Dość powieści z happy endem

Dość powieści z happy endem

Warszawa 25.01.2021 r. Lukasz Barys - pisarz. Autor ksiazki pt.: "Kosci, ktore nosisz w kieszeni". fot.Krzysztof Zuczkowski

Chciałem pokazać, jak bardzo bieda jest marginalizowana, spychana, niezauważana Łukasz Barys – ur. 1997, autor książki „Kości, które nosisz w kieszeni”, laureat Paszportu „Polityki” w kategorii literatura Jesteś najmłodszym po Dorocie Masłowskiej laureatem Paszportu „Polityki” w dziedzinie literatury, twoja debiutancka powieść zbiera rewelacyjne recenzje. Spodziewałeś się takiego sukcesu? – Oczywiście miałem nadzieję, że otrzymam nagrodę, ale, szczerze mówiąc, spodziewałem się, że trafi ona albo do Grzegorza Uzdańskiego, albo do Elżbiety Łapczyńskiej, autorów starszych i z większym dorobkiem. Byłem zaskoczony nie tylko ze względu na swój wiek, ale także dlatego, że moja książka to powieść eksperymentalna i śmiała pod względem formy i treści, nie zawsze łatwa w odbiorze. Od razu pojawiły się porównania do Doroty Masłowskiej, nie tylko z powodu wieku, w którym debiutuję, ale również za sprawą charakteru mojej prozy. Takie porównanie to wyróżnienie, ale i wysoko zawieszona poprzeczka. To jest z czego się cieszyć! – Tak, ale muszę też przyznać, że z powodu nagrody jestem nieźle zestresowany, czuję presję, bo wiem, że teraz „Kości…” będą czytane nie tylko przez miłośników literatury niszowej, ale również szerzej. Moja książka wchodzi do mainstreamu, choć z założenia nie jest mainstreamowa. Liczyłem, że przeczyta ją około tysiąca osób, a jest już trzeci dodruk. (W tym momencie dzwoni rekruterka z banku zapraszająca Łukasza na rozmowę kwalifikacyjną). Słyszę, że wybierasz się do pracy. Myślałem, że po tym wyróżnieniu skupisz się na pisaniu? – Mam presję, żeby zająć się czymś poważnym (śmiech). CV zacząłem rozsyłać jeszcze przed nagrodą i nie wiem, jak pogodzę staż ze spotkaniami autorskimi. Nie chcę traktować pisania jako głównego zajęcia, wiem, że trudno na tym zarobić, a nie chcę pisać książek na siłę. Trudno mi wymienić jakiegoś autora, który pisze ambitne powieści i z tego żyje na przyzwoitym poziomie. Paszport „Polityki” może dawać złudne poczucie sukcesu – bo wiesz, mówi się, że tę książkę czytają teraz wszyscy, ale ci wszyscy to raptem kilka tysięcy osób, w Polsce bardzo mało się czyta. To z kolei sprawia, że duże wydawnictwa wolą nie ryzykować i nie wydają debiutantów, ale na szczęście są takie oficyny jak Cyranka, która bierze pod swoje skrzydła początkujących twórców i, jak widać, to ryzyko się opłaca. Mimo wszystko zgadzamy się, że pisanie raczej nie jest sposobem na wzbogacenie się. – „Kości…” pisałem dla siebie, trochę w trakcie zajęć online, trochę po zajęciach, bez jakiegoś przymusu. Nie wiem, czy potrafię się zmusić, aby codziennie usiąść i pisać. Jeśli wpadnie mi coś do głowy, to piszę. Poza tym miałem z moją książką sporo szczęścia, została zauważona, kilkoro dziennikarzy dobrze o niej napisało. Nie wiem, jak będzie z kolejną. Może ja będę z niej zadowolony, ale nie przypadnie do gustu krytykom albo czytelnikom? Po Paszportach dostałem wiele pytań o następną książkę, więc już czuję, że poprzeczka jest naprawdę wysoko. Chciałbym żyć z pisania, ale musiałbym pisać jakieś felietony, może eseje. Nie myślałeś o pracy na uczelni, o zajęciu się literaturą naukowo? – W zeszłym roku obroniłem pracę magisterską na polonistyce – dodam tylko, że tytułem pracy była przyroda w twórczości Justyny Bargielskiej – i moja promotorka namawiała mnie na zostanie na uczelni i doktorat. Jeszcze o tym myślę, bo naprawdę lubię interpretować wiersze, pisać o polskich autorach, z drugiej strony nie wiem, czy faktycznie do tego się nadaję. W prozie mam pełną wolność, a w artykułach naukowych przestrzega się pewnych odgórnie narzuconych zasad, wymagań. To oczywiście nie jest zarzut, trudno wyobrazić sobie uprawianie nauki bez jakichś ram. Po prostu sądzę, że jestem lepszym pisarzem niż naukowcem. W jednym z wywiadów powiedziałeś, że „miałeś wielki kompleks bycia humanistą”, w liceum zaś bałeś się, że jako humanista skończysz w McDonald’s. Skąd taki brak wiary? – Teraz już nie myślę, że praca w McDonald’s jest czymś gorszym, każda praca jest ważna i powinna być odpowiednio wynagradzana. Mam poczucie, że w świecie komputerów, algorytmów humaniści i słowo pisane są na samym końcu, muszą się dostosować, grać na zasadach, które są im narzucone, przyjąć warunki oferowane przez system. Tak to wygląda niestety. Nie mam już kompleksu bycia humanistą, ale w liceum uczyłem się w klasie matematyczno-fizycznej i nie miałem wówczas odwagi mówić o swoich zainteresowaniach, nawet gdy wygrywałem jakieś konkursy literackie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2022, 2022

Kategorie: Kultura, Wywiady