„Quo vadis” będzie głęboko humanistyczny. A dobry humanizm to jest zarazem szczere wyznanie wiary Rozmowa z księdzem profesorem Waldemarem Chrostowskim, prorektorem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, konsultantem filmu ”Quo Vadis” – Z jakimi pytaniami przyszedł Jerzy Kawalerowicz do księdza profesora jako konsultanta wyznaczonego przez prymasa Józefa Glempa? Wiem skądinąd, że reżyser przed przystąpieniem do kręcenia filmu wiele czasu spędził na studiowaniu epoki opisanej przez Henryka Sienkiewicza. – Pytania i wątpliwości były głównie natury religijnej, teologicznej. Podstawowy problem polegał na tym, że słowo należało przełożyć na obraz. Twórcy filmu musieli więc poznać różne realia z życia pierwszych chrześcijan. – A konkretnie, proszę o jakiś przykład…. – Sienkiewicz podaje, że chrześcijanie modlili się. W powieści to wystarczy. Ale widz musi zobaczyć tę modlitwę, pytano mnie więc, jak mogła ona wówczas wyglądać. Jakie czyniono gesty, jaki był język, ekspresja, wreszcie tekst modlitwy. Jeżeli Sienkiewicz wspomina, że chrześcijanie śpiewali, modląc się, reżyser musiał wiedzieć, jaka to mogła być melodia. – Znakiem rozpoznawczym chrześcijan była ryba. Dlaczego? – Ryba, to po grecku „ichthys”. To słowo składa się z liter, które rozpoczynają tajemne dla chrześcijan hasło: Iesous Christos Theon Yios Soter – Jezus Chrystus Syn Boży Zbawiciel. Aktorzy nie tylko chcieli poznać te szczegóły, ale też zwrócili się z prośbą o nauczenie ich wymawiania greckich dźwięków. Wiele było tego rodzaju pytań. Czasem odpowiedź wymagała dalszej konsultacji. – A co śpiewali pierwsi chrześcijanie? – Najpewniej psalmy. Uwielbienia, dziękczynienia, psalmy pokutne. Chyba głównie dziękczynienia. Ale zwracałem uwagę również na pewne formy modlitewne, które przetrwały w Kościołach do dzisiaj. – Czy oni żegnali się znakiem krzyża? – Nie. W I wieku naszej ery krzyż pozostawał przede wszystkim znakiem hańby, upodlenia. – Ale w powieści Ligia układa z bukszpanu coś na kształt krzyża. Również święty Piotr czyni taki gest w powietrzu… – U Sienkiewicza występuje znak krzyża. Niewątpliwie pisarz zdawał sobie sprawę, że jest to anachronizm. Może chciał bardziej przemówić do wyobraźni współczesnych mu czytelników? Bo na pewno wiedział, że ukrzyżowanie, jako symbol chrześcijaństwa, weszło do świadomości wyznawców w II wieku, a więc znacznie później niż w czasach akcji „Quo vadis”. – A katecheza pierwszych chrześcijan? To też powieściowy opis-dokument? – Sienkiewicz wzorował się przede wszystkim na Dziejach Apostolskich, w których mamy nauczanie Piotra i Pawła. Są to głównie pełne uwielbienia, liturgiczne wspomnienia o Jezusie, o sensie Jego życia, działalności, męki, śmierci. Eksponowano jednak zmartwychwstanie. Najbardziej wzruszającym epizodem w filmie było kazanie św. Piotra w Ostrianum do zebranych tam chrześcijan. – Czy pierwsi chrześcijanie mieli własną oryginalną drogę wtajemniczenia chrześcijańskiego, czy też były tam zapożyczenia z ówczesnych praktyk żydowskich? – Sienkiewicz nie zastanawiał się nad tym. Dla pierwszych chrześcijan było naturalne, że korzystali z żydowskiego życia religijnego, z pism Starego Testamentu, z pobożności starotestamentowej i żydowskiej. Zresztą święci Piotr i Paweł byli Żydami. – Nie było świętych obrazów? – Nie możemy powiedzieć z całą pewnością, że nie było. Nie dysponujemy obrazami z tamtego okresu. Na pewno nie było jeszcze świętych, bo zaliczenie do ich grona następowało po męczeńskiej śmierci. A jeśli chodzi o wyobrażenia Chrystusa, to jeden z najstarszych wizerunków, jakimi dysponujemy, pochodzi z Kościoła koptyjskiego, a więc z terenów Egiptu. Datowany na przełom II i III wieku naszej ery. Od czasu akcji „Quo vadis” upłynęło więc wtedy około 150 lat. – Czy powieść jest zgodna z dzisiejszą wiedzą historyczną? – Sienkiewicz był geniuszem. Można tak mówić zwłaszcza dzisiaj, z perspektywy tego, co dzięki badaniom archeologów i historyków wiemy o świecie sprzed dwóch tysięcy lat. Geniusz naszego noblisty polegał na tym, że gdy już przeczytał wszystko, co można było zdobyć na interesujący go temat, uszanował poznane realia i klimat świata pogańskiego. Postaci, które są w „Quo vadis”, znamy z dzieł Tacyta. Ale tam, gdzie w grę wchodziła wyobraźnia, na przykład przy imieniu Ligii oraz jej pochodzeniu, pisarz również nie lekceważył wiedzy historyków. W powieści widać głęboki szacunek dla tego, co naprawdę wydarzyło się na samym początku naszej ery. Podziwiam umiejętność
Tagi:
Helena Kowalik









