Cudowny powrót Madonny

Cudowny powrót Madonny

Kłopoty z łupem czy nagłe nawrócenie grzesznika? We Włocławku zdarzyła się rzecz niebywała: złodzieje oddali średniowieczną rzeźbę skradzioną w sylwestrową noc z wiejskiego kościółka. Policja twierdzi, że włamywacze nie potrafili sprzedać łupu. Proboszcz nie wyklucza cudownego nawrócenia rabusiów. – Myślałem, że to żart – wspomina oficer dyżurny Komendy Miejskiej we Włocławku. – Wieczorem nieznajomy głos w słuchawce poinformował, że w śmietniku przy Kilińskiego leży rzeźba, skradziona z kościoła w Orlu. Na miejsce pojechał radiowóz. Informator nie kłamał. W rogu śmietnika, w czarnej, foliowej torbie, leżała figurka Madonny Tronującej z Dzieciątkiem – XIV-wiecznej rzeźby, której bez skutku szukała policja w kraju i Interpol. Milenijna kradzież Orle to nieduża wieś przy drodze z Topólki do powiatowego Radziejowa. Po prawej stronie drogi kościółek pod wezwaniem św. Doroty. Stoi tu od ponad 200 lat. W bocznej nawie, wysoko, prawie pod sufitem, drewniana figurka Madonny Tronującej z Dzieciątkiem. Prawdziwy rarytas. – To było w pierwszy dzień nowego tysiąclecia – relacjonuje proboszcz, Tadeusz Stefaniak. – Kościelny otworzył drzwi przed poranną mszą. Niczego nie zauważył. Ja spostrzegłem od razu – Madonna zniknęła! Złodzieje nie mieli trudnej roboty. Kościół bez żadnych zabezpieczeń. Okna bez krat, w drzwiach najprostsze zamki. Rabusie wybili szybę w przybudówce. Odkręcili śruby, którymi do ściany przytwierdzona była gruba deska z figurką. Nie zostawili żadnych śladów. Rzeźba była, na szczęście, doskonale opisana. Zdjęcie Madonny i szczegółowy opis trafiły do wszystkich komend policji w kraju, na przejścia graniczne, do polskich placówek dyplomatycznych. O kradzieży poinformowano nawet Interpol. Trzy-miesięczne poszukiwania nie dały jednak rezultatów. Na zamówienie? – Nie twierdzę, że była to kradzież na zlecenie konkretnego nabywcy, bo w Polsce czarny rynek handlu tego rodzaju dziełami praktycznie nie istnieje – twierdzi szef włocławskiej delegatury Państwowej Służby Ochrony Zabytków, Grzegorz Budnik. – Złodziejom trudno byłoby też wywieźć rzeźbę za granicę. To prawdziwy unikat. Jedyna w tej części kraju przedstawicielka nurtu tzw. Madonn na lwach. Datujemy ją na czas około roku 1370. Jest wyjątkowo piękna i cenna. Zachowały się nawet ślady oryginalnej, pierwotnej polichromii. Złodzieje wiedzieli, po co przyszli. W centralnym punkcie ołtarza stała inna rzeźba. Sporo młodsza, późnogotycka Madonna z Dzieciątkiem. Laikowi na pewno wydałaby się atrakcyjniejszym łupem. Nawet na nią nie spojrzeli! Z drugiej strony historyczny opis kościoła, ze zdjęciami, można znaleźć w wielu przewodnikach i folderach. Prawdopodobnie to byli “amatorzy po krótkim kursie” – kończy konserwator. Nikt nie wyceniał Madonny z Orla. Nigdy nie mała być przedmiotem sprzedaży. Nie była też ubezpieczona. Policja chciała znać choć szacunkową kwotę, niezbędną na potrzeby śledztwa. – Skontaktowaliśmy się z jedną z pracowni w Krakowie – – wspomina zastępca szefa policji w Radziejowie, Andrzej Piasecki. – Swoją prowizję określili na 3% oszacowanej wartości Madonny. Zasugerowali jednak, że dzieła nie wycenią na mniej niż 500 tys. zł. Ich honorarium byłoby równe miesięcznym wydatkom na benzynę do radiowozów w całym powiecie. Odstąpiliśmy od wyceny. Mogli ją spalić! – To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu! W sobotę rano telefon z komendy: Madonna się znalazła! – ksiądz Stefaniak nie chciał uwierzyć. Figurę zobaczył dopiero w poniedziałek, 19 marca. Pojechał razem z kościelnym. Policja uznała, że człowiek, który od półwieku codziennie ją oglądał, będzie najlepszym ekspertem. Ta sama! Nie zniszczona! – Bałem się, że złodzieje uszkodzą Panią. To cud, że wróciła cała. Zwykli rabusie, a docenili dzieło. Pan ich natchnął… – Nie podzielam entuzjazmu księdza – komendant Piasecki jest zawodowo sceptyczny. – Złodzieje właściwie ocenili swoją sytuację. Doszli do wniosku, że rzeźby w Polsce nie sprzedadzą. To raczej amatorzy bez zagranicznych kontaktów. Wiedzieli, że jeśli wpadną z figurą, to już po nich. Mogli w zwrocie łupu szukać okoliczności łagodzących. Obliczyli, że bardziej im się opłaca rzeźbę oddać, niż zniszczyć. Nie mogę o tym szerzej mówić, ale pętla zaczęła się zacieśniać. Złapiemy ich prędzej czy później… Odnalezienie Madonny przecież nie kończy sprawy. Potrzeba jeszcze do tego wykrycia sprawców. Zadecydują parafianie Zgodnie z polskim prawem, figura wróci do właściciela, czyli parafii w Orlu. Wieś szykuje jej uroczyste przyjęcie. W najbliższą niedzielę odbędzie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2001, 2001

Kategorie: Kraj