Co krępuje naszą gospodarkę

Co krępuje naszą gospodarkę

W Polsce konkretne programy gospodarcze zastąpiono deklaracjami polityków Tendencje rozwojowe dające się zauważyć w polskiej gospodarce są bez wątpienia prawdziwe, a przypuszczenie, że gospodarka polska będzie się miała coraz lepiej – z pewnością uzasadnione. Mamy do czynienia z poprawą wyników gospodarczych: zapoczątkowany został wzrost gospodarczy, mimo iż w skali globalnej nie obserwujemy tak znacznej poprawy koniunktury, która mogłaby pociągnąć polską gospodarkę i wpłynąć na przyspieszenie tempa wzrostu. Istotnym faktem jest spadek inflacji, a właściwie ustabilizowanie jej na minimalnym poziomie. W całym ostatnim okresie rósł eksport, co pozwala spojrzeć z nadzieją na szanse włączenia Polski w jednolity rynek Unii Europejskiej, oznaczający także zmianę warunków wymiany z krajami trzecimi, niebędącymi członkiem UE (Polska musi przyjąć wspólną taryfę celną UE wobec tych krajów). Pozostaje jednak szereg zjawisk negatywnych, które utrzymują się w polskiej gospodarce, a które – jak myślę – odgrywają znaczącą rolę w „utrzymywaniu na uwięzi” tempa wzrostu polskiej gospodarki. Najważniejsza kwestia to generalny wniosek wypływający z wszelkiego typu analiz, raportów, ocen i – niestety – programów, mówiący o powolnym wzroście, wadach struktury gospodarki i niesprawności jej wielu sektorów, jak również zapewniający o zbliżającej się poprawie. Nie ma ani jednego rządowego dokumentu, który przyczyny „słabnącego wzrostu gospodarczego” rozłożyłby na czynniki pierwsze i podparł je operacyjnym programem naprawczym, odpowiadającym na pytania: kto, co i jak (za jakie pieniądze i przy pomocy jakich partnerów) powinien uczynić, aby w tej konkretnej kwestii poprawić sytuację. Zamiast tego jesteśmy świadkami ciągłych dyskusji o tym, iż Rada Polityki Pieniężnej nie podejmuje właściwych decyzji. Jest faktem, że pieniądz jest w Polsce drogi i trudny. Ale jest też faktem, że na całym świecie rządy, które odpowiadają za rozwój i tworzenie mechanizmów przyspieszających powstawanie nowych miejsc pracy, domagają się od banków centralnych ułatwień w realizacji tej polityki w postaci dopływu łatwiejszego pieniądza. I jest faktem, że w całym cywilizowanym świecie konflikty między bankami centralnymi a rządami rozwiązywane są w trybie dyskretnych konsultacji. Oczywiste jest też, że istnieje ścisły związek pomiędzy zachowaniami banków w więziach z biznesem i wysokością deficytu budżetowego. Możliwość uczestniczenia – na atrakcyjnych warunkach – w wykupie rządowych papierów wartościowych osłabia zainteresowanie kredytowaniem rozwoju przedsiębiorstw. Stąd przy konstatacji odnośnie polityki pieniężnej – trzeba pamiętać o wszystkich związkach pieniądza z gospodarką. Oczywiście najlepiej, gdy polityka pieniężna, za którą odpowiada bank centralny, jest spójna z polityką fiskalną, za którą odpowiada rząd. Tego jednak nie osiąga się przez publiczną krytykę. Od lat mankamentem polskiej polityki gospodarczej pozostaje brak naprawczych programów operacyjnych, wspieranych ze środków publicznych, a mających na celu pomoc odpowiednim beneficjentom w dostosowaniu do zmian na rynku. Poprawa konkurencyjności musi się dokonać przez dostosowanie do wymagań zmieniającej się gospodarki. Te dostosowania w sposób rozsądny wspiera się z pieniędzy publicznych. W sposób rozsądny, to znaczy, podpierając zdolność do konkurowania, a nie stwarzając poszczególnym branżom, przedsiębiorstwom czy gospodarstwom rolnym uprzywilejowaną pozycję na rynku. Konstatacja, że „obecna struktura gospodarki wykazuje w dalszym ciągu wiele negatywnych cech” rozstrzyga o dwóch kwestiach: * po pierwsze, że te struktury nie naprawią się same, a „automatyczne” działanie jakiegokolwiek mechanizmu czy życzeń wynikających z poprawy sytuacji makroekonomicznej nie będzie miało miejsca; * po drugie, że wszelkiego typu dokumenty diagnozujące sytuację są martwe bez jednoczesnych załączników: kto, co i jak powinien zrobić, aby sytuację poprawić. Dokument pt. „Tendencje zmian w polskiej gospodarce” aż prosi się o takie operacyjne programy, które u progu członkostwa w UE są w naszym zasięgu, w związku z uczestnictwem Polski w regionalnej polityce strukturalnej UE. Piszemy o złych strukturach gospodarczych, a przecież – operacyjnie – sprowadzają się one do źle wykorzystanego majątku produkcyjnego, niewłaściwie przygotowanej siły roboczej. Te zasoby są w konkretnych gminach, powiatach, województwach. To właśnie tam muszą powstać pomysły – jak zmieniać te zasoby, jak je lepiej wykorzystać, jak będzie rozwijał się region. A region rozwija się nie przez to, że dzieli otrzymane środki publiczne, ale dlatego, że przyciąga inwestorów tworzących nowe miejsca pracy, generuje produkty i usługi, które sprzedaje, zarabiając pieniądze. Mówimy o wysokim bezrobociu, o tym,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2003, 24/2003

Kategorie: Opinie