Dlaczego polisy nadal upadają?

Dlaczego polisy nadal upadają?

Polski rynek ubezpieczeń na życie wciąż nie odzyskał tak bardzo nadwątlonego zaufania klientów W ubiegłorocznym grudniowym numerze „Przeglądu” pojawił się dobrze zapamiętany, aczkolwiek nie najlepiej przyjęty przez przedstawicieli sektora ubezpieczeń, artykuł red. Andrzeja Dryszla „Nabrani na polisy”, który nieoczekiwanie stał się punktem zwrotnym w nieporadnej przedtem dyskusji nad przyczynami załamania się polskiego rynku ubezpieczeń na życie. Artykuł ten wciągnął mnie, bez mej wiedzy i woli, w zażartą dyskusję na temat ubezpieczeń na życie. Echo, jakie ów tekst wywołał, okazało się znacznie szersze i głębsze niż dziesiątki publikacji w innych pismach branżowych na ten temat – nigdy jeszcze po opublikowaniu jakiejkolwiek wypowiedzi nie otrzymałem tylu gratulacji od jednych i słów oburzenia od drugich. Ubezpieczenia – kwestia wrażliwa i drażliwa Odniosłem wrażenie, że każdy – od moich kolegów profesorów wyższych uczelni poczynając, poprzez licznych, nieznanych mi w ogóle agentów i brokerów oraz tzw. zwykłych ludzi mailujących z różnych stron kraju aż po prominentnych przedstawicieli środowiska ubezpieczeniowego – znalazł w owym artykule potwierdzenie tego, co sam chciałby, aby było tam napisane, albo bardzo by nie chciał, by ktokolwiek o tym napisał. Sprawa zatem okazała się bardziej doniosła – społecznie wrażliwa i środowiskowo drażliwa – niż sam mógłbym przypuszczać. Z tych względów uznałem, że – mimo umiłowania mojego prawa do ignorowania tego, co inni mi przypisują – w tym przypadku mam obowiązek skomentowania, bez czyjejkolwiek „pomocy”, dwóch fundamentalnych kwestii: * Czy – i jeżeli tak, to jakie – ubezpieczenia są nam potrzebne (czy i kiedy nam pomagają, a kiedy rozczarowują)? * Kto jest odpowiedzialny za te wszystkie przypadki, w których z ubezpieczeń więcej mamy kłopotów niż pożytku? Sprawie tej w ciągu ostatniego półrocza poświęciłem wiele komentarzy, wywiadów, wypowiedzi. Wciąż jednak pozostaje nierozwiązany problem: dlaczego polisy na życie nadal upadają? Jaka jest skala tego zjawiska? Jaki jest jego charakter? Czy jakaś ich liczba (procent) upadać musi – dlaczego? Jakie są faktyczne przyczyny owych „upadłości”? Pewne jest jedynie, że polisy wciąż upadają. Jednakże – wedle naszych obserwacji – nie jest to już proces tak gwałtowny i wręcz żywiołowy jak w latach 2001-2002, kiedy faktycznie zachwiał polskim rynkiem ubezpieczeń na życie. Dostępne wskaźniki charakteryzujące ów proces lub pozwalające przynajmniej na pewne szacunki coraz wyraźniej sugerują, że sytuacja w tym zakresie zmierza do pewnej stabilizacji – zarówno w pierwszym, jak i w drugim kwartale 2003 r. upadło „tylko” ok. 100 tys. polis. Pamiętać przy tym należy, że termin „upadła polisa” musi mieć znaczenie bardzo szerokie. Bez współpracy z zakładami ubezpieczeń, których zjawisko to dotyczy w największym stopniu, nie można bowiem precyzyjnie określić, jaki dokładnie udział mają w tej liczbie polisy wygasłe, dotyczące umów ubezpieczenia, których termin właśnie teraz upłynął i nie zostały przedłużone; ile polis upadło w wyniku wypowiedzenia umów przez ubezpieczonych, ile zostało „przedwcześnie” wykupionych, a ile porzuconych, bowiem ubezpieczeni po prostu przestali płacić składki – bo ich nie stać, bo ich sytuacja życiowa zmieniła się na tyle, że już takich polis nie potrzebują, bo zdali sobie sprawę, że polisa, jaką posiadają, nie daje im tego, czego faktycznie oczekują, nie chroni ich przed tym, co im rzeczywiście zagraża, znaleźli lepszy sposób zabezpieczenia się przed skutkami niepożądanych zdarzeń. Nie wiemy także, ile w tej liczbie jest polis „sierocych”, a ile zostało tak gruntownie przekonstruowanych (jeżeli akurat umowa ubezpieczenia pozwalała na taki zabieg), że polisa, tracąc swoją tożsamość na rzecz innej, faktycznie przestała istnieć; nie znamy wreszcie liczby przypadków, kiedy polisa istnieje tylko formalnie, bowiem ubezpieczony nie może jej wykupić ani wypowiedzieć, ani też – mimo że nie płaci składki – w żaden inny sposób zlikwidować. „Złe” polisy wciąż straszą Rozpoznanie skali zjawiska utrudnia również fakt, iż na ogół zakłady ubezpieczeń zaliczają do polis czynnych także te, które – zawieszone na jakiś czas przez ubezpieczonych przeżywających przejściowe kłopoty finansowe – faktycznie nigdy już nie zostaną ponownie uruchomione. Jako polisy czynne kwalifikowane są również te, których nie można ostatecznie wygasić jedynie ze względów czysto formalnych. Niezależnie od przedstawionych wątpliwości wyniki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 34/2003

Kategorie: Obserwacje