Co nas łączy?

Co nas łączy?

Jedną z najważniejszych polskich wartości jest tolerancja, o której należałoby pamiętać także w naszych wewnętrznych sporach. Tolerancja – antyteza fanatyzmu i zacietrzewienia. „Witaj maj, Trzeci Maj, dla Polaków błogi raj…”. Kwiecień upływa pod znakiem tego, co nas dzieli: konfliktu między dwiema partiami wodzowskimi – rządzącą PO i opozycyjnym PiS. Może jednak maj z beatyfikacją Jana Pawła II i rocznicą konstytucji wpłynie na poprawę nastrojów i uśmierzenie zwaśnionych rywali? W znakomitym, niezbyt reklamowanym filmie dokumentalnym pt. „Stan umysłu” (TVP 2, 10 kwietnia, godz. 19.00) ukazano nasilanie się tego sporu, reaktywowanego po krótkim okresie powszechnej żałoby, jaką społeczeństwo spontanicznie zareagowało na bezprecedensową katastrofę smoleńską. W „Stanie umysłu” padła opinia, że tylko cud może nas pojednać. Czy więc pozostaje nam jedynie tradycyjna modlitwa: „Słuchaj, Jezu, jak Cię błaga lud, słuchaj, słuchaj, uczyń z nami cud”? A może jednak w oczekiwaniu na interwencję sił nadprzyrodzonych warto się zastanowić, co nas – Polki i Polaków – mimo wszystko łączy? A łączy przynależność do wspólnoty kulturowej, ukształtowanej przez wieki pod wpływem różnych czynników – formalnym znakiem tej przynależności jest obywatelstwo polskie, które w pewnych sytuacjach nabiera szczególnego znaczenia. W istocie jednak ważniejsze są inne, konkretne spoiwa. Po pierwsze, wszyscy (prócz polonusów) mieszkamy „w polskiej ziemi” – na obszarze między Bugiem a Odrą, z jego umiarkowanym klimatem i urozmaiconym pejzażem, którego dyskretny urok nie zawsze doceniamy. Moja matka przed I wojną światową poznała w Paryżu Karola Radka (Sobelsohna), który powiedział jej kiedyś: „Czy pani sądzi, że wychowany nad Wisłą Żyd mniej kocha tę rzekę niż rdzenny Polak?”. O naszym położeniu geopolitycznym mówią granice: z Niemcami, Ukraińcami, Białorusinami, Rosjanami, Litwinami, Czechami, Słowakami. Nasze stosunki z tymi najbliższymi sąsiadami są różne, zależnie od zaszłości historycznych. Pamięć historyczna to jeden z głównych problemów, które nas dzielą. Nie ulega jednak wątpliwości, że dobre relacje ze wszystkimi bez wyjątku sąsiadami to conditio sine qua non naszego pomyślnego rozwoju oraz poczesnego miejsca w Unii Europejskiej. Nie zapominajmy, że Europa rozciąga się od Atlantyku po Ural! Dawno temu uznaliśmy się za przedmurze chrześcijaństwa, tym samym odmawiając wschodnim sąsiadom miana chrześcijan. A przecież to oni – podobnie jak Słowianie południowi – byli najbardziej narażeni na ataki niechrześcijan z Azji, co dotkliwie dało im się we znaki. I nie oni wymyślili inkwizycję… Skądinąd nie bardzo przyjmujemy do wiadomości, że faktycznie byliśmy zachodnim przedmurzem Słowiańszczyzny. I że Słowianie jako grupa etniczno-kulturowa różnią się od Germanów, którzy zdominowali Europę zachodnią. Mamy inne wady, inne zalety. Mnie zaś marzy się zjednoczona Europa jako stop zalet germańskich i słowiańskich, co musi iść w parze z uświadomieniem sobie samych wad i win… Jako tłumacz z francuskiego (język ten powstał na bazie łaciny zmieszanej z elementami germańskimi i celtyckimi) uświadomiłam sobie w pełni, jak dalece język wyraża mentalność tych, którzy się nim posługują. Erich Fromm podkreślał, że język jest depozytariuszem cech danej kultury (w szerokim sensie tego słowa). Dla polskiej wspólnoty język jest szczególnie ważny, bo po rozbiorach walnie przyczyniał się do poczucia jedności społeczeństwa, rozparcelowanego między trzy odmienne organizmy państwowe. Nasi najwybitniejsi pisarze w języku polskim sprawowali „rząd dusz” – analogicznego określenia nie ma chyba w żadnym innym języku. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. po polsku tworzyła plejada pisarzy, wśród których znalazła się spora grupa Polaków pochodzenia żydowskiego z Leśmianem i Tuwimem na czele. Temu drugiemu zawdzięczamy piękną formułę „Ojczyzna – polszczyzna”. Po 1945 r. w polskiej literaturze powstał chyba jedyny w Europie, a może i na świecie, „nurt chłopski”. Utwory najwybitniejszego przedstawiciela tego nurtu, Wiesława Myśliwskiego, tłumaczone są obecnie na języki „międzynarodowe” – angielski i francuski, oraz „narodowe” – izraelski i holenderski. Główne media o tym nie informują – dlaczego?… Polscy chłopi, odcięci od wiedzy, mówili różnymi gwarami – z językiem „powszechnym” stykali się głównie w kościele. Mszę do lat 60. XX w. odprawiano po łacinie, ale księża kazania wygłaszali po polsku, a wierni po polsku modlili się i śpiewali nabożne pieśni. W dobie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2011, 2011

Kategorie: Opinie