Drugie życie Józka z bagien

Drugie życie Józka z bagien

Ivan Mládek i Ivo Pesák Najlepsze hity na ogół powstają przypadkiem Wśród polskich internautów na przełomie 2007 i 2008 r. ogromną popularność zyskało telewizyjne wykonanie piosenki „Jožin z bažin” („Józek z bagien”) z 1978 r., z ekspresyjnym tańcem Ivo Pešáka. Od tamtej pory do dziś trwa istne jožinowe szaleństwo – piosenka Mládka jest jedną z najchętniej oglądanych w serwisach internetowych typu YouTube, Banjo Band odbywa tournée po Polsce, właśnie ukazała się płyta Banjo Band zatytułowana „Jožin z Bažin w Polsce”. Niedawno Kabaret pod Wyrwigroszem sparodiował utwór, nawiązując do polskiej polityki. Tytuł brzmi „Donald marzy”. – Wyszliście już z szoku po oszałamiającym sukcesie w Polsce waszej piosenki „Jožin z bažin”? – Ten niespodziewany sukces jest dla nas wielkim, ale i miłym zaskoczeniem. Szok wynika raczej z tego, że tak dużo się teraz wokół nas dzieje: koncerty w całej Polsce mamy zabukowane aż do września, właśnie ukazała się płyta, jesteśmy w ciągłym galopie. Nie spodziewaliśmy się, że absurdalny utwór z 1978 r. po 30 latach wróci do nas jak bumerang. Z drugiej jednak strony w muzyce zawsze są wzloty i upadki, zawsze jest falowanie, raz się jest na wozie, raz pod wozem. – Często byliście pod wozem? – Zdarzało się. Banjo Band istnieje od lat 60., więc dużo się działo. Mamy za sobą różne momenty, jesteśmy przyzwyczajeni. Np. sukces przyniosła nam piosenka „Dáša Nováková”, potem padliśmy, później był ten sławny „Jožin z bažin” i znów dołek, a następnie udał nam się na Słowacji jeden dowcip i znów byliśmy na szczycie. A wracając do szoku: myśleliśmy, że po przyjeździe do Polski będziemy balować, a tu proszę: szum, że hej! Sądziliśmy, że już jesteśmy na emeryturze. – Artystycznej? – Właśnie nie! Na emeryturze od popularności, od blichtru, od show-biznesu. Bo muzyka zawsze była i do końca życia będzie dla nas ważniejsza niż rozdawanie autografów, choć to jest oczywiście miłe. Dziś dla młodych ludzi, którzy robią muzykę, ważne jest, jak się ubierają i to, czy będą sławni. A nam od samego początku istnienia Banjo Band chodziło tylko o muzykę, zabawę oraz absurdalny żart. – No ale popularność zobowiązuje. – Oczywiście. Dlatego chętnie dziś bawimy ludzi i gramy koncerty. – A jak sobie tłumaczycie to, że ten bum na was wybuchł akurat w Polsce, a nie gdzie indziej? – Trudno powiedzieć. Kto wie, może gdyby handlowcy przