„Der Spiegel” kontra „Bild”

„Der Spiegel” kontra „Bild”

W Niemczech wybuchła ideologiczna wojna medialnych gigantów

Podpalacze – oskarża wielki tytuł na okładce niemieckiego tygodnika „Der Spiegel”. Można też na niej ujrzeć czerwone logo popularnego dziennika „Bild”, skomponowane z zapałek. Hamburski magazyn polityczny o lewicowych sympatiach bezpardonowo zaatakował springerowską bulwarówkę, związaną z prawicą.
„Der Spiegel” twierdzi, że „Bild” reklamuje się jako reprezentant społecznego centrum, w rzeczywistości jednak odgrywa rolę partii prawicowo-populistycznej, która w Niemczech jeszcze nie istnieje. Na łamach tygodnika zabrał głos były redaktor naczelny „Bild am Sonntag” (niedzielnego wydania gazety), Michael Spreng. Powiedział, że poprzez kampanie przeciwko cudzoziemcom „Bild” „publicystycznie rozwinął czerwony dywan dla partii, która jeszcze nie została założona, kierowanej przez niemieckiego Jörga Haidera”. W 10-stronicowym artykule hamburskiego magazynu napisano, że „Bild” odgrywa szkodliwą rolę w niemieckiej polityce. Czerwony tabloid sprawia wrażenie, że pisze „w imię narodu”. Dlatego „na korytarzach Reichstagu, w ministerstwach, a także w Urzędzie Kanclerskim istnieje skłonność do przyjmowania nagłówków z »Bilda« jako aktualnego wyrazu woli ludu, bez żadnej weryfikacji. Politycy wszystkich partii obawiają się artykułów »Bilda« na temat swego życia prywatnego… Liczni dziennikarze w stolicy uważają »Bilda« za prawdziwy kamieniołom atrakcyjnych tematów, które jeszcze bardziej rozbudowują swoimi artykułami”, twierdzi „Der Spiegel”.
Nad Łabą i Renem znów zaczyna się konflikt medialnych gigantów, które tworzyły historię Republiki Federalnej. Elitarny magazyn walczy z brukowcem o rząd dusz. „Der Spiegel” to największy tygodnik opiniotwórczy Niemiec. Sprzedany nakład przekracza 974 tys. egzemplarzy. Politycy w RFN czytają opinie „Spiegla” bardzo wnikliwie i boją się jak ognia krytyki na jego łamach.
„Bild” o jaskrawej, czerwonej szacie graficznej to największy dziennik na świecie (poza Japonią). Dzienny sprzedany nakład przekracza 2,9 mln egzemplarzy. Springerowski tabloid dociera do ponad 12 mln czytelników, niemal 15% obywateli Republiki Federalnej powyżej 14. roku życia. Nie trzeba przypominać, że koncern Springera ubogacił Polskę mutacją „Bilda”, którą jest dziennik „Fakt”.
„Słoń chciał seksu z samochodem”,

