Czy wykręcą ten numer?

Czy wykręcą ten numer?

Zarząd Telekomunikacji Polskiej chce w tym roku zwolnić co najmniej 6 tys. osób

Pracownicy TP SA wyszli na ulice, protestując przeciw zwolnieniom i coraz gorszemu funkcjonowaniu ich firmy. Pikietowali siedziby Telekomunikacji w Warszawie i Poznaniu, planowane są podobne akcje w kolejnych dużych miastach.
– Stan zatrudnienia na koniec roku ma wynieść 30 tys. osób. 1 stycznia br. zatrudnialiśmy 36 tys. To nie żadna tajemnica, że zwolnimy 6 tys. osób – wyjaśnia Barbara Górska, rzeczniczka firmy. Oprócz tych redukcji prowadzona też będzie tzw. wymiana jakościowa personelu. Pracownicy słabsi mają być „dyscyplinowani” lub wymieniani na lepszych.
Ta „wymiana jakościowa” zapowiada się szeroko, gdyż – jak twierdzi Elżbieta Pamuła, szefowa sekcji krajowej pracowników Telekomunikacji NSZZ „Solidarność” – w wyniku zastraszania, pogróżek i zmuszania do „dobrowolnego” odchodzenia coraz więcej pracowników TP SA leczy się psychiatrycznie i cierpi na stany przedzawałowe. Nic więc dziwnego, że tacy ludzie będą się kwalifikować do wymiany.

Zasoby w stresie

12 lutego wygasł pakiet socjalny, który związkowcy wynegocjowali 40 miesięcy temu z nowymi właścicielami TP SA – France Télécom i holdingiem Jana Kulczyka. Pakiet przewidywał, że odejścia z pracy miały być dobrowolne, za odszkodowaniem. W praktyce bywało różnie.
– To była taka dobrowolność: odejdź sam, bo jak się pakiet skończy, to cię natychmiast zwolnimy w majestacie kodeksu pracy. Ludzi z dnia na dzień przerzuca się ze stanowiska na stanowisko, ciągle muszą składać jakieś aplikacje, poddawani są różnym testom – mówi Elżbieta Pamuła.
W istocie wewnątrz TP SA trwa istna wędrówka ludów. W 2002 r. prawie 24 tys. osób przeniesiono z jednego miejsca na drugie, w ubiegłym – niewiele mniej. Wszystko to nie sprzyja stabilności i jakości pracy. Jeśli jednak ktoś zacisnął zęby, to nie dawał się zwolnić (oczywiście oprócz dyscyplinarki). Opornych szefowie przenosili do kategorii tzw. uwolnionych zasobów – czyli pracowników, dla których w przyszłości nie przewiduje się zajęcia w firmie. Teraz okres ochronny już minął, więc „uwolnione zasoby”, i nie tylko oni, żyją w zrozumiałym, ciężkim stresie.

Francuskie porządki

Związkowcy z „Solidarności” domagają się zatem przedłużenia pakietu socjalnego o 24 miesiące – taką możliwość przewiduje umowa sprzedaży Telekomunikacji – i chcą rozmawiać o tym z zarządem.
– Nie z zarządem powinni rozmawiać, ale z Kulczyk Holdingiem, France Télécom oraz z innymi centralami związkowymi, bo to z nimi skarb państwa zawierał umowę sprzedaży Telekomunikacji – ripostuje Barbara Górska.
I nie bez racji wskazuje, że nadzieje na ochronę miejsc pracy wiązane z przedłużeniem paktu socjalnego mogą się okazać płonne. Przecież podczas jego obowiązywania, w ciągu niespełna czterech lat, Francuzi rządzący Telekomunikacją zwolnili z pracy ponad 30 tys. ludzi.

Wilcze prawo monopolisty

Elżbieta Pamuła wskazuje, że TP SA funkcjonuje znacznie gorzej niż parę lat temu. Lista grzechów jest długa. Na przeniesienie numeru czeka się miesiącami, gdy polikwidowano biura obsługi klienta, załatwienie czegokolwiek za pośrednictwem słynnej błękitnej linii graniczy z cudem, do TP SA nie można się dodzwonić, firma działa przy zaciągniętej kurtynie, urzędniczki w recepcji nie udzielają żadnych informacji i mają zakaz podawania jakichkolwiek nazwisk pracowników, w biurze numerów można jednorazowo otrzymać tylko dwa numery telefonów. TP SA bezwzględnie wykorzystuje swą, monopolistyczną w praktyce pozycję i utrzymuje cenę impulsów na niebotycznym poziomie, należącym do najwyższych w Europie.
Wszystko to pogłębia irytację abonentów. W tej sytuacji na jadowitą ironię wyglądają sformułowania zapisane w „Misji Telekomunikacji Polskiej”: „Chcemy, aby nasza Firma była nowoczesna i przyjazna dla naszych Klientów. „Bądź Blisko” to podstawa naszego działania, to znaczy, że łatwo się z nami skontaktować, szybko załatwiamy wszystkie sprawy…”.

Żadnych zwolnień

Skala redukcji pracowników okazała się tak duża, że zagroziła normalnemu funkcjonowaniu firmy. „Solidarność” wykorzystuje ten stan rzeczy do protestów. „Chcemy firmy, która tworzy miejsca pracy, a nie likwiduje. Chcemy właścicieli, którzy inwestują w rozwój naszej firmy, a nie wyprowadzają zysk na zewnątrz”, głosi związek i domaga się gwarancji zatrudnienia dla pracowników, zapewnienia im pracy na dotychczasowych stanowiskach, likwidacji złowrogiej kategorii „uwolnionych zasobów”, zwiększenia liczby biur obsługi klienta.
Są to żądania dokładnie sprzeczne z polityką francuskich właścicieli Telekomunikacji Polskiej i widać, że na porozumienie nie można liczyć. „Solidarność” zapowiada więc, że będzie negatywnie opiniować wnioski o zwolnienia napływające od kierownictwa i szykuje się do kolejnych demonstracji.


Jak to z Telekomunikacją było
Sprzedaż Telekomunikacji Polskiej to jeden z najbardziej niefortunnych przykładów polskiej prywatyzacji. Prywatyzacji pozornej, gdyż skarb państwa sprzedał TP SA państwowemu koncernowi France Télécom. Polski monopol zastąpiono monopolem francuskim, zaś na tej transakcji najlepiej wyszedł Jan Kulczyk, który z niezrozumiałych powodów pośredniczył w jej przeprowadzeniu i został przewodniczącym Rady Nadzorczej TP SA. Dziś główni udziałowcy Telekomunikacji Polskiej to France Télécom – 34% akcji i Kulczyk Holding – 14%.

 

 

Wydanie: 08/2004, 2004

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy