Coraz grubszy świat

Coraz grubszy świat

Epidemia otyłości dotarła do krajów dawnego Trzeciego Świata

Wbrew automatycznym skojarzeniom ten tekst nie będzie dotyczył bogatych społeczeństw półkuli północnej. Przynajmniej nie w całości. Przyzwyczailiśmy się bowiem mówić o epidemii otyłości w kontekście takich krajów jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy Włochy. Od dziesięcioleci słyszymy, że tzw. zachodni styl życia, polegający na siedzeniu przez wiele godzin przy biurku, pośpiesznym zjadaniu kalorycznych posiłków w biurowych stołówkach czy ulicznych barach oraz braku aktywności fizycznej, nieuchronnie prowadzi do nadmiaru kilogramów i wielu chorób z tym związanych. Z kolei skojarzenia z krajami Trzeciego Świata to głodujące dzieci ze wzdętymi brzuszkami, konwoje humanitarne ONZ, niedożywienie spowodowane kurczącymi się terenami odpowiednimi dla zwierząt hodowlanych. Co najmniej kilka razy w roku media bombardowały nas właśnie takimi obrazkami, zmieniały się tylko nazwy krajów: Sudan, Etiopia, Bangladesz, Wenezuela. Czas porzucić ten prosty podział, gdyż ma on niewiele wspólnego z prawdą. Epidemia otyłości dotarła do krajów dawnego Trzeciego Świata i wiele wskazuje, że będzie tam przybierać na sile.

Nowi liderzy otyłości

Najnowsze dane opublikowane przez renomowane pismo „The New England Journal of Medicine” są alarmujące. Osób kwalifikowanych jako otyłe jest już na świecie prawie 700 mln, z czego ponad 108 mln to dzieci. Nadwagę ma ponad połowa dorosłej populacji globu. Autorzy badania jako punktu odniesienia użyli danych z roku 1980 r. – porównanie z obecnymi wynikami pokazuje najlepiej, jak zastraszająco szybkie jest tempo tej epidemii. Aż w 73 krajach świata liczba osób otyłych podwoiła się w ciągu ostatnich 37 lat, powodując ok. 4 mln przedwczesnych zgonów związanych bezpośrednio z otyłością. Jeśli jednak przyjrzymy się danym nieco bardziej szczegółowo, zobaczymy kolejne zaskakujące wyniki.

To nie w USA i Europie Zachodniej otyłość szerzy się najszybciej. Także nie w byłych krajach bloku wschodniego, które błyskawicznie przerzucając się na kapitalistyczną gospodarkę, przyjęły również zachodnie zwyczaje żywieniowe. Według badań amerykańskiego Narodowego Centrum Danych o Zdrowiu, opublikowanych niedawno przez „New York Timesa”, liczba osób otyłych w USA wzrosła od 1980 r. „zaledwie” 2,7 razy. Oczywiście jest to wynik tylko relatywnie niski – Amerykanie już w 1980 r. byli po prostu grubsi niż reszta świata. Dla porównania jednak wskaźnik ten dla Chin wynosi 7,7 razy, a dla jednego z szokujących liderów – Mali – aż 15,5 razy! Niewiele lepsze statystyki zaobserwować można w innych krajach rozwijających się, np. Brazylii, Indonezji, Gabonie czy Kamerunie. Otyłość dawno przestała być problemem wyłącznie bogatych.

Tuczące koncerny

Przyczyn tej epidemii jest wiele. Szkodliwa dieta na pewno jest ogromnym problemem, ale siedzący tryb życia czy nawet uwarunkowania genetyczne równie mocno przyczyniają się do wzrostu liczby osób z nadwagą. Nie ulega jednak wątpliwości, że największym winowajcą jest przetworzone jedzenie, pochodzące od światowych gigantów przemysłu spożywczego. Magazyn „Business Insider” doniósł kilkanaście dni temu, że aż 75% światowego rynku spożywczego pokrywa sprzedaż towarów przetworzonych, najczęściej zawierających dużo tłuszczu i ogromne ilości cukru. Prym wiodą giganci, tacy jak Nestlé czy PepsiCo. 10 największych firm spożywczych na świecie odpowiada według różnych szacunków za 15% (jak wynika z danych Banku Światowego) lub nawet 30% (według Światowej Organizacji Zdrowia) transakcji na światowym rynku.

Jeszcze niedawno te firmy były dalekie od monopolu na rynkach krajów rozwijających się. W wielu z nich – jak chociażby w Afryce Subsaharyjskiej czy niektórych krajach Zatoki Perskiej – w ogóle nie były obecne. Dzisiaj zmienia się to dość radykalnie. Kraje Południa padają ofiarą specyficznej odmiany globalizacji, czyli upowszechnienia się taniej żywności. Największym bowiem atutem Nestlé czy PepsiCo jest fakt, że ich produkty wytwarzane są masowo, co czyni je nieporównywalnie tańszymi niż większość lokalnych, nawet krajowych marek w tych regionach globu. Stopniowe bogacenie się byłych republik Trzeciego Świata spowodowało rozrost ich rynku i wzrost konsumpcji, przez co stały się one atrakcyjnym celem dla światowych liderów. Tanie, niskiej jakości produkty spożywcze, zwłaszcza słodycze i gotowe dania, są dzisiaj tak samo łatwo dostępne w waszyngtońskim Wal-Marcie, jak i w osiedlowym sklepie w Dżakarcie.