„Śmierć w burdelu”,

„Łysole w łóżku to prawdziwe chłopy” – oto typowe tytuły czerwonego tabloidu. Krzykliwość, pogoń za sensacją, upraszczanie tematów w zbyt krótkich artykułach, soczyste nagłówki, błyskawiczne osądzanie i skazywanie prawdziwych oraz domniemanych winowajców to metody pracy springerowskiego brukowca. Określenie: argumentacja na poziomie „Bilda” nie jest w Niemczech komplementem.
Zaprzyjaźniony z chrześcijańskimi demokratami medialny gigant w przeszłości był uważany przez środowiska lewicowe za zajadłego przeciwnika. Jednym z haseł studenckiej rewolty 1968 r.
było „Wywłaszczyć Springera!”. W 1974 r. Heinrich Böll napisał opowiadanie „Utracona cześć Katarzyny Blum”, w którym napiętnował podżegające i niszczące ludzi metody „Zeitung” i „SonntagsZeitung”. Nowelę tę opublikował w czterech częściach „Der Spiegel”, którego wydawca i redaktor naczelny Rudolf Augstein uświadomił czytelników, że autor miał na myśli właśnie „Bild” i „Bild am Sonntag”. Augstein konsekwentnie utrzymywał „liberalno-lewicowy, w sprawach wątpliwych lewicowy” profil hamburskiego magazynu i nie wahał się demaskować skandalicznych metod pracy wysokonakładowego dziennika. Ale Stefan Aust, redaktor naczelny „Spiegla” w latach 1994-2008, złagodził linię i starannie unikał ataków na springerowskiego giganta. Oba wydawnictwa, skierowane do innych czytelników, prowadziły swego rodzaju politykę pokojowego współistnienia. Dziwiono się nawet, że hamburski magazyn, lubiący napominać, ganić i pouczać, krytykuje niemal wszystko, tylko „Bild” z niepojętych przyczyn oszczędza. Co więcej, oba tak różne pisma niekiedy prowadziły wspólną politykę, np. protestując przeciwko reformie ortografii czy wysławiając zalety Angeli Merkel.
I nagle pod koniec lutego „Spiegel” znienacka wystrzelił w springerowski tabloid z ciężkich dział. Komentatorzy przypuszczają, że Georg Mascolo, który został samodzielnym redaktorem naczelnym drukowanego wydania tygodnika, postanowił zmienić kurs na lewo i zradykalizować „Der Spiegel”. Redakcja „Spiegla” twierdzi jednak, że cover story przygotowane zostało już wcześniej, wstrzymano się jednak z publikacją z powodu losu więzionych w Iranie dwóch reporterów „Bild am Sonntag”. Kiedy dziennikarze odzyskali wolność, hamburski tygodnik uderzył.
„Der Spiegel” twierdzi, że czerwony brukowiec mobilizuje większości do swoich populistycznych, szowinistycznych i antyelitarnych celów. Wywiera przemożny wpływ na politykę, pozyskał Angelę Merkel, która ma znakomite relacje zarówno z redakcją dziennika, jak i z szefami wydawnictwa Springer. Zdaniem hamburskiego magazynu, kanclerka „obawia się nastrojów społecznych, ponieważ nie jest typem trybuna ludowego, który potrafi nimi sterować”. Dlatego „potrzebuje medialnego wiatru w żagle ze strony bulwarowego dziennika”.
Przykładem potęgi, ale także manipulatorskich, nieetycznych metod „Bilda” jest sprawa ministra obrony Karla-Theodora zu Guttenberga z bawarskiej CSU. „Der Spiegel” pisze, że „Bild” „hołdował” Guttenbergowi w sposób nawet w całych swych osobliwych dziejach bezprecedensowy. Czerwony dziennik sugerował nawet, że przystojny bawarski baron i polityk powinien wkrótce zostać kanclerzem Niemiec. Ministerstwo Obrony odwdzięczało się za to licznymi reklamami w springerowskich mediach. Karl-Theodor zu Guttenberg został jednak bohaterem skandalu, kiedy jego praca doktorska okazała się plagiatem. Środowiska intelektualne, naukowe, a także niemal wszystkie media zażądały jego ustąpienia. Tylko „Bild” pospieszył skompromitowanemu politykowi z pomocą. Na łamach dziennika pojawiły się wielkie tytuły:

„Tak, popieramy zu Guttenberga”

