Czy Pakistan tonie?

Czy Pakistan tonie?

Po odejściu prezydenta Musharrafa jedyne islamskie państwo atomowe stało się beczką prochu Autokrata długo walczył o władzę. Wprowadził stan wyjątkowy, wyrzucił niepokornych sędziów. W końcu jednak ostro atakowany przez opozycję, opuszczony przez własną armię i amerykańskiego sojusznika, prezydent Pakistanu, gen. Pervez Musharraf, 18 sierpnia podał się do dymisji. Podobno zamierza teraz odbyć pielgrzymkę do Mekki. Być może uda się na wygnanie do Wielkiej Brytanii lub Arabii Saudyjskiej. Niewykluczone, że zostanie postawiony przed sądem za notoryczne łamanie konstytucji. Przeciwnicy 65-letniego Musharrafa z radości tańczyli na ulicach. Zapewne wkrótce przestaną się śmiać. Wielkiemu liczącemu ponad 160 mln ludzi państwu z bombą atomową grozi bowiem chaos. Partie, które doprowadziły do usunięcia prezydenta, są beznadziejnie skłócone. Ich liderzy dotychczas nie popisali się politycznym talentem, są też oskarżani o udział w aferach korupcyjnych. Inflacja wynosi 21%, ceny rosną w zastraszającym tempie, niektóre produkty spożywcze, takie jak olej jadalny, są już racjonowane. Armia nadaremnie próbuje pokonać islamskich radykałów, kontrolujących Terytoria Plemienne na północnym-zachodzie kraju. Terroryści związani z talibami atakują coraz okrutniej. 19 sierpnia w zamachu samobójczym na szpital w miejscowości Ismail Dera Khan zginęło 27 osób, jest też wielu rannych. Dowódca sił NATO w Afganistanie, amerykański generał David McKiernan, oświadczył 20 sierpnia, że panujący w Pakistanie chaos ośmiela afgańskich talibów do coraz groźniejszych ataków. Dzień wcześniej w zasadzce urządzonej w Afganistanie przez czarne turbany, jak nazywani są talibowie, straciło życie dziesięciu francuskich żołnierzy. „Po Musharrafie potop?”, zapytał renomowany indyjski dziennik „The Hindu”. Komentatorzy zwracają uwagę, że aczkolwiek uwaga świata jest obecnie skupiona na Gruzji, wydarzenia w Islamabadzie mają jeszcze większy potencjał destabilizacji. Musharraf był kluczowym aliantem USA w wojnie z terroryzmem. Bez wsparcia Pakistanu Stany Zjednoczone i ich sojusznicy nie wygrają wojny w Afganistanie. Pewien pragnący zachować anonimowość amerykański analityk ocenia: „Pakistan jest prawdopodobnie najpoważniejszym wyzwaniem, przed którym stanie nowy prezydent USA. Ten kraj jest zarówno ofiarą terroru dżihadystów, którzy zamordowali byłą premier, panią Benazir Brutto, ale także sponsorem i miejscem schronienia dla terrorystów, tak że nie wiadomo, kto jest akurat po której stronie”. Być może chaos w Pakistanie zakończy dopiero kolejny mocny człowiek z armii. Gen. Pervez Musharraf, naczelny dowódca sił zbrojnych, zdobył władzę w październiku 1999 r. w wyniku bezkrwawego zamachu stanu. Obalił wtedy cywilny rząd demokratycznie wybranego premiera Nawaza Sharifa. Musharraf zapewniał, że przejął rządy dla dobra kraju, w celu wykorzenienia korupcji, szerzenia oświaty i poprawy sytuacji gospodarczej. Nie miał jednak na tych polach wielkich osiągnięć. Podkreślić trzeba, że problemy Pakistanu są ogromne. W tym rozległym kraju szerzy się straszliwa nędza, wysoki przyrost naturalny zatrważa ekonomistów i demografów, połowa ludności nie umie czytać ani pisać Sytuację zasadniczo zmieniły zamachy w Nowym Jorku i Waszyngtonie z 11 września 2001 r. Amerykańskie supermocarstwo rozpoczęło wtedy globalną wojnę z terroryzmem. Dyplomaci z USA postawili sprawę jasno: Pakistan musi zostać sprzymierzeńcem Stanów Zjednoczonych, w przeciwnym razie zostanie uznany za wroga. Musharraf nie miał wyboru – porzucił swych dotychczasowych przyjaciół, afgańskich talibów, i pomógł Amerykanom w obaleniu ich reżimu. Pakistańskie służby specjalne aresztowały też setki prawdziwych lub domniemanych dżihadystów z Al Kaidy. Ale Waszyngton oskarżał Musharrafa, że nie prowadzi walki z terroryzmem zbyt gorliwie i pozwala talibom na korzystanie z baz na Terytoriach Plemiennych w północno-zachodnim Pakistanie na granicy z Afganistanem. Autokrata znalazł się w trudnej sytuacji – musiał prowadzić wojnę z terroryzmem, aby zadowolić amerykańskiego sojusznika. Nie mógł jednak rzucić do walki całych swoich sił, wiedział bowiem, że wywoła to sprzeciw społeczeństwa. Większość Pakistańczyków nie sprzyja islamskim ekstremistom, jednak nie chce, aby ich kraj stał się narzędziem USA. Stany Zjednoczone przekazały Musharrafowi pomoc wojskową w imponującej wysokości 10 mld dolarów. Znaczna część społeczeństwa Pakistanu uznała, że ich przywódca stał się najemnikiem prowadzącym wojnę za pieniądze, w interesie Wuja Sama. Popularność prezydenta wśród obywateli spadała. Pakistańczycy,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 35/2008

Kategorie: Świat