Głos zza sceny Obowiązująca poprawność polityczna nakazuje odpowiedzieć twierdząco. Warto sobie jednak uświadomić, że ideologia, jaką przecież jest „poprawność polityczna”, powstała mniej więcej w tym samym czasie co neoliberalizm ekonomiczny, głoszący, że „niewidzialna ręka” wolnego rynku załatwi wszystkie nasze kłopoty, w szczególności drastyczny podział na bogatych i biednych, jako że bogacenie się jednych miałoby samo przez się polepszyć sytuację materialną biedaków. Jak już wiemy (choć nie wszyscy to zauważają), ta właśnie ideologia doprowadziła do globalnego kryzysu. Do takich „myślątek” skłonił mnie arcyciekawy wywiad z prof. Jerzym Szackim („Przegląd” nr 33), w szczególności pogląd profesora na potrzebę nowych idei, które – jak przewiduje – nadejdą być może z Południa, co chyba oznacza nadzieję na jakąś nową ideologię… Wiem doskonale, że taką opinię wyraził wybitny uczony, o którego erudycji szary magister romanistyki, jakim jestem, może tylko marzyć. Co prawda, za młodu przymierzałam się do pracy naukowej, ale wojna przekreśliła te plany, po których jednak pozostał mi nawyk zastanawiania się nad ważnymi dla mnie (nie tylko zresztą dla mnie) problemami i szukania odpowiedzi na związane z nimi pytania. W gruncie rzeczy cała moja pisanina to właśnie ma na celu. Te próby odpowiedzi nie są poparte argumentami wymagającymi specjalistycznej wiedzy, jakiej nie nabyłam. Odnoszę jednak wrażenie, że dyletanci mogą mieć pewną przewagę nad specjalistami właśnie za sprawą tego braku. Chyba to miał na myśli wybitny historyk, prof. Karol Modzelewski, pisząc, że „sposób postrzegania jest zarazem sposobem niedostrzegania”. Sam wielki Darwin wyznał np., że pozostałości po lodowcach w Walii „zobaczył” dopiero wówczas, gdy napisał o nich inny, znacznie mniej znany kolega naukowiec (vide: „Homo sapiens. Meandry ewolucji” Marcina Ryszkiewicza). Rzecz chyba w tym, że skupiając się na jednym temacie (czego wymaga specjalizacja), z natury rzeczy nie interesujemy się innymi zjawiskami, które nas w danej chwili nie obchodzą. Zgodnie z opinią prof. Szackiego, wielkie ideologie zdominowały świat cywilizowany w XIX i XX w. Jaka jednak była ich geneza? Jeśli się nie mylę, momentem przełomowym naszej „ideologizacji” była Wielka Rewolucja Francuska 1789 r., przygotowana intelektualnie przez filozofów, a także literatów oświecenia, których racjonalizm miał potem kulminować w Święcie Rozumu (było takie). Francuskie oświecenie rozkwitło, w czasie gdy w społeczeństwie funkcjonował podział na trzy stany: najwyższy – szlachecki (noblesse), pośredni – duchowny (clergé) oraz najniższy – trzeci (tiers état), składający się z mieszczan i chłopów. Mało kto pamięta, że z końcem XVIII w. we Francji było 75% analfabetów, w tym rzesza chłopów traktowanych tylko trochę lepiej niż w ówczesnej Polsce. Myśliciele oświecenia byli elitą stanu trzeciego, co nie znaczy, że szlachta, a zwłaszcza arystokracja (poza wyjątkami), uważała ich za równych sobie. Ten anachroniczny kompleks wyższości jednych nie mógł nie skutkować kompleksem niższości pozostałych – wszak to jest tematem komedii utalentowanego plebejusza Moliera „Mieszczanin szlachcicem”! Jakie postawy i nastroje stanowią podtekst pięknego hasła: Wolność i Równość (Braterstwo dodano później „na doczepkę”)? O tym „podtekście” świadczą bezpośrednie następstwa rewolucji: dyktatura cesarza Napoleona i nowa, kreowana przez niego arystokracja. Po znacznych dalszych perypetiach ostatecznie nastała Republika Francuska, w której de facto rządzili i poniekąd nadal rządzą najbogatsi. A jak jest w USA, tym państwie stworzonym przez członków angielskiej klasy średniej, dzielącej się na podgrupy? Ich wyróżnikiem jest stan posiadania. Najbogatsi mogą awansować do arystokracji, ale chyba wśród ojców założycieli USA nie było żadnego lorda. To jeden z tych ojców założycieli wylansował słynny aforyzm: „Czas to pieniądz” – nie zarabiając pieniędzy, traci się czas (np. na myślenie o czymś innym niż zarabianie…). Z czasem do owych WASP-ów przyłączyli się coraz liczniejsi biedacy z Europy, zwłaszcza południowej i środkowo-wschodniej (w tym polscy chłopi i małomiasteczkowi Żydzi), wszyscy obciążeni kompleksem niższości. Wybitna europejsko-amerykańska psycholożka i psychoterapeutka Karen Horney w klasycznej książce o współczesnych nerwicach przekonująco uzasadniała tezę, że kompleks niższości powoduje m.in. kompulsywną potrzebę posiadania. Jeśli Horney ma rację, z jej twierdzenia wynika odpowiedź na pytanie, dlaczego w obecnym świecie mamy do czynienia z tak powszechnym kultem pieniądza. Im
Tagi:
Anna Tatarkiewicz









