Dajesz, Młody!

Dajesz, Młody!

W  satyrycznych komiksach „Przekroju”, „Szpilek” i innych magazynów mojej wczesnej młodości na początku stycznia można było zobaczyć, jak młody Nowy Rok przepędza Stary Rok. Przygarbiony dziadek z siwą brodą, pozbawiony złudzeń i smutny, oddaje laskę marszałkowską kajtkowi w pieluszce. Na starym obrazku z „New Yorkera” piękna kobieta stoi z bobasem nad grobem Starego Roku. – Jestem pewna, że będziesz lepszy niż tamten – mówi. Stary Rok wręcza Nowemu kuloodporną kamizelkę. – To ci będzie potrzebne – ostrzega.

Nie cierpię tych komiksów i zawsze żal mi dziadka, którego wysyłają gdzieś w niebyt. Co za okrutna ilustracja! Wolę myśleć, że Stary Rok właśnie zakończył projekt i awansuje na jakieś wyższe stanowisko, a jego awans uświetniony jest podróżą zagraniczną do Dominikany. Teraz już tylko luz, kasa i campari. Za to Nowy – pełen entuzjazmu i młodzieńczej energii – musi jeszcze długo przynosić kawę ze Starbucksa, zanim go wpuszczą do pokoju konferencyjnego na zebranie.

No nie wiem, smutek zwrotnic z tą tradycją. W Polsce nawet na powitanie Nowego Roku i wiosny mamy smutne, mordercze metafory. No bo dopiero pochowaliśmy dziadka, a już chcemy topić marzannę. Biedne kobiety pod lodem, spławiane w strumieniach, ubrane w szmaty, z ledwo zarysowanymi twarzami, a i to rzadko! Ich słomianych ciałek nie wyłowi żaden przystojny detektyw i nie zbada żaden czuły patolog sądowy.

Co ten Stary Rok i co ta zima nam zrobili, że stać nas na takie mroczne rytuały? Koleżance Stary Rok zrobił dziecko. Nie żeby płakała, ale produkcja mleka przytłacza ją lekko. Dziecko nie mówi jeszcze po polsku i nie zawsze wiadomo, czego oczekuje od świata, kiedy drze buźkę jak marzenie. I wtedy, owszem, koleżanka ma instynkty mordercze. Ale tylko puszcza głośno rockowe piosenki. Koledze Stary Rok rozbił małżeństwo. I tak było kijowe. Od roku na boku kolega miał nową dziewczynę. Ale Stary Rok obciążono: wyklinano, zaklątwiono! Grożono mu stryczkiem, gilotyną, krzesłem elektrycznym. Jakby nie miał po prostu odejść, zblazowany i obojętny.

Żyje pewnie teraz gdzieś na pustyni w stanie Arizona i je jaszczurki w soku z kaktusa. Albo pozuje do sesji zdjęciowej – „Old is a new black” w magazynie dla oldbojów. Wiosna/lato 2018. Ale jeszcze wróci! Został przecież obfotografowany jak nieboskie stworzenie. Prezydenci z całego świata robili sobie z nim zdjęcia.

Och, ten rok zaprezentował w całej okazałości Trumpa! Postać z kreskówki, która – jak w kreskówce – chce zawładnąć światem. I rok ten przyniósł wstydliwe ustawy dotyczące sądownictwa w Polsce. I – och – nasz prezydent powoływał się na ustawę amerykańską, zapominając, że ma we własnym kraju inną konstytucję. I – och – znowu można u nas głośno nie lubić Arabów, Cyganów. I – och – cenzuruje się spektakle teatralne.

No co, Nowy? Już trzęsiesz portkami? Dygasz się i pękasz, nakładając przed lustrem odrobinę pudru przed wyjściem na scenę? Przeglądasz CV Starego, jego historię choroby i myślisz, że lepiej ci pójdzie? Ty weź się zbrój po zęby w dobry humor i witaminy. Ty weź się suplementuj i wcieraj dobroczynne oleje. Ty weź zrób sobie masaż limfatyczny oraz jogę twarzy. Bo wszyscy na ciebie liczymy – bo musisz być silniejszy, wrażliwszy, mądry i piękny. Trudno, główny urzędnik musi dobrze służyć obywatelom Planety.

I jeszcze jedno: weź czasami Starego na wódkę. Niech opowie, co mu zrobił świat. Był na szczycie. Eksploatowany 24 godziny na dobę. Nic dziwnego, że walnął samobója jak Kurt Cobain. Może się od niego czegoś ważnego nauczysz? Serio, jego duch wciąż unosi się nad miastami. Ej, Nowy? Sypnij forsą. I pamiętaj: zrobię ci dobry pijar. Ale nie ma nic za darmo. Musisz mi coś obiecać. Musisz mi coś obiecać. Musisz mi coś obiecać.

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy