Doktor, który kochał śmierć
Największym seryjnym mordercą w dziejach Wielkiej Brytanii okazał się lekarz domowy „Cynicznie nadużywaleś zaufania swoich ofiar – byłeś przecież ich lekarzem. Jestem pewien, że pacjentki uśmiechały się i mówiły: „Dziękuje”, nie przeczuwając, że właśnie dostały śmiertelny zastrzyk. Zabijałeś z zimną krwią, perfidnie wykorzystując swą wiedzę medyczną. Nie okazałeś skruchy. Teraz wreszcie odpowiesz za swe ohydne, ohydne zbrodnie. W tym przypadku dożywocie musi oznaczać dożywocie. Spędzisz więc w więzieniu resztę swoich dni”, stwierdził sędzia Thayne Forbes. Tak zakończyła się rozprawa przed Sądem Koronnym w Preston w północnej Anglii, uznana przez prasę brytyjską za proces stulecia. Na ławie oskarżonych zasiadł 54-letni Harold Frederick Shipman, lekarz domowy z miasteczka Hyde pod Manchesterem. Oskarżono go o zamordowanie 15 pacjentek, kobiet w średnim lub w starszym wieku. Przysięgli jednogłośnie uznali go za winnego. Za każde z tych zabójstw Shipman otrzymał wyrok dożywocia. Kiedy sędzia odczytał sentencję wyroku, z ław publiczności rozległy się oklaski i okrzyki: „Tak, tak!”. Medyk-morderca siedział z kamienną twarzą. Nie liczył się z takim finałem, chociaż dowody przeciw niemu były miażdżące. Shipman z więzienia zamówił nawet kwiaty, by uświetniły przyjęcie: ”Witamy z powrotem w domu”, które polecił przygotować swej rodzinie. Przyjęcie jednak się nie odbyło. Policja przypuszcza, że liczba ofiar demonicznego doktora jest znacznie dłuższa. Prowadzący śledztwo są prawie pewni, że Shipman uśmiercił 23 inne pacjentki. Wszystkim wstrzykiwał zabójcze dawki diamorfium, specyfiku znanego powszechnie jako heroina. Podczas rewizji w domu doktora znaleziono zapas heroiny wystarczający do zgładzenia 1500 ludzi. Analiza zawartości komputera Shipmana wykazała, że wpisywał on odpowiednie ”historie choroby” swych pacjentek już po ich zgonie. Istnieją uzasadnione podejrzenia, że w ciągu ostatnich 15 lat obłąkany doktor z Hyde wyprawił na tamten świat 141 kobiet. Lekarz sądowy, John Pollard, który wystąpił podczas procesu jako biegły, oświadczył: ”Nie można wykluczyć, że Shipman podczas swej trwającej 30 lat lekarskiej kariery zabił tysiąc swych pacjentów”. Obecnie władze zastanawiają się, czy w interesie publicznym jest prowadzenie dalszych dochodzeń. Sprawa ta wywołała bowiem prawdziwy szok nad Tamizą. Brytyjskie Stowarzyszenie Medyczne zaapelowało do obywateli, aby nie tracili zaufania do lekarzy, bowiem Harold Shipman ”był jednorazowym złem, które zrządzeniem losu obrało zawód doktora”. Minister zdrowia, Alan Milburn, zapowiedział w Izbie Gmin podjęcie kroków, które zapobiegną w przyszłości podobnym dramatom. Specyfiki medyczne, które mogą spowodować śmierć pacjenta, mają zostać poddane ostrzejszej kontroli. Rząd przewiduje też wprowadzenie ustawy, zgodnie z którą na akcie zgonu znależć muszą się podpisy dwóch lekarzy. Do tej pory wystarczał jeden podpis. Dr Shipman musiał prosić kolegów o złożenie na dokumencie drugiego podpisu tylko wtedy, gdy ciało zmarłej miało zostać poddane kremacji. Shipman uchodził za nobliwego dżentelmena w tradycyjnym angielskim stylu. Ojciec czworga dzieci, wierny żonie, którą poślubił w wieku 20 lat, poważny, w okularach, z posiwiałymi bokobrodami mówił łagodnie, nigdy nie podnosił glosu. W 1992 roku założył jednoosobową klinikę w Hyde i rychło stał się najpopularniejszym lekarzem domowym w miasteczku. Miał zarejestrowanych 3100 pacjentów. Lista zapisanych na wizytę u dr Shipmana byla zawsze bardzo długa. Dopiero na początku 1998 roku młoda kobieta, prowadząca w Hyde zakład pogrzebowy, zwróciła uwagę, że właśnie Shipman przysyła jej dużo ”klientów”. Swymi podejrzeniami podzieliła się z lekarką, która stwierdziła z przerażeniem, że śmiertelność wśród pacjentów ”kochanego doktora Freda” jest trzy razy większa niż przeciętna w miasteczku. Zaalarmowała więc policję. Detektywi obejrzeli wystawione przez Shipmana akty zgonu i stwierdzili, że wszystko jest w porządku. Nie podjęto śledztwa i obłąkany lekarz mógł zgładzić kolejne trzy pacjentki. W końcu Shipman sfałszował testament jednej z ofiar i to go zgubiło. 81-letnia Kathleen Grundy, ongiś burmistrzyni Hyde, zmarła 24 czerwca 1998 roku, zaraz po wizycie doktora. Jej córka, Angela Woodruff, początkowo niczego nie podejrzewała. Odwiedziła Harolda Shipmana w jego klinice, by przeprowadzić rutynową rozmowę. ”Tak, widziałem pani matkę kilka godzin przed jej zgonem.








