Czy ateiści są dyskryminowani?

Czy ateiści są dyskryminowani?

Choć według różnych sondaży niewierzący stanowią nawet do 10% społeczeństwa, traktowani są tak, jakby nie istnieli Kultura oparta na wartościach i normach Kościoła rzymskokatolickiego jest w Polsce kulturą dominującą. W przeróżnych badaniach przynajmniej 90% Polaków deklaruje swoją przynależność do tej religii. Jest więc Polska krajem niezwykle homogenicznym religijnie. Ma to znaczące konsekwencje. Jedną z nich będzie konieczność uznania niewierzących, ateistów, agnostyków, apostatów, humanistów i sceptyków za mniejszość kulturową. A mniejszości kulturowe, z racji swojej „inności”, często są dyskryminowane na różne sposoby. Jak pod tym kątem przedstawia się sytuacja polskich niewierzących, jak odnajdują się oni – i jako jednostki, i jako zbiorowość – w roli mniejszości kulturowej? Niewierzący poddawani są różnym rodzajom dyskryminacji w skali makro- i mikrospołecznej. Warto wskazać na niektóre formy tych działań, często w sposób znaczący utrudniające codzienne funkcjonowanie niewierzących w polskich realiach społeczno-kulturowych. Zacznijmy od skali makro. Od tzw. państwa wyznaniowego. Opinie na temat tego, czy Polskę można by za takie uznać, są bardzo zróżnicowane. Badania wykazują, że podstawowym czynnikiem różnicującym opinię publiczną w tej kwestii jest poziom religijności – im wyższy, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że respondent uzna Polskę za państwo nadmiernie sklerykalizowane. Niekiedy wręcz uważa za konieczny jeszcze większy wpływ Kościoła katolickiego na kształt państwa, choćby miało się to odbywać za pomocą środków natury politycznej. Z kolei wraz z malejącym stopniem religijności zwiększa się grupa osób skłonnych uznać Polskę za państwo wyznaniowe, przy czym fakt ten jest oceniany negatywnie. Z ich perspektywy, im więcej odwołań do katolicyzmu w sferze publicznej, tym większy może mieć to wpływ na sferę ich prywatności. I to wpływ niepożądany, tym bardziej jeśli wzorce katolickie przedstawia się jako jedynie słuszne. Sytuacja taka ma bezpośrednie przełożenie na codzienne funkcjonowanie ludzi niewierzących. Za przykład niech tu posłuży zawłaszczanie przez kulturę dominującą kanałów komunikacyjnych. W polskich mediach (telewizja publiczna, komercyjne stacje telewizyjne, prasa wysokonakładowa) temat niewierzących praktycznie nie istnieje. Jednakże nie dlatego, że nic na tym polu w Polsce się nie dzieje. Dzieje się bowiem, i to całkiem dużo, zwłaszcza w ciągu ostatnich miesięcy. W tym właśnie okresie polskie środowiska ateistyczne (czy też – jak oni sami wolą się określać – laickie, humanistyczne, racjonalistyczne) zaczęły się konsolidować. W styczniu 2006 r. powołano do życia Polską Federację Humanistyczną, której trzon stanowią trzy największe stowarzyszenia laickie: Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów, Towarzystwo Humanistyczne i Towarzystwo Kultury Świeckiej. Nie są to bynajmniej ruchy pozorowane – federacja działa prężnie. W październiku 2006 r. odbył się w Radzikowie I Ogólnopolski Zjazd Racjonalistów i Wolnomyślicieli, od kilku lat w polskim internecie pojawiają się laickie, humanistyczne, racjonalistyczne witryny (żeby wymienić najważniejsze: www.racjonalista.pl, www.ateista.pl, stowarzyszenie_wolnomyslicieli.free.ngo.pl, humanizm.free.ngo.pl), od lat ukazują się też periodyki o tej tematyce („Bez dogmatu”, „Res Humana”). O istnieniu tego ruchu nie dowiemy się jednak z ogólnopolskich mediów opiniotwórczych. Jest on marginalizowany w dyskursie publicznym (jedynym istotnym „wyłomem” medialnym jest tu internet). Niewierzący, choć według różnych sondaży stanowią ok. 4-6% (nawet do 10%) społeczeństwa, traktowani są tak, jakby nie istnieli. Zaczęli się zrzeszać, zyskiwać tożsamość grupową i definiować zakres swoich interesów, ale aby się o tym dowiedzieć, trzeba sięgnąć do pism czy stron internetowych tworzonych przez nich samych. Poza nimi samymi niemal nikt o nich nie wspomina. W ten sposób skazuje się ich na społeczne wykluczenie, wydaje się ich na pastwę prostych skojarzeń typu: jak ateista, to pewno satanista lub komuch, a nawet jeśli nie, to dobry/prawdziwy Polak z niego być nie może! Takie są społeczne skutki niedoinformowania, braku oswojenia z tematem. Mamy tu do czynienia z klasycznym mechanizmem ekskluzji: traktować temat tak, jakby go nie było, a jeśli gdzieś przez przypadek wypłynie, przyczepić do niego kilka dyskryminujących etykietek. Bardzo trudno jest potem zredefiniować taką sytuację. Tym bardziej należy doceniać takie inicjatywy jak debata w „Gazecie Wyborczej” czy też wcześniejsze debaty tego typu, z których najbardziej znaczącą była ta zainicjowana przez – wtedy jeszcze jezuitę – Stanisława Obirka na łamach „Życia Duchowego” w 2001 r. z udziałem m.in.: Stanisława Lema, Leszka Kołakowskiego,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 27/2007

Kategorie: Opinie