Partie lewicy

Partie lewicy

Najsłabsze ogniwa

Czy lewica w Polsce umiera? Gdyby przeczytać komentarze po wyborach samorządowych, odpowiedź brzmiałaby jednoznacznie: tak, umiera. Niedługo ogłosi swój koniec. A w zasadzie nie musi niczego ogłaszać, bo sami o niej zapomnimy. Taki jest ton mediów zakochanych w Platformie i Donaldzie Tusku: oto zostanie odesłany w niebyt niekochany koalicjant. Spełnia się „oczywistość”, że miejsca na polskiej scenie politycznej dla lewicy nie ma. A jeżeli jest, to pod skrzydłami Koalicji Obywatelskiej. 

Nominujmy to myślenie do kategorii politycznego chciejstwa roku. I zapytajmy jeszcze raz: co jest z tą lewicą? Przecież 6,32% głosów, które otrzymała w wyborach do sejmików wojewódzkich, to kartka nawet nie żółta, ale czerwona. Dlaczego tak się dzieje? Za co ta kartka?

Skąd się bierze kolejna wyborcza porażka? Bo 15 października też była porażka, 8,61% oznacza bardzo słaby rezultat, to 23 posłów mniej. 

Jak to wytłumaczyć? Analitycy i publicyści najczęściej wyjaśniają to w ten sposób, że lewica wpadła między PiS a PO i nie potrafi sobie z tym poradzić. Bo PiS zabrało jej wątki socjalne, a Platforma obyczajowe. Takie tłumaczenia czyta się od lat. Ale czy mają one sens?

Trzecia Droga także jest między PO a PiS i, szczerze mówiąc, naprawdę trzeba się naprzyglądać, żeby znaleźć elementy, które w sposób oczywisty odróżniają ją od Platformy i od PiS. Konfederacja z kolei zbudowała się na prawo od PiS i również potrafiła wyrąbać sobie miejsce na scenie politycznej, zbudować swój elektorat. 

Kłopotów lewicy nie sposób więc wytłumaczyć kwestiami programowymi, tym, że w pewnych sprawach jest za blisko z PO, a w innych z PiS. Bo inni też są blisko, a dają sobie radę. Coś innego tu odgrywa rolę. Co?

Po pierwsze – kadry, po drugie – kierownicze

Odpowiedzmy na to pytanie od razu, pomijając konieczne, ale pewnie nużące tłumaczenia: bo ekipa rządząca Nową Lewicą jest słabej jakości. Słabo gra w politykę, wypuszcza z rąk okazje, popełnia błędy i, co gorsza, zupełnie na nich się nie uczy.

Kadry w tej bitwie decydują, i to kadry na samej górze.

Innymi słowy, problemem dzisiejszej lewicy nie jest elektorat – bo on istnieje. Ba! Nawet rośnie. Nie są pieniądze – bo ustawa o partiach politycznych je gwarantuje. Nie jest brak programu – bo to, co lewica produkuje, mieści się w „programowej średniej” polskich partii politycznych. Mniej więcej wiadomo, o co im chodzi. 

Problemem polskiej lewicy są liderzy, którym brakuje ochoty, talentu i wiedzy, by kierować średniej wielkości partią. Którzy pchają ją w dół i na dodatek nie potrafią znaleźć kontaktu z wyborcami.

Tak bowiem w Polsce jest, że scena polityczna stanowi arenę walk samców alfa. Elektoraty, interesy grupowe, poglądy – owszem, są ważne, ale przez tych dominatorów używane dość swobodnie, w charakterze poręcznych narzędzi.

Możemy się krzywić na ten stan rzeczy, ale… Spójrzmy na Platformę Obywatelską. Jaki jest jej program? Te 100 konkretów na 100 dni, przykładnie odłożone na bok po zdobyciu władzy? Elektorat? Nie sądzę, by wiele się różnił od elektoratu premiera Leszka Millera z roku 1997. Za to wiemy wszyscy, że los PO zależy od Donalda Tuska i jego formy. Gdy wyjechał do Brukseli, Platforma zaczęła zjazd w dół. W pewnym momencie, już za czasów Borysa Budki, stała się partią kilkunastoprocentową, zupełnie nieporadną. A ów rzekomo twardy platformerski elektorat szukał swoich liderów gdzie indziej. Powrót Tuska do polskiej polityki zmienił tę sytuację, PO odzyskała wigor i skuteczność.

Jeszcze dobitniej rolę lidera widać, gdy spojrzymy na prawą stronę sceny. Przez lata cała polska prawica była rozbita i skłócona, co dawało asumpt do różnych dowcipów. Jarosław Kaczyński po tej scenie raczej się błąkał, niż nią zarządzał. Jego pierwsza partia, Porozumienie Centrum, miała być chadecka i skierowana do klasy średniej, niekościelna. Podobnie na początku plasowane było PiS, Kaczyński skłaniał się ku rozmaitym grupom przedsiębiorców, a o Donaldzie Tusku pogardliwie mówił, że jest z podwórka. I proszę, jak to wszystko się zmieniło! Kaczyński wyciągnął wnioski z porażek, wykorzystał okazje, które się pojawiły, krok po kroku zbudował wielką partię. Potrafił pozbierać ludzi prawicy, połączyć w jedno różne nurty, znaleźć swój elektorat, no i – co najważniejsze – grać na wielu fortepianach.

Na tym tle polityczna lewica jawi się jako towarzystwo, które nie za bardzo zdaje sobie sprawę, gdzie się znajduje i w jakiej uczestniczy grze. Na dodatek jest trójgłowa. 

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 17/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty

r.walenciak@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Tomasz Jastrzębowski/REPORTER

Wydanie: 17/2024, 2024

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Anonim
    Anonim 22 kwietnia, 2024, 13:52

    Tzw. Lewica została zawłaszczona przez ludzi obcej narodowości wrogich Polakom. To było zaplanowane jako jeden z elementów programu niszczenia Polski.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy