Czy konsekwencją kryzysu w PiS będą przyśpieszone wybory?

Czy konsekwencją kryzysu w PiS będą przyśpieszone wybory?

Lech Wałęsa, b. prezydent
Gdyby Dorn był mężczyzną i chciał to zrobić, to ma takie wiadomości na temat Kaczyńskich, że nieuniknione byłyby przyśpieszone wybory jedne i drugie, parlamentarne i prezydenckie, ale on tego nie zrobi. Kaczyńscy działają najpewniej z pobudek ambicjonalnych i wyrzucają współpracowników, bo oni ciągle muszą być najlepsi. W otoczeniu prezydenta czy premiera tworzą się nieformalne grupy, kliki, które zaczynają ciągnąć do siebie. Kiedy docierały do mnie takie informacje, to starałem się uprzedzić wiszące w powietrzu skandale i wpadki. Wymieniałem zderzaki, tłumacząc to „zmęczeniem materiału”, i na jakiś czas był spokój.

Prof. Stanisław Gebethner, konstytucjonalista, UW
Jeszcze daleko do tego. To, co widzimy obecnie, to nie jest kryzys, tylko przesilenie. Nie szafujmy wezwaniami do nowych wyborów, chyba że to, co jest obecnie, będzie się rozwijało dalej. W tej chwili nie widzę takiej konieczności jak przyśpieszone wybory.

Prof. Roman Bäcker, socjolog polityki, UMK
Z sondaży zaufania wyborców i poziomu oceny rządu i prezydenta wynika, że gdyby wybory odbyły się wiosną, zakończyłyby się klęską PiS oraz katastrofą Samoobrony i LPR. Nawet jeśli ktoś jest niezrównoważony psychicznie, nie musi być od razu samobójcą. Nie będzie przyśpieszonych wyborów, ale kryzys wyraźniej ujawnił tendencje charakterystyczne dla decyzji personalnych. Każdy, kto potrafi przewidywać konsekwencje działań swojego ministerstwa, wyraźnie wypowiadać swoje zdanie, będzie szybko eliminowany i zastępowany osobami nijakimi, bez jakichkolwiek kompetencji. W ten sposób przewagę w rządzie powiększają politycy niezdolni do rozwiązywania problemów, ale posłusznie koncentrujący się na walce z wyimaginowanym układem komunistycznym, wszechogarniającym cały świat, a zwłaszcza otoczenie Jarosława Kaczyńskiego.

Prof. Wawrzyniec Konarski, politolog, UW i SWPS
Nie będzie żadnych przyśpieszonych wyborów. Cały ten rzekomy kryzys jest częścią mistyfikacji mającej umożliwić rozegranie kolejnej rundy koncentracji władzy i tworzenia jednej partii centroprawicowej. Chodzi tutaj o ukrycie powrotu do założonych wcześniej przemian w PiS, w której to koncepcji istotną rolę ma odegrać Dorn. Zamieszanie wokół jego osoby powstaje w wyniku przecieków kontrolowanych, aby stworzyć grunt do rywalizacji o funkcję przewodniczącego klubu parlamentarnego PiS, gdzie nie radzi sobie Marek Kuchciński. Inne kwestie, takie jak różnice zdań między politykami, są elementami maskującymi rzeczywisty cel operacji – powstanie silnej partii. Bez tego nie da się wyzwolić aktywności coraz liczniejszych wyborców odebranych Lepperowi i Giertychowi.

Prof. Jacek Wódz, socjolog, UŚ
PiS nie dopuści do wyborów, bo ma świadomość, że przegra. Oni już przełkną wszystko, co się zdarzy. Nie ma więc zagrożenia dla systemu sprawowania władzy przez PiS.

Dr Tomasz Rafał Wiśniewski, filozof, UW
To tylko przesilenie w partii władzy, w której pojawiają się pokusy sięgania po większy jej zakres. W partii wodzowskiej na konflikty może sobie pozwolić tylko wódz. Mamy do czynienia z tzw. kontrolowaną zadymą, którą weterynarze zalecają w hodowlach ostrych psów, aby silny samiec poustawiał na nowo hierarchię w stadzie. Ta zadyma jest doskonale socjotechnicznie przeprowadzona. Tutaj nikt nie będzie ryzykował wyborów, kiedy ma do dyspozycji dwa komfortowe lata przy korycie.

Władysław Frasyniuk, działacz partii Demokraci.pl
Konsekwencje tego kryzysu będą dużo straszniejsze niż wybory. Mamy do czynienia z kwintesencją mentalności autorytarnej, która kształtuje się w PiS. Od pewnego czasu w polityce kadrowej widać, jak zamienia się złe na gorsze. Wydawało mi się, że Sikorski i Dorn nie byli dobrymi ministrami, ale nowi będą jeszcze gorsi, bo potakujący i dyspozycyjni. Na dalszym etapie będą nam coraz częściej pokazywać, jak wyprowadza się jakieś osoby w kajdankach. Nie będą to jednak rekiny szarej strefy ani przywódcy zorganizowanych grup przestępczych, bo ci są zbyt sprytni i zapobiegliwi. Za kratki będą trafiać jacyś pechowcy, ludzie bezradni.

Marek Sawicki, poseł PSL
Każdy miesiąc trwania PiS przy władzy powiększa gwarancję, że wybory odbędą się w normalnym terminie. Kolejne zamieszania i kryzysy wewnątrz partii i w koalicji przyczynią się jednak do tego, że PiS skończy jak AWS. Rząd Buzka też trwał całą kadencję, mimo że nie miał poparcia, ale przez to wykończył całą AWS. To samo będzie z panem Kaczyńskim.

Andrzej Celiński, współzałożyciel SdPl
Do wyborów mogłyby jedynie doprowadzić gwałtowne kryzysy w koalicji, np. jakieś nowe historie z Lepperem. Na razie jednak koalicja nie jest zagrożona. Z analizy osobowości wynika, że bez Ludwika Dorna łatwiej nawet będzie utrzymać koalicję, bo ten jest człowiekiem zasad.

Andrzej Olechowski, b. minister finansów i b. minister spraw zagranicznych
Nie, bo nie wydaje mi się, by PiS było do tego zmuszone. Obecne kłopoty są wewnętrzną sprawą partii, z którą ona potrafi się uporać. Również trwałość koalicji nie będzie zagrożona, dopóki będzie na niej zależało PiS.

Janusz A. Majcherek, publicysta „Tygodnika Powszechnego”
Wygląda na to, że rządy PiS rzeczywiście znalazły się w kryzysie, i to prawdopodobnie nieodwracalnym. Jarosław Kaczyński usuwa ze swojego otoczenia wszystkich ludzi o wyrazistej osobowości i charakterze, otaczając się coraz węższą grupą bezwolnych potakiwaczy. Ponieważ jest chorobliwie nieufny, ten krąg stale się zawęża i niedługo Jarosław Kaczyński zostanie osamotniony z grupką kilku tyle lojalnych, co nieudolnych potakiwaczy. A w ten sposób w demokratycznym państwie rządzić się nie da i taka władza musi być zastąpiona inną, co w dzisiejszych realiach politycznych oznacza konieczność wcześniejszych wyborów.

Notował Bronisław Tumiłowicz

Wydanie: 08/2007, 2007

Kategorie: Pytanie Tygodnia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy