Cenimy rodzinę, ale pomocy szukamy u przyjaciół Dyskusja o związkach partnerskich pokazała m.in., że wiele osób, zwłaszcza młodych, chce mieć możliwość łatwiejszego niż w małżeństwie zakończenia relacji. Związki są dziś słabsze? – Analiza współczynnika liczby rozwodów faktycznie wskazuje na to, że od kilkudziesięciu lat Polacy coraz częściej się rozwodzą. W 2010 r. na każde 10 tys. małżeństw zostało rozwiązanych 68. Kilkanaście lat wcześniej na każde 10 tys. małżeństw rozwiązywano 50. Na razie nie są to jednak zatrważające liczby – wciąż więcej małżeństw trwa latami i kończy je dopiero śmierć małżonka. Tak jest w przypadku 70% małżeństw. Nie mamy natomiast oficjalnych danych mówiących o trwałości związków kohabitacyjnych. To wciąż małżeństwo jest najpopularniejszym sposobem bycia razem. Wprawdzie coraz więcej dzieci rodzi się w Polsce poza małżeństwami, ale to też nadal mniejszość, ok. 20%. W Norwegii, Szwecji czy w Islandii ponad 50% dzieci pochodzi ze związków innych niż małżeńskie. Tak samo jest w Estonii, Słowenii i w Bułgarii. Coraz rzadziej mamy też do czynienia z rodzinami wielopokoleniowymi, częściej skupiamy się w rodzinie nuklearnej. – Socjolodzy mówią wręcz, że nawet rodzina nuklearna, rozumiana – zgodnie z definicją zaproponowaną w połowie XX w. przez antropologa George’a Petera Murdocka – jako para osób przeciwnej płci plus przynajmniej jedno ich wspólne dziecko, przestaje być bezwzględnie dominującym modelem. Coraz więcej jest par bezdzietnych (23%) i dzieci z jednym rodzicem, tzw. rodzin monoparentalnych. W Polsce 17% rodzin tworzą matka i dziecko, a 2% – ojciec i dziecko. Coraz więcej jest rodzin patchworkowych, które powstają, gdy po rozwodzie czy po rozstaniu z dotychczasowymi partnerami ludzie wchodzą w nowe bliskie związki i np. wychowują swoje dzieci z poprzedniego związku, dzieci obecnych partnerów oraz wspólne potomstwo. Do tego starają się porozumieć z biologicznymi rodzicami dzieci, które wychowują, co do zakresu opieki nad nimi. Formy życia rodzinnego stają się zatem coraz bardziej skomplikowane. Jak to wpływa na wzajemne kontakty członków rodziny? – Wiele zależy od kultury społeczeństwa. Mieszkałam przez pewien czas w Islandii. Z moich obserwacji – zapewne wycinkowych, ale wskazujących na pewne charakterystyczne dla tamtejszej kultury zjawisko – wynikało, że wprawdzie dużo tam rozwodów, ale po rozstaniu pary czy małżeństwa to z rodziców, które nie mieszka z dzieckiem na stałe, jest na co dzień obecne w jego życiu, nie traci z nim kontaktu. Jest angażowane nie tylko do atrakcyjnych, niedzielnych wyjść, lecz także do codziennej, żmudnej pracy: pomagania w lekcjach lub zawożenia do szkoły. Byli partnerzy rozumieją, że rodzicielstwo oznacza odpowiedzialność na całe życie, codzienne zaangażowanie i obecność. W Polsce bywa z tym różnie. Rodzic niemieszkający z dzieckiem – zwykle ojciec – często w bardzo niewielkim stopniu jest zaangażowany w jego życie. To kwestia nie tylko rozwiązań prawnych, lecz raczej kultury i norm społecznych. W Polsce, jak pokazują badania, kobiety nie chcą się wiązać z mężczyznami, którzy mieszkają na stałe z dziećmi z poprzednich związków i opiekują się nimi, natomiast zupełnie im nie przeszkadza, gdy mężczyzna ma dzieci, ale mieszkają one na stałe z byłą żoną. Wtedy traktują je tak, jakby ich nie było. Po mit do archiwum A związki z dalszą rodziną – babciami, dziadkami, wujkami, kuzynami – mają dziś znaczenie? – W deklaracjach Polacy są bardzo rodzinni, zależy im na kontaktach z kuzynami, ciotkami, dorosłym rodzeństwem. Twierdzimy zwykle, że rodzina jest najważniejsza, i to deklaratywne przywiązanie do rodziny jest na podobnym poziomie jak w Indiach, które kojarzą się nam z zamkniętym systemem kastowym. Tu Polska bardzo się różni od sąsiadów i innych społeczeństw postsocjalistycznych, z którymi zwykle mamy więcej wspólnego. Rodzina bowiem to dla nas słowo klucz, pojęcie niemal mityczne. Jak te deklaracje mają się do rzeczywistej jakości kontaktów rodzinnych? – Trudno powiedzieć, na ile faktycznie relacje rodzinne nas satysfakcjonują. Badania przeprowadzone w Kanadzie – kiedy sprawdzano, w jakim stopniu ludzie mogą liczyć na pomoc kuzynów, wujków itd., a w jakim na przyjaciół – wykazały, że byli bardziej usatysfakcjonowani relacjami z przyjaciółmi niż z dalszą rodziną. Podobnie, jak się wydaje, jest w Polsce. Problem w tym, że relacji rodzinnych nie tworzymy sami, nie wybieramy osób, z którymi jesteśmy połączeni więzami krwi.
Tagi:
Agata Grabau









