Jolanta Kwaśniewska Gdy wypisywane są idiotyzmy o mnie, o mężu czy o naszym dziecku, to mimo że nie wszystko spływa po nas bezboleśnie, przez ostatnie półtora roku zdążyliśmy się już przyzwyczaić – Jak odbiera pani powrót męża do aktywności politycznej? – Mąż nigdy nie przestał się interesować polityką. Rozumie ją jako szukanie dróg rozwiązywania polskich problemów. I po dwóch kadencjach bycia prezydentem nie może udawać, że podoba mu się to, co się dzieje w Polsce. Sposób sprawowania władzy przez obecną ekipę jest daleki od jego widzenia polityki i spraw ludzkich. Olek nie aspiruje do żadnych urzędów i stanowisk, ale na pewno będzie zabierał głos w sprawach kraju. Dostaję masę pytań o to, co zamierza zrobić, czy na pewno po przerwie nie może znów kandydować na urząd prezydenta; padają deklaracje, że gdyby założył własną partię, to chętnie z nim pójdą, bo tylko on może stworzyć alternatywę dla obecnego układu. Widać, że ludzie chcą się wokół niego gromadzić. Nie lubi, kiedy mówię o nim „zwierzę polityczne”, ale jest facetem z niezwykłą charyzmą polityczną. Jakiś dziennikarz spytał: jest pan gotów zakasać rękawy i pracować przez osiem godzin dziennie? Pomyślałam – wesołek, niemający pojęcia, jak wyglądało dziesięć lat prezydentury mojego męża – codziennego, kilkunastogodzinnego dnia pracy. – Pani mąż, przerywając milczenie, wystawił się na ataki obozu władzy, co może dotknąć i panią. – Jeśli ktoś wychodzi na ring, musi się liczyć z tym, że będzie dostawał ciosy także poniżej pasa. Popularność męża półtora roku po zakończeniu drugiej kadencji jest niezwykle wysoka, widać, że te dwie kadencje zostały dobrze przepracowane. Prawie 90% Polaków wysoko ocenia sposób sprawowanego przez niego urzędu, w porównaniu z 11% dobrych ocen dla pana prezydenta Kaczyńskiego. Rozumiem, że to boli i wywołuje lęk: „Kwaśniewski wraca, co dalej?”. Mój mąż na pewno w sposób szalenie racjonalny i rzetelny będzie oceniać posunięcia obecnej władzy. Twierdzi, że Polsce potrzebna jest „nowa krew” w polityce – i nie mówi tego kokieteryjnie, żeby pokazać, że ludzie starsi od niego o rok, dwa, powinni odejść i zrobić miejsce dla niego, młodzieniaszka. Naprawdę głęboko wierzy w zmiany, w to, że młodzi mają siłę i chęć. Gdy za granicą prowadzi wykłady czy wypowiada się dla opiniotwórczych mediów, widać, jak uważnie słuchany jest jego głos. Mamy niezbyt dobrą prasę w świecie, a przecież chcielibyśmy, by pozycja Polski rosła, by o naszym kraju mówiono z szacunkiem. – Ten lęk przed powrotem Aleksandra Kwaśniewskiego wywołał już pierwszą reakcję – opublikowanie taśm Gudzowatego. – Rozumiem, że wśród znajomych, zwłaszcza po paru kieliszkach, można mówić różne rzeczy, ale publikowanie podobnych rozmów jest niedopuszczalne i poniekąd rozumiem, jak się może teraz czuć pan Oleksy. Nigdy nie byliśmy ze sobą w szczególnie bliskich kontaktach towarzyskich, ale ani o nim, ani o żadnej innej osobie, nawet po dużej ilości wypitego alkoholu, nie powiedziałabym tylu niemiłych i nieprawdziwych rzeczy. O ludziach staram się mówić dobrze albo w ogóle, to moje motto życiowe. Słyszałam niejednokrotnie brednie, że co bardziej okazałe wille w Konstancinie, Warszawie, Kazimierzu, Zakopanem, ba, całe osiedla, zostały kupione przez Kwaśniewskich. W rzeczywistości sprzedaliśmy 500-metrową działkę, później zaś, biorąc zresztą kredyt, kupiliśmy mieszkanie w bloku na czwartym piętrze, gdzie obecnie mieszkamy – i to wszystkie nasze transakcje w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Tak naprawdę zabolało mnie to, że pan Oleksy powiedział, iż cały SLD, a więc także mój mąż i jego koledzy, był bezideowy, a sprawy Polski ich nie interesowały! Przez dziesięć lat prezydentury mojego męża przyzwyczaiłam się do tytanicznej pracy jego i całego zespołu współpracowników. Wszyscy razem stanowili jeden ogromnie zgrany zespół. Mówienie, że ostatnią sprawą, o jakiej myśleli, były sprawy państwa, jest oburzające. Osobiście stosuję w życiu zasadę: jeśli nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie. Gdyby pan Oleksy zachował się przyzwoicie i przysłał bukiecik stokrotek z kartką „Jolu, jest mi wstyd”, wystarczyłoby. Dzięki pozycji żony prezydenta miałam szansę stworzenia instytucji zaufania publicznego, którą ludzie często traktowali jako wzór do naśladowania w działalności dobroczynnej, kształtowaniu odpowiednich postaw, dzieleniu się









