Kto decyduje o wartościach?

Kto decyduje o wartościach?

Sebastian Koch ma na koncie szereg doskonałych rol. Czesto wcielal się w postacie 'zlozonych' nazistow (na zdjeciu w roli Clausa von Stauffenberga). Fot. Archiwum prywatne

Władza nie jest dana raz na zawsze, wyborca nie będzie ciągle znosił atmosfery bezradności Sebastian Koch – aktor niemiecki „Sierpniowa mgła” to nie pierwszy film, w którym wciela się pan w rolę nazisty. Veithausen bywa sympatyczny, ale poza tym jest bez reszty oddany führerowi. – Z perspektywy czasu jest nam zwykle łatwiej rozpoznać zło. Dziś wiemy, że Valentin Faltlhauser (tak w rzeczywistości nazywał się wspomniany lekarz) był perfidnym zbrodniarzem. Jednak zgodnie z opinią wielu pacjentów uchodził za człowieka uprzejmego, towarzyskiego, erudytę z poczuciem humoru. Jednego dnia potrafił przytulić młodego pacjenta, a nazajutrz tę samą osobę otruć z zimną krwią. Mnie jako aktora interesują motywy, które zaprowadziły rzekomo normalnego mężczyznę na ścieżkę cywilizacyjnego regresu. Tyle że w jego odczuciu to nie był regres. Faltlhauser był przeświadczony, że inwestuje w przyszłość, uważał, że selekcjonując ludzi na lepszych i gorszych, robił coś dobrego i ulepszał świat. Pojęcie higieny rasowej wprowadzili już Galton i Darwin, co nie pomniejsza skali zbrodni nazistów. Chodzi mi jedynie o to, że temat eugeniki istniał wcześniej i zajmuje nas do dziś, stanowiąc nieodmiennie przedmiot politycznych debat. Jak człowiek, który złożył przysięgę Hipokratesa, może uważać, że uśmiercając dzieci, robi coś dobrego? – Tacy lekarze uważali się nie za morderców, lecz za wyzwolicieli. Główną postacią w filmie jest zresztą nie tyle Faltlhauser, ile 14-letni Ernst Lossa, jeden z autentycznych pacjentów, który torpedował zabiegi kierownika kliniki w Kaufbeuren. Chłopiec po kryjomu podkradał lub zamieniał zatrutą żywność, aby uratować przyjaciół przed śmiercią. Ostatecznie sam padł ofiarą przymusowej eutanazji, mimo że był zdrowy. Musiał zostać wyeliminowany nie tylko dlatego, że należał do „niegodnej życia” grupy etnicznej, ale przede wszystkim dlatego, że był niepokorny. To on, nazywając Faltlhausera mordercą, naruszył jego wewnętrzny spokój. Jak potoczyły się losy lekarza? – Po wojnie został skazany, lecz w więzieniu nie spędził ani minuty. Cieszył się za to niezwykłym uznaniem niemieckich dietetyków, gdyż odkrył metodę, za pomocą której można pozbawić żywność jej najistotniejszych wartości. Uwadze wielu Niemców umyka jednak fakt, że lekarz wprowadził ją najpierw w ramach programu eutanazyjnego, aby głodzić dzieci. Pacjenci spożywali posiłki, a mimo to konali z głodu. Kluczowym momentem w scenariuszu była dla mnie właśnie ta scena, w której dziecięca niewinna dusza obnaża całe okrucieństwo pod szyldem naukowego postępu. Ale nie tylko z tego powodu przyjąłem tę rolę. Z jakiego jeszcze? – „Sierpniowa mgła” jest obrazem historycznym i cieszy mnie, że opowiada o zapomnianych ofiarach nazizmu. Jednocześnie ten film jest niebywale aktualny. Zachęca do refleksji i postawienia zasadniczego pytania: kto ma prawo oceniać lub decydować o tym, które życie jest wartościowe? Wszak życie to życie. Zgoda, higiena rasowa to przeszłość, ale dyskutując o eugenice, nieuchronnie ocieramy się o temat diagnostyki prenatalnej. Kręcąc film, spędziłem kilka miesięcy z niepełnosprawymi dziećmi, które jako statyści zagrały pacjentów. Niemal codziennie rozmawiałem z rodzicami towarzyszącymi im na planie. Nie spotkałem ani jednej matki, która żałowałaby decyzji o urodzeniu chorego umysłowo dziecka. Za to każda z nich podkreślała, że lekarze próbowali odwieść ją od tego. Czy w takim razie 70 lat po wojnie znów ulegamy złudnemu przeświadczeniu, że niemieccy lekarze są nieomylni? W Polsce inicjatywa przewidująca zaostrzenie ustawy aborcyjnej wyprowadziła na ulice setki tysięcy kobiet. Kto ma pana zdaniem prawo do decydowania o życiu? – Według mnie odpowiedź jest jasna: wyłącznie rodzice. Dlatego popieram ideę czarnych protestów. Żadna instytucja czy lekarz ani żaden polityk podpisujący się pod jakąkolwiek ustawą nie mają prawa do podjęcia za rodziców tak ważkiej i delikatnej decyzji. Należę także do zdeklarowanych przeciwników kary śmierci. Potrzebne są oczywiście zasady, które regulują dokonanie aborcji. Wybór między zupełnym jej zakazem a bezrefleksyjną liberalizacją może się okazać wyborem między dżumą a cholerą. Chciałbym jeszcze raz zaznaczyć, że nie kwestionuję zasług medycyny prenatalnej i niezwykłego postępu lekarzy. Chodzi mi jedynie o podjęcie samej decyzji, która należy do matki, a nie do jej ginekologa. Natomiast wiem z autopsji, że w przypadku dzieci z wadami genetycznymi niemieccy lekarze często wpływają emocjonalnie na rodziców, wkładając wiele wysiłku w perswazję typu „nie wiecie, co was

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 32/2017

Kategorie: Kultura