus, wywodzący się z tradycji Rzeczypospolitej Obojga Narodów, która miała być tworem pozbawionym pewnej konstytutywnej cechy Polaków, mianowicie nietolerancji. Tak to przedstawiano powszechnie, a w ostatnich latach tolerancja trafiła na sztandary województwa podlaskiego. Obszar ten miał wiele problemów, niełatwych do rozwiązania, gdyż wiadomo – zapóźnienia, Polska B i te rzeczy… Nawet mimo płynących tu szerokim strumieniem i nieźle wykorzystywanych środków unijnych nie malał dystans rozwojowy do innych części kraju. W tych to okolicznościach wyróżnikiem, ową differentia specifica, stała się tolerancja. Wiele z tego dla dynamiki rozwoju regionu nie wynikało, na dobrobyt udawało się to zamieniać nader umiarkowanie, ale była podstawa do szukania tożsamości, pewnej zbiorowej satysfakcji tutejszej społeczności. Było to także trendy w debacie publicznej, stało się swoistym stemplem akceptowanym i szanowanym w kraju i świecie, a kolejne strategie rozwoju podkreślały ją jako jeden z kilku filarów rozwojowych. Nic dziwnego. Tu właśnie zachowało się szczególne bogactwo narodowościowe i kulturowe. Oprócz Polaków, którzy rzecz jasna dominują, w wielkich populacjach, liczonych na setki tysięcy, mieszkają tu Białorusini, Litwini, Rosjanie, Ukraińcy, Romowie, a nawet Tatarzy. Wyznań też kilka – katolicy, prawosławni i muzułmanie. Ciekawe, że żadna z tych różnorodności nie może sobie przypisać tytułu głównego, prastarego gospodarza tej ziemi. Przez pół tysiąca lat kształtuje się tu etnos białorusko-prawosławny, od kilkuset lat, co najmniej od czasów wiedeńskiej wiktorii Sobieskiego, uszlachceni Tatarzy zachowują swoje obyczaje i wiarę. Litwini są tu od zawsze. Nikt nie jest napływowy. No i są Żydzi, choć raczej – byli. Znaczna część przedwojennej populacji, w niektórych miasteczkach przeważająca, była wyznania mojżeszowego. Nic dziwnego, że właśnie w Białymstoku, gdzie na ulicy słychać było na równi rosyjski, białoruski, niemiecki, polski i jeszcze jakiś „tutejszy”, tu urodzony Żyd, dr Ludwik Zamenhof, skonstruował język esperanto jako esencję myślenia o posługiwaniu się jedną mową w tej białostockiej, a potem już światowej wieży Babel. Ku porozumieniu. Każda z tych nacji ma swoje znaki i symbole, zabytki, przekaz tradycji. Jedynie po Żydach pozostały ślady milczenia. Ich już nie ma, a do owych śladów należy pomnik w Jedwabnem, gdzie zbiorowo wymordowano (nie żadni tam Niemcy czy Sowieci, ale brała w tym udział niemała grupa najszczerszych Polaków) kilkuset sąsiadów. Także w Radziłowie, Szczuczynie i w wielu jeszcze miejscach. – Bardzo trudno jest odpowiedzieć na pytanie, dlaczego właśnie w Białymstoku, mieście zróżnicowanym kulturowo, mieście katolików, prawosławnych i muzułmanów, Polaków, Białorusinów, Ukraińców, Rosjan, Litwinów, Romów i Tatarów, mieście o bogatych, nierzadko konfliktowych, tradycjach międzyetnicznego współżycia do czasów II wojny światowej Polaków i Żydów, od kilku przynajmniej lat przejawiają się postawy przemocy wobec cudzoziemców – zastanawia się prof. Andrzej Sadowski, kierownik Katedry Socjologii Wielokulturowości Uniwersytetu w Białymstoku, który od wielu lat prowadzi badania na tym terenie. Jednocześnie stanowczo broni mieszkańców Białegostoku przed stygmatyzowaniem ich jako ksenofobów. Widzi więcej smutnych barw w tym obrazie, niekoniecznie dotyczących tylko tego regionu. Z brunatnej księgi Zdarzenia z ostatnich lat przyniosły wiele pytań, które wymagają odpowiedzi. Najświeższe, sprzed kilkunastu dni, to podpalenie nocą w wielkim osiedlu drzwi mieszkania polsko-hinduskiego małżeństwa. Cud, że budynek nie stał się wielkim, tragicznym fajerwerkiem. Wcześniej w tym samym osiedlu, w bardzo podobny sposób podpalono mieszkanie żyjących tu legalnie Czeczenów. Brunatna księga jest bardzo obszerna – parszywe napisy na synagodze w Orli, zniszczone dwujęzyczne, białorusko-polskie tablice miejscowości w gminie Orla, tablice polsko-litewskie w rejonie Sejn, zbezczeszczony pomnik w Jedwabnem (że ponoć „byli łatwopalni” ci, których prochy kryje tamta ziemia), próba podpalenia ośrodka kultury muzułmańskiej. Nie wspominam o wzbudzających emocje napisach „Żydzi do gazu” na ścianach budynków w Białymstoku. Do księgi tej dopisać trzeba też atak na skit ojca Gabriela, który porzucił prominentne funkcje Kościoła prawosławnego i postanowił oddawać się medytacjom w swej pustelni. A do tego dziesiątki innych zdarzeń, napadów, zastraszeń wobec obcokrajowców i tutejszych „innych”. We wrześniu 2011 r. przez Białystok przeszedł Marsz
Tagi:
Zbigniew Krzywicki









