Daleko od sprawiedliwości – rozmowa z prof. Andrzejem Zollem

Daleko od sprawiedliwości – rozmowa z prof. Andrzejem Zollem

Do zawodów prawniczych zbyt często wchodzą osoby, które nigdy nie powinny ich wykonywać – Połowa Polaków uważa, iż prokuratorzy, sędziowie i adwokaci są skorumpowani, 70% zaś – że wyroki są niesprawiedliwe. Czy rzeczywiście z naszym wymiarem sprawiedliwości jest tak źle? – Takie oceny są grubą przesadą. To bardzo krzywdzące. Wymiar sprawiedliwości w Polsce nie jest skorumpowany, skorumpowani mogą być pojedynczy sędziowie, prokuratorzy czy adwokaci, ale to zupełnie wyjątkowe wypadki, absolutny margines, choć oczywiście bulwersujący. Oczywiście, wśród 8 tys. sędziów mogą trafić się pojedyncze czarne owce. – Skąd więc tak negatywne oceny? – Z sądu, zwłaszcza cywilnego, z którym ma kontakt największa część społeczeństwa, zawsze wychodzą dwie strony, przegrana i wygrana. Ta, która wygrała, uważa, że sąd jest sprawiedliwy, ta, która przegrała, mówi, że jest niesprawiedliwy. – Czy gdy Polak przegra sprawę, zawsze musi uważać, że sąd jest niesprawiedliwy? – Najczęściej tak uważa. Ktoś, kto dochodzi swych racji i jest mocno przekonany o ich słuszności, będzie ogromnie rozczarowany, jeśli sąd ich nie podzieli – i najczęściej uzna to za krzyczącą niesprawiedliwość. To jednak żadna podstawa do oceny funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. – Jak więc można mierzyć rzetelność i efektywność wymiaru sprawiedliwości? – Na pewno nie na podstawie opinii wyrażanych w jednostkowym badaniu opinii publicznej, dotyczącym zadowolenia z funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. To zbyt prymitywne metody, nieoddające rzeczywistego obrazu – co nie znaczy, że nie mam zastrzeżeń do naszych organów wymiaru sprawiedliwości. Patrzyłbym jednak raczej na stabilizację kultury prawnej. Problemy nie leżą w korupcji. Chodzi bardziej o niesprawność, kiepską organizację, nieprawidłowości w procedurach sądowych. Najważniejsze przeszkody – Co pana zdaniem należy tu do najważniejszych przeszkód? – Zupełną fikcją jest założenie, przyjęte w sprawach karnych i cywilnych, że postępowanie powinno w miarę możliwości zakończyć się na jednej rozprawie. Są sprawy mające bardzo wiele wątków, ciągnące się latami, praktycznie nie do ogarnięcia. Czy prokurator prowadząc śledztwo i mając już wyjaśniony jakiś aspekt, nie mógłby wnosić aktu oskarżenia dotyczącego tylko tego fragmentu, nie starając się skończyć wszystkich innych wątków? Niektóre bardzo rozległe sprawy, np. afera paliwowa, są trudne do opanowania, akta liczą kilkaset tomów. Jeden skład sędziowski nie ma szans, by uporać się z tym w rozsądnym terminie. Trzeba więc czasem powiedzieć: no dobrze, skażemy sprawcę za dziesięć przestępstw, nad pozostałymi 20 przejdziemy do porządku dziennego, i tak dostanie te 15 lat. To znacznie lepsze niż ciągnięcie postępowania przez lata. Dziś jeden sędzia prowadzi jednocześnie kilkanaście spraw. Nie może więc się na nich odpowiednio skoncentrować. – Przecież w Polsce mamy, w stosunku do liczby mieszkańców, liczniejszą kadrę sędziowską niż w większości państw europejskich. – U nas jednak praca sądów jest źle zorganizowana. Nie chcę wracać do sprawy Fritzla, skazanego w Austrii po czterech dniach – ale uważam, że polscy sędziowie powinni w określonym czasie zajmować się tylko jedną sprawą i jej poświęcać całą uwagę, wtedy mieliby na świeżo wszystkie kwestie. To nie w porządku, jeśli sędzia przesłuchuje czterech świadków, za trzy miesiące wyznacza następny termin, by przesłuchać kolejnych czterech, a wyrok wyda po pięciu latach. Czy będzie mieć wtedy w oczach i pamięci to, co w tej sprawie zostało wyjaśnione? Zasada koncentracji materiału sądowego, tak przecież istotna dla funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, jest w Polsce kompletnie lekceważona. Widzę tu pole do wykazania inicjatywy przez ministra sprawiedliwości, który powinien wpłynąć na lepszą organizację pracy. – Czy minister zamierza podjąć takie działania? – Krótki okres jego urzędowania nie pozwala jeszcze na oceny. Niedawno jednak min. Andrzej Czuma stwierdził, co bardzo mnie ucieszyło, że nie odstępuje od koncepcji rozdziału Ministerstwa Sprawiedliwości i Prokuratury Generalnej. Oświadczenie ministra dało mi pewną nadzieję, że sprawa nie wylądowała w lamusie – a to jeden z ważniejszych kroków ku uzdrowieniu sytuacji w prokuraturze i uwolnieniu jej wreszcie od ewentualności wywierania nacisków politycznych. Prokuratura ma być instytucją czysto zawodową, w której politycy nie mają co mieszać. – A ciągle mieszają? – Wciąż niestety mają taką możliwość. Od osobowości ministra prokuratora generalnego zależało i zależy to, jak bardzo wtrąca się on w działalność wymiaru sprawiedliwości jako czynnik polityczny. Byli tacy, którzy wtrącali się bardziej, byli tacy, którzy wtrącali

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2009, 2009

Kategorie: Wywiady