Miloszević nie utrzymał supremacji Serbów na Bałkanach, bo zmienił się światowy układ sił W belgradzkim muzeum poświęconym Józefowi Broz-Ticie, twórcy Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii, zamkniętym od lat z powodu braku zwiedzających, grupka wiernych towarzyszy pożegnała jego niefortunnego następcę, Slobodana Miloszevicia. Zwłoki pochowano podczas prywatnej ceremonii 40 km od stolicy, w Pożarawacu, rodzinnym miasteczku byłego prezydenta. Były różne gesty rozpaczy ze strony jego zwolenników, ale nie doszło do wielkich manifestacji żałobnych serbskich nacjonalistów, zapowiadanych przez europejskie dzienniki. W ojczyźnie, w imię której popełnił zbrodnie wojenne w walce o zachowanie serbskiej dominacji na obszarze dawnej Jugosławii, jego odejście ledwie zauważono. Pierwszy w Europie w XXI stuleciu proces przywódcy politycznego oskarżonego o czystki etniczne nie zakończy się ogłoszeniem wyroku. 64-letni Miloszević, który ponosi największą winę za rozpętanie krwawych wojen bałkańskich lat 90. zmarł w nocy z 11 na 12 marca w celi wiezienia ONZ w Hadze. Był sądzony m.in. za wojnę w Bośni i Hercegowinie, która kosztowała życie ćwierć miliona osób, głównie muzułmanów, za trwające 43 miesiące oblężenie Sarajewa oraz za masakrę 8 tys. bośniackich muzułmanów w Srebrenicy. Po ciągnącym się cztery lata procesie, przerywanym przeszło 20-krotnie z powodu ataków nadciśnienia tętniczego u oskarżonego, Miloszević zmarł, gdy brakowało zaledwie kilku tygodni do ogłoszenia werdyktu. Nie ma do końca pewności, czy nie popełnił samobójstwa. Jego adwokat twierdzi, że został zamordowany. Sekcja zwłok wykazała, że zmarł „z przyczyn naturalnych”. W rodzinie Miloszevicia były skłonności samobójcze. Samobójstwo popełnił ojciec, teolog, a 10 lat po nim tak samo zmarła matka, aktywistka partyjna. Po obu stronach frontu Ławę oskarżonych przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym ds. zbrodni wojennych w byłej Jugosławii zajmie po Miloszeviciu człowiek oskarżony o popełnienie zbrodni po drugiej stronie frontu. Ujęty niedawno na Wyspach Kanaryjskich chorwacki 50-letni generał, Ante Gotovina, jest dla wielu, jeśli nie dla większości Chorwatów bohaterem walki o niepodległość. Akt oskarżenia mówi, że podczas operacji „Burza”, którą dowodził w 1995 r., odbijając z rąk Serbów tereny „Serbskiej Republiki Krainy” zabito na jego rozkaz co najmniej 150 cywilów, a 200 tys. mieszkańców tych ziem, zamieszkałych od trzech wieków przez Serbów, wygnał z ich domów. Zbrodnie Miloszevicia jako szefa państwa były nieporównanie większe. Lecz przywódcę politycznego Chorwatów i byłego pierwszego prezydenta niepodległej Chorwacji, skrajnego nacjonalistę Franja Tudźmana, znawca Bałkanów, hiszpański politolog prof. Carlos Taibo, nazywa „pod wieloma względami bratem bliźniakiem” Miloszevicia. „Gdyby żył dłużej – mówi – powinien stanąć przed tym samy trybunałem”. Kryzys Jugosławii – wielonarodowego państwa bałkańskiego stworzonego przez Titę, legendarnego przywódcę najsilniejszej w Europie partyzantki antyfaszystowskiej, rozpoczął się zaraz po jego śmierci. Miloszević, wyrachowany, zręczny demagog niepozbawiony talentu strategicznego, był typowym przedstawicielem aparatczykowskiej komunistycznej elity, opisanej w głośnej książce zatytułowanej „Nowa klasa”, którą napisał jugosłowiański dysydent, Milovan Dżilas. Miloszević wspiął się na najwyższy szczebel władzy, grając na nacjonalizmie Serbów. Społeczeństwo to popadało w coraz większą frustrację z powodu skutków kryzysu gospodarczego i szybkiej utraty dominującej pozycji w dawnej Jugosławii po śmierci Tity. Belgrad coraz bardziej nerwowo reagował na odradzanie się patriotyzmu i nacjonalizmu, szczególnie silnego w dwóch najbogatszych republikach federacji – Słowenii i Chorwacji, które zachęcane realnymi obietnicami zachodnich, zwłaszcza niemieckich inwestycji, dążyły do jak najszybszego oderwania się. Serbia wciąż dysponowała silną, acz niezbyt nowoczesną armią i ten atut postanowił wykorzystać Slobo, jak nazywali go nie bez afektu Serbowie. Krwawe tradycje Najkrótszą z czterech wojen bałkańskich Miloszevicia była jego wojna ze Słowenią. Kosztowała tylko kilkudziesięciu zabitych i zakończyła się szybkim ogłoszeniem niepodległości tego najmniejszego kraju dawnej Jugosławii w 1991 r. Wojna chorwacka trwała od 1991 do 1995 r. i pochłonęła dziesiątki tysięcy zabitych. Po obu stronach roznieciła skrajny nacjonalizm, podsycany przemówieniami Milosevicia z jednej strony i Tudźmana z drugiej. Pojawiły się symbole chorwackiego faszyzmu z czasów II wojny światowej – flagi ustaszy, walczących u boku hitlerowców przeciwko partyzantom Tity. Z kolei wojna w Bośni-Hercegowinie w latach 1992-1995 była hekatombą nieznaną od czasów II wojny światowej. Rząd chorwacki nie uznał
Tagi:
Mirosław Ikonowicz









