Czyim szpiegiem był Szahram Amiri?

Czyim szpiegiem był Szahram Amiri?

Dziwna wojna wywiadów Waszyngtonu i Teheranu wokół „uprowadzonego przez CIA” irańskiego naukowca Stany Zjednoczone i Iran prowadzą bezpardonową wojnę propagandową. Także służby specjalne supermocarstwa i republiki islamskiej toczą pojedynek. W wirze konfliktu znalazł się Szahram Amiri, naukowiec z Teheranu. Nie wiadomo, czy będzie bohaterem swego kraju, czy też za zdradę mułłowie wyślą go na szubienicę. W tej niesamowitej, trudnej do uwierzenia historii więcej jest pytań niż odpowiedzi. Irański naukowiec Szahram Amiri zniknął bez wieści podczas pielgrzymki do Arabii Saudyjskiej. Po 14 miesiącach wrócił ze Stanów Zjednoczonych do ojczyzny. Twierdzi, że został porwany przez agentów CIA i był więziony w Tucson w Arizonie. Prowadzący przesłuchania funkcjonariusze CIA przez osiem miesięcy poddawali badacza jakoby „najsurowszym torturom i naciskom psychologicznym”. Ofiarowano mu rzekomo 10 mln dol., jeśli wystąpi przez 10 minut przed kamerami telewizji CNN i powie, że przebywa w Stanach Zjednoczonych dobrowolnie oraz dysponuje dokumentami dotyczącymi programu nuklearnego Teheranu. „Zagrozili, że wydadzą mnie Izraelowi, jeśli nie zrobię tego, czego chcą. Powiedzieli, że w Izraelu są tajne więzienia, w których ludzie znikają bez śladu”, relacjonował Amiri. W przesłuchaniach uczestniczyli podobno także agenci wywiadu państwa żydowskiego. Potem pozwolono irańskiemu doktorowi na podjęcie nauki na uniwersytecie stanu Wirginia, dano mu prawo jazdy i amerykańskie ubezpieczenie społeczne, chociaż wcale o to nie prosił. Podobno CIA zamierzała wymienić naukowca na trzech amerykańskich turystów, aresztowanych w lipcu 2009 r. w Marivan w zachodnim Iranie. Podczas przesłuchań Amiri dowiedział się rzekomo, że ci „turyści” w rzeczywistości byli szpiegami. Amerykanie jakoby proponowali naukowcowi nawet 50 mln dol. oraz osiedlenie się wraz z rodziną w którymś z krajów Europy, jeśli zrezygnuje z zamiaru powrotu do Iranu. Niezłomny Amiri przy pomocy wysłanników służb specjalnych Teheranu poinformował świat o swoim losie, następnie zbiegł i 13 lipca schronił się w irańskiej sekcji pakistańskiej ambasady w Waszyngtonie (Iran i USA nie utrzymują stosunków dyplomatycznych). Stamtąd 15 lipca wrócił do Teheranu i został przyjęty z honorami. Na lotnisku czekali na niego żona, siedmioletni syn oraz wiceminister spraw zagranicznych republiki islamskiej Hassan Kaszkawi. Wersja Waszyngtonu jest oczywiście całkowicie inna. Sekretarz stanu Hillary Clinton oświadczyła, że Szahram Amiri przebywał w USA dobrowolnie i z własnej woli powrócił do kraju. Chcący zachować anonimowość funkcjonariusze administracji prezydenta Obamy twierdzą, że irański naukowiec przeszedł na stronę Amerykanów, został objęty programem ochrony świadków i dostarczył „znaczących i oryginalnych informacji” na temat programu nuklearnego Iranu, za które dostał 5 mln dolarów. Pieniądze te nadal znajdują się na amerykańskim koncie bankowym badacza, ten jednak nie może z nich skorzystać z powodu sankcji ekonomicznych nałożonych na republikę islamską przez ONZ. Co więcej, dziennik „Washington Post” poinformował, że Amiri szpiegował dla CIA już kilka lat przed dezercją. Zdobył dla Centralnej Agencji Wywiadowczej informacje o atomowym programie oraz irańskich obiektach nuklearnych. Został sprowadzony do USA, ponieważ Amerykanie doszli do wniosku, że grozi mu zdemaskowanie. Kilka miesięcy po zniknięciu doktora Stany Zjednoczone ujawniły istnienie tajnego irańskiego ośrodka wzbogacania uranu koło miasta Ghom. Gdzie leży prawda, nie wiadomo. Pewne jest, że Szahram Amiri pracował na uniwersytecie Malek Isztar koło Teheranu. Według niektórych ekspertów, uczelnia ta związana jest z irańskimi strażnikami rewolucji i stanowi jeden z ośrodków programu nuklearnego. W każdym razie 9 czerwca uniwersytet został objęty sankcjami, które ONZ nałożyła na Iran. Wiele wskazuje na to, że Amiri był naukowcem niskiego szczebla. Zajmował się zastosowaniem promieniowania radioaktywnego w medycynie i nie miał dostępu do atomowych sekretów kraju. Amerykańskie źródła utrzymują, że zwerbowano go w nadziei, że umożliwi CIA nawiązanie kontaktu z wyżej postawionymi naukowcami i dygnitarzami irańskimi. W 2009 r. Amiri udał się jako pobożny muzułmanin z pielgrzymką do świętych miast w Arabii Saudyjskiej. Po raz ostatni zadzwonił do żony 3 czerwca tego roku z Medyny. Żalił się, że policja saudyjska poddała go szczegółowej kontroli. Potem po badaczu ślad zaginął. Władze w Teheranie szybko zaczęły oskarżać Stany Zjednoczone, że z pomocą służb specjalnych Arabii Saudyjskiej uprowadziły naukowca. Szef irańskiej dyplomacji Manutszehr Mottaki zwrócił się w tej sprawie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 30/2010

Kategorie: Świat