czy „Dobrze, że zu Guttenberg zostaje”. Oczywiście nie miała to być opinia redakcji, lecz głos ludu. Dziennik przeprowadził ankiety telefoniczną i internetową, w których czytelnicy wypowiadali się na temat przyszłości ministra. W sondażu telefonicznym większość wyraziła opinię, że plagiator powinien zostać, lecz 57% uczestników ankiety internetowej opowiedziało się za dymisją zu Guttenberga. Wtedy redakcja tak starannie ukryła ankietę internetową w gęstwinie elektronicznego wydania „Bilda”, że niełatwo było ją odnaleźć.
„Der Spiegel” oskarża springerowski dziennik, że bezwarunkowo popiera wszelkie populistyczne, zwrócone przeciw muzułmańskim imigrantom tezy publicysty Thila Sarrazina, którego książka „Deutschland schafft sich ab” („Niemcy się likwidują”) bije nad Łabą i Renem rekordy popularności. Sarrazin, często manipulując danymi, wywodzi, że cudzoziemcy, a zwłaszcza wyznawcy islamu, nie chcą się integrować, nie są skorzy do pracy i popełniają większość przestępstw. Media przeważnie krytycznie odniosły się do książki ksenofobicznego autora, zdemaskowały jej błędy i przejaskrawienia. Springerowski dziennik poparł jednak Sarrazina z ogromnym entuzjazmem.
„Der Spiegel” zarzuca „Bildowi”, że bez skrupułów ujawnia szczegóły z prywatnego życia prominentów. Jedną z ofiar czerwonego brukowca stał się popularny aktor i artysta kabaretowy Ottfried Fischer, ceniący zmysłową stronę życia gwiazdor serialu kryminalnego „Glinarz z Tölz”. Springerowski dziennik, nie szczędząc pikantnych szczegółów, opisał zabawy aktora z dwiema kurtyzanami. Te jakoby wyłudziły od gwiazdora ponad 38 tys. euro. Prostytutka „odwiedziła Ottfrieda Fischera dziesięć razy”, opowiadał zachwycony tabloid. Potem u agentki aktora zjawił się dziennikarz „Bilda” i oświadczył, że dostał film pokazujący Fischera podczas igraszek z prostytutkami. Zasugerował, że w tej sytuacji korzystne dla artysty będzie udzielenie „Bildowi” wywiadu. Agentka zrozumiała to jako szantaż i poradziła Fischerowi, aby się zgodził. Występuje przecież w roli tytułowej także w serialu o przygodach księdza Browna i publiczność nie może go kojarzyć z seksualnymi ekscesami. Nieszczęsny Fischer udzielił wywiadu, który dziennik opatrzył uroczym tytułem „Te dziwki wykorzystały moją chorobę”. Artysta oczywiście wypadł żałośnie. Powszechnie wyśmiewany podał dziennikarza „Bilda” do sądu. W październiku 2010 r. reporter został skazany na karę grzywny w wysokości 14,4 tys. euro.
„Der Spiegel” przedstawił racje także drugiej strony. Opublikował wywiad z redaktorem naczelnym „Bilda”, Kaiem Diekmannem. Ten

bronił się zręcznie.

Powiedział, że dziennik opisuje prywatne sprawy ludzi, ponieważ mogą się one przerodzić także w sprawy polityczne. „U nas można dowiedzieć się o tym, co łączy ten kraj, co porusza ludzi”, mówił Diekmann, który podkreślał, że jego gazeta jest dla człowieka z ulicy, a nie tylko dla elity. „»Bild« rzuca wyzwanie takim magazynom jak »Spiegel«. Dziś jesteśmy wiodącym medium nie tylko na polu sportu i rozrywki, lecz także polityki i gospodarki. Ten, kto chce, aby go usłyszano, nie może pominąć »Bilda«”, argumentował. Wreszcie szyderczo ujawnił, że „Der Spiegel”, który także opublikował fragmenty z książki Sarrazina, wypłacił za to populistycznemu autorowi honorarium w wysokości 8 tys. euro.
Komentatorzy i internauci zwracają uwagę, że w artykule hamburskiego tygodnika nie ma właściwie niczego nowego. Wszelkie grzechy springerowskiego brukowca i innych mediów są skrupulatnie rejestrowane przez internetowy „Bildblog”.
Wysokonakładowy dziennik nie jest też tak wszechmocny, jak sugeruje hamburski magazyn. 1 marca minister obrony zu Guttenberg podał się do dymisji. Jest to dotkliwy cios dla systemu władzy Angeli Merkel. Bawarski baron może kiedyś powróci na scenę polityczną, ale kanclerzem już nie zostanie.
Zu Guttenbergowi nie pomogło ani wsparcie „Bilda”, ani pogląd większości społeczeństwa, zgodnie z którym popularny minister powinien nadal pełnić urząd. Bunt elit politycznych i naukowych oraz prawie wszystkich mediów przeciw plagiatorowi okazał się decydujący.
Niewątpliwie intelektualny hamburski tygodnik nadal będzie wojował ze spragnionym sensacji i żerującym na niskich instynktach, ale wpływowym dziennikiem koncernu Springer. Dzięki temu niemiecki krajobraz medialny stanie się ciekawszy.

Wydanie: 10/2011, 2011

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy