Czy przeciętny Polak myśli jak PiS?

Czy przeciętny Polak myśli jak PiS?

Prof. Tomasz Nałęcz, historyk, b. wicemarszałek Sejmu Wiele wskazuje na to, że PiS nie szuka drogi do serca przeciętnego rodaka, ale drogi do serc części Polaków, i jest przekonany, że ta część jest większością. Odwołuje się do myślących tradycjonalistycznie, obawiających się zmian i traktujących świat jak zagrożenie, a nie szansę. PiS robi to bardzo konsekwentnie i wykazuje w tych staraniach, że w ogóle mu nie zależy na innych. Całą resztę lekceważy i prowokuje, uważa za siedlisko zła. PiS sądzi, że znalazło drogę do serc większości, ale czeka go wielkie rozczarowanie. Jest spora grupa myślących perspektywicznie, zdobywających wykształcenie, pełnych energii, i dla tych ludzi PiS nie ma żadnej oferty. Nie da się Polski zmienić, posiłkując się zawiedzionymi i obawiającymi się zmian. Ci, którzy myślą jak PiS, to nie pułki gwardyjskie, ale oddziały wlekące się w ogonie. Z takimi wojny się nie wygrywa. Sławomir Shuty, literat Samymi deklaracjami PiS nie trafi raczej do mojego serca. Wolałbym zaczekać na owoce działania, bo nic nie jest z samej nazwy ani całkowicie dobre, ani zupełnie złe. Żadna siła polityczna nie spełnia wszystkich oczekiwań, nie ma sytuacji czarno-białych, jest dużo odcieni. Są pewne rzeczy, które mogą jakoś odstręczać, ale są takie, które się podobają. Odstręczają nachalna retoryka religijna i populistyczny stosunek do wiary, która jest sprawą osobistą. Nie potępiam religii, ale nie podoba mi się szermowanie wartościami w celu zdobycia elektoratu. Za pozytywne uważam dążenie do rozliczenia przeszłości. Błędem naszej historii było pozostawienie tej sprawy jak nieodciętej pępowiny. Rozliczenie powinno się dokonać za tzw. pierwszej „Solidarności”. Nie wiem, czy ci, który dziś do tego się wzięli, podołają wyzwaniom, czy zwalczą korupcję, którą zniszczyć chciało już wielu. Ale powinniśmy te sprawy zamknąć raz na zawsze, by mieć z tym spokój. Zobaczymy, co przyniosą zapowiadane działania, czy nie skończy się tylko na zbijaniu kapitału politycznego. Prof. Włodzimierz Oniszczenko, psychologia różnic indywidualnych, UW Nie wszyscy myślą dokładnie tak samo, poglądy zaś zbliżone do poglądów PiS zależne są od środowiska i regionu, w którym człowiek mieszka, a także od statusu ekonomiczno-społecznego, który niekiedy pozwala na większą lub mniejszą niezależność. Istnieją też poglądy przeciwne czy odmienne od PiS, tylko te nie są tak chętnie ujawniane publicznie wobec silnie dominującej nuty. Mamy teraz sytuację, w której część osób może ujawniać swe sądy tylko na płaszczyźnie towarzyskiej albo rodzinnej. Ks. Kazimierz Sowa, dziennikarz, publicysta Trzeba się zdecydować, co to znaczy przeciętny Polak. Można przyjąć, że PiS jest głosem wielu ludzi, którym się nie powiodło w transformacji. Wobec nich łatwo szermować hasłami i prostymi rozwiązaniami, że np. będzie dobrze, gdy złapiemy wszystkich złodziei. Mam wrażenie, że liczba ludzi myślących jak PiS od kilku miesięcy się waha. Mam też nadzieję, że dochodzą oni do nowych wniosków, że dokonuje się konwersja elektoratu. PiS przejęło część sympatyków Samoobrony z ich roszczeniami, a także część rozczarowanych zwolenników narodowo-katolickiej LPR, którzy głosowali na PiS, ale teraz zaczynają mieć wątpliwości, czy tak miało być. Szaleństwo walki ze wszystkimi na wszystkich frontach i w każdym czasie zaczyna budzić obawy, bo przecież takich geniuszy, którzy by podołali takim wyzwaniom, jeszcze nie mamy. Prof. Edmund Wnuk-Lipiński, socjolog polityki, PAN Na pewno nie, bo wtedy PiS miałoby pewnie 80% poparcia. W zależności od problemu poparcie się różnicuje. Jest wysokie jak na polskie standardy, np. w sprawie konfliktu z NBP, gdzie większość badanych przyznała rację PiS. Wiąże się to ze zmasowaną 15-letnią propagandą antybalcerowiczowską. Ale już przy stosunku PiS do mediów proporcje się odwracają. Ważna jest też kategoria niezdecydowanych, którzy nie myślą jak PiS, ale u nich często zupełnie drugorzędne zdarzenia decydują, kogo będą popierać i na kogo głosować. Prof. Krystyna Skarżyńska, psychologia polityczna, PAN PiS zauważyło niezadowolenie społeczne i wykorzystało je w kampanii wyborczej, obiecując gruntowną zmianę polityki. Odwoływało się – i robi to dalej – do tego, co w naszej narodowej psychice najbardziej przeszkadza rozwojowi, czyli do poczucia niezasłużonej krzywdy. Wydaje się, że politycy PiS zbyt dosłownie i powierzchownie odczytali narzekania Polaków. Nie zauważyli, że szeroko wyrażane negatywne emocje wobec systemu i polityki wcale nie idą w parze ze spadkiem poczucia zadowolenia z życia czy też z obniżeniem obiektywnych wskaźników jego jakości. Np. okazuje się, że między rokiem 2003 i 2005

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2006, 2006

Kategorie: Pytanie Tygodnia