Ile Kaczyńskiego w PiS, ile PiS w Kaczyńskim?

Ile Kaczyńskiego w PiS, ile PiS w Kaczyńskim?

Warszawa, 16.02.2020. Gala Czlowiek Roku Gazety Polskiej 2019; n/z Jaroslaw Kaczynski Tomasz Sakiewicz Mateusz Morawiecki Elzbieta Witek,Image: 499053797, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: Zbyszek Kaczmarek / Gazeta Polska / Forum

Czy Jarosław Kaczyński stworzył PiS, czy przeciwnie – to PiS ukształtowało Kaczyńskiego? Pytanie nie jest akademickie. Ono ma swoją wagę. Jeżeli bowiem uznamy, że to Kaczyński stworzył PiS, narzucił wielkiej partii swój sposób myślenia, postrzegania świata, zdejmiemy w jakimś stopniu z członków i sympatyków PiS, nie mówiąc o wyborcach, odium złych spraw i błędów, które ta formacja popełniła. Bo to nie oni – tylko on. Oni mogą być dobrzy, ale zostali omamieni, oszukani. Jeśli natomiast przyjmiemy, że jest wręcz przeciwnie – że Kaczyński, by być skuteczny w polityce, musiał się upodobnić do wyborców, myśleć jak oni, mówić jak oni, postępować jak oni, sytuacja będzie inna. Wówczas pisowskie skandale staną się błahe. Bo przecież Kaczyński nie robił nic nadzwyczajnego, taka jest Polska. To jak było? Spójrzmy na filary państwa PiS. Zastanówmy się, skąd się wzięły. Wtedy o odpowiedź będzie łatwiej. 1. Równi i równiejsi Rzecz wiadoma od zawsze – demokracja ma wadę. Górą są w niej lepiej wykształceni, zasobniejsi, mówiąc językiem ludu: bardziej wygadani i lepiej ustawieni, potrafiący wykorzystać mechanizm państwa. W sytuacjach kryzysu, przemian to oni radzą sobie lepiej, ofiarą padają wówczas ci z najmniejszymi zasobami – kulturowymi, finansowymi, społecznymi – bo nie wiedzą, jak działać, i nikt ich nie broni. Tak było w Polsce lat 90. (i w ogóle w byłych państwach socjalistycznych) i na tę przypadłość miał swoją receptę Kaczyński. Dokończenie solidarnościowej rewolucji. A kto miał ją dokończyć, rozbić stare struktury? Ludzie Kaczyńskiego. Ludwik Dorn sformułował nawet projekt grupy „tysiąca sprawiedliwych”, czyli tysiąca funkcjonariuszy państwa, którzy mieliby nadzwyczajne uprawnienia, byliby ponad prawem i działali w imię ludu. Nie wiem, czy zdawał sobie sprawę, że powtarza ideę zawartą w „Poemacie pedagogicznym” Antona Makarenki – tam także pojawiała się podobna grupa, ludzi uczciwych, wyjątkowych, pogromców nieuczciwości – byli to funkcjonariusze NKWD. Tak czy inaczej, tego już się nie dowiemy. Ważniejsze jest coś innego. Otóż Kaczyński stworzył opowieść, że w momencie przełomu pojawiła się grupa ludzi nieuczciwych, wywodząca się z dawnego aparatu PZPR, która wykorzystała nabyte umiejętności do zagrabienia części majątku narodowego. I teraz obowiązkiem stało się odebrać im Polskę. „Czyja Polska?!”, wołał 4 czerwca 1992 r. w Sejmie odwoływany premier Jan Olszewski. A Kaczyński opowiadał o spółkach nomenklaturowych. Potem zresztą do grona „nomenklatury”, do grona ludzi złych, dołączał kolejnych wrogów – WSI, byłych esbeków, „różowych”, czyli Unię Wolności, Donalda Tuska. Tę myśl powtórzy później, mówiąc, że Polskę trzeba odrobaczać, były marszałek Sejmu Marek Kuchciński na spotkaniu z wyborcami w Kraśniku. Tym odrobaczaniem jest wyrzucanie z funkcji, ze stanowisk ludzi Platformy, lewicy, PSL. Tę myśl, faszystowską przecież, mogliśmy usłyszeć również nie tak dawno z ust minister klimatu Anny Moskwy. Ona z kolei mówiła o ludziach, którym powinno się odbierać paszporty, bo za granicą źle mówią o Polsce (to znaczy o PiS, ale ona tego nie rozróżnia). Rezonowała zresztą w rytm zadawanych jej w tej sprawie pytań. Tak oto Kaczyński zaszczepił w PiS przekonanie, że wróg nie jest czegokolwiek godzien. 2. Brudna ścierka I nie dość, że nie jest czegokolwiek godzien, to jeszcze walka z tym wrogiem, choćby prowadzona nieuczciwymi metodami, jest słuszna. PiS ma prawo się bogacić, nawet w podejrzany sposób. Ludzie PiS mają prawo grać nie fair, nikt zresztą czystej gry od nich nie wymaga. Kaczyński opisał to co najmniej na dwa sposoby. W rozmowie z Teresą Torańską mówił, że „jakbyśmy grali uczciwie, to nic byśmy nie osiągnęli”. Innym razem tłumaczył, że brudną ścierką też można sprzątać. Te zasady to podstawa PiS. Brudna szmata? Kaczyński w polityce kadrowej kieruje się prostą zasadą użyteczności. Tak skompromitowane postacie jak Łukasz Mejza, Ryszard Czarnecki czy Dominik Tarczyński mogą się czuć bezkarne, bo służą PiS. Kaczyński może opowiadać, że PZPR i SB to największe zło – a jednocześnie wśród jego najważniejszych współpracowników mamy Kazimierza Kujdę, prokuratora Piotrowicza, panią Basię czy ambasadora Przyłębskiego. Kaczyński i jego ludzie mogą opowiadać, że byli inwigilowani w latach 90. przez grupę płk. Lesiaka, a zarazem aprobują podsłuchiwanie opozycji za pomocą zakupionego w Izraelu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2023, 2023

Kategorie: Kraj