Triumf „Czerwonych Skarpetek”

Triumf „Czerwonych Skarpetek”

W Berlinie PDS – następczyni partii Honeckera – pozyskała młodych i wykształconych „To nieprawdopodobna wprost historia politycznego sukcesu. Spośród wszystkich partii reprezentowanych w Bundestagu tylko PDS ma za sobą dekadę nieustannego wzrostu”, twierdzą niemieccy politologowie, Franz Walter und Tobias Dürr. PDS, czyli Partia Demokratycznego Socjalizmu to spadkobierczyni NSPJ Ulbrichta i Honeckera, a więc ugrupowania, które przez dziesięciolecia twardą ręką rządziło Niemiecką Republiką Demokratyczną, prześladując dysydentów i bezwzględnie tłumiąc wszelkie przejawy wolnej myśli. Z tego powodu były przewodniczący CDU, Wolfgang Schäuble, nazwał PDS „partią więziennych oprawców i strzelających do uciekinierów na berlińskim murze”. Prasa określała członków PDS mianem „postkomunistów”. Ostatnio jednak coraz częściej komentatorzy piszą o „socjalistach”. Nie można bowiem bez przerwy odsądzać od czci i wiary ugrupowania, które z roku na rok zyskuje coraz większe poparcie wśród „wschodnich” wyborców. W październiku PDS odniosła kolejny błyskotliwy sukces – w wyborach do parlamentu berlińskiego. W dawnym Berlinie Wschodnim socjaliści uzyskali prawie 48% głosów – więcej niż wszystkie inne partie razem wzięte – SPD, CDU, liberałowie z FDP i Zieloni! Ale także w zachodniej części niemieckiej stolicy „Czerwone Skarpetki”, jak nazywają PDS przeciwnicy polityczni, przekroczyły pięcioprocentowy próg wyborczy. Ogółem w całym Berlinie socjaliści wzięli ponad jedną piątą głosów i mają swych reprezentantów we wszystkich parlamentach dzielnicowych (po elekcji w 1999 roku PDS była reprezentowana tylko w połowie tych parlamentów). Gdyby burmistrz stolicy RFN wybierany był bezpośrednio, stanowisko to uzyskałby z pewnością kandydat PDS, elokwentny, inteligentny prawnik, Gregor Gysi. Socjaliści są „ugrupowaniem siwych włosów”. Liczba członków partii zmniejsza się o 10 tysięcy rocznie z powodu „ubytków naturalnych”. Spośród 83 tysięcy członków PDS połowa przekroczyła siedemdziesiątkę. Zaledwie co piąty socjalista opłacający składki partyjne ma mniej niż 60 lat. A jednak PDS pozyskała młody i wykształcony elektorat. W Berlinie zdobyła największe poparcie spośród wyborców z maturą oraz tych, którzy głosowali po raz pierwszy. „Politycy SPD i Zielonych stali się żółci z zazdrości”, stwierdził komentator pierwszego programu telewizji publicznej ARD. Wiele wskazuje na to, że niemiecką metropolią będzie rządził „czerwono-czerwony senat”, złożony z socjalistów i socjaldemokratów. Alternatywą może być tylko „koalicja świateł ulicznych” z SPD („czerwoni”) FDP („żółci”) i Zielonych. Ale taka konstelacja parlamentarna miałaby zaledwie kilka głosów większości, poza tym Zieloni i liberałowie serdecznie się nie cierpią. A wydawało się, że po zjednoczeniu obu państw niemieckich PDS szybko zniknie z politycznej sceny. Partia odbywała zebrania dosłownie w konspiracji, obawiając się czynnego odwetu obywateli, żądnych zemsty za lata honeckerowskiego marazmu. Politycy CDU prowadzili bezpardonową nagonkę na „postkomunistów”, podkreślając, że PDS to „partia lewicowych radykałów”, nie uznających ustawy zasadniczej. Poczynania socjalistów, jako „nie akceptujących obecnego porządku społecznego, który określają jako kapitalistyczny”, wciąż śledzi Federalny Urząd Ochrony Konstytucji (niemiecki UOP), aczkolwiek ostatnio bez większego zapału. Ugrupowanie „Czerwonych Skarpetek” w każdych wyborach zyskuje bowiem na znaczeniu. Socjaliści współtworzą rząd Meklemburgii-Pomorza Przedniego, tylko dzięki ich poparciu istnieje lewicowy rząd Saksonii-Anhalt. W Turyngii i w Saksonii PDS wyprzedziła socjaldemokratów. „Czerwone Skarpetki” mają w nowych krajach federalnych trzech landratów i ponad 20 burmistrzów, na płaszczyźnie lokalnej sprawnie współpracują nawet z CDU. Dziennik „Süddeutsche Zeitung” napisał: „PDS stała się partią ludową, której nie można skwitować stwierdzeniem: Wschodniaczkowie w końcu zrozumieją, że to ugrupowanie nie dla nich”. Przyczyny bezprecedensowej serii triumfów „Czerwonych Skarpetek” są wielorakie. W partii pozostało wielu dawnych „towarzyszy”, byłych funkcjonariuszy NSPJ, którzy zachowali dyscyplinę i tłumnie spieszą na każde wybory. PDS ma własną Platformę, nie Obywatelską wprawdzie, lecz Komunistyczną, liczącą dwa tysiące członków. Najważniejszą postacią na Platformie, określanej niekiedy jako „stalinowska”, jest 32-letnia Sahra Wagenknecht, będąca dla konserwatywnych komentatorów prawdziwym darem niebios. Poproszona o wywiad piękna Sahra zawsze bowiem powie zdanie w rodzaju: „RFN była równie niedemokratyczna jak NRD”. Kierownictwo PDS z Gregorem Gysim na czele potępia tego rodzaju opinie, nikt jednak pani Wagenknecht z szeregów socjalistów nie wyrzuca. Platforma

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 45/2001

Kategorie: Świat