Nie jest też tajemnicą, że koncerny te otrzymały wydatną pomoc w swojej ekspansji ze strony rządów i organizacji międzynarodowych, ze wspomnianym już Bankiem Światowym na czele. Nie trzeba zresztą jechać do Kamerunu czy Brazylii, żeby się o tym przekonać. Kilka lat temu nawet przez Polskę przetoczyła się fala doniesień prasowych o tym, jak to Bank Światowy miał udzielać wsparcia finansowego sieciom handlowym, takim jak Lidl czy Kaufland, które dzięki temu miały zaopatrywać rynki dawnych krajów komunistycznych w tanie produkty spożywcze. Innym znanym beneficjentem współpracy z politykami jest Nestlé. Koncern wielokrotnie udostępniał zapasy swoich produktów, m.in. mleka w proszku, na potrzeby konwojów humanitarnych. Wiele tych darowizn było przekazywanych w zamian za preferencyjny dostęp do rynków Afryki czy Azji Południowo-Wschodniej, o czym pisali chociażby znakomity reporter „New York Timesa” Nicholas Kristof, a w Polsce m.in. Adam Leszczyński.

Samba z nadwagą

Doskonałym studium zjawisk związanych z epidemią otyłości jest Brazylia – kraj jeszcze kilka lat temu określany mianem nowego tygrysa Południa, symbol sukcesu postkolonialnej gospodarki. Jednym z największych osiągnięć tamtejszych rządów, głównie za czasów prezydencji Inácia Luli da Silvy, była systemowa walka z ubóstwem i niedożywieniem. Dzięki znanym na całym świecie rządowym programom wsparcia i bonom żywnościowym, takim jak Bolsa Familia czy Fome Zero, od 2003 r. ze skrajnego ubóstwa udało się wyciągnąć aż 36 mln Brazylijczyków. Miało to jednak swoją cenę. Poprawa jakości życia i łatwy dostęp do masowo produkowanego jedzenia spowodowały, że dziś aż 57% populacji Brazylii ma nadwagę, a przeszło 20% mieszkańców jest otyłych – donosił kilka tygodni temu „Washington Post”. Carlos Monteiro, profesor zdrowia publicznego z Uniwersytetu w São Paulo, zwraca uwagę, że bum ekonomiczny spowodował niejako dwutorowe rozwarstwienie w zwyczajach żywieniowych Brazylijczyków.

Ci mieszkający wciąż na wsiach jedzą skromnie, często za mało, podczas gdy osoby z dużych ośrodków miejskich, również z faweli i slamsów, są niemal uzależnione od wysokokalorycznego śmieciowego jedzenia. Potwierdzają to wypowiedzi zwykłych Brazylijczyków. Celene da Silva, właścicielka niewielkiego sklepu spożywczego w Rio de Janeiro, opowiedziała niedawno reporterom „New York Timesa”, że zdecydowanie najpopularniejszymi produktami w jej kiosku są słodkie batony, zawierające w pojedynczym opakowaniu nawet 80% zalecanej dziennej dawki cukru dla dziecka lub nastolatka. Prof. Monteiro podkreśla, że szybko postępująca ekspansja tego typu produktów doprowadziła nie tylko do epidemii otyłości czy wzrostu zachorowań na cukrzycę, ale również do niespotykanego wcześniej zjawiska tzw. ukrytego niedożywienia. Dotyczy ono osób, których waga ciała jest zbyt wysoka, ale monotonna, szkodliwa dieta, oparta najczęściej na węglowodanach daje objawy podobne do wygłodzenia. Organizmowi nie dostarcza się witamin i ważnych składników odżywczych, przez co np. kości czy system immunologiczny są w niewiele lepszym stanie niż u osoby mocno niedożywionej.

Prognozy na najbliższe dekady są jeszcze gorsze. Trend dominacji największych światowych korporacji spożywczych raczej się nie odwróci, zwłaszcza że konsumpcja w krajach byłego Trzeciego Świata będzie się zwiększać. Sporym problemem są też zmiany klimatyczne. Postępujące pustynnienie obszarów hodowlanych mocno ograniczy wewnętrzną produkcję żywności, głównie w Afryce, przez co mieszkańcy tych krajów zwrócą się jeszcze bardziej w kierunku żywności przetworzonej. Do wzrostu liczby otyłych przyczynią się też zapewne inne trendy globalne, np. postępujące wyludnianie się wsi i masowa migracja do miast. Niektóre rządy, jak chociażby brazylijski, starają się walczyć z otyłością, zamieniając wsparcie gotówkowe na bony na zdrowe posiłki. To jednak tylko kropla w morzu potrzeb.

Wydanie: 2017, 40/2017

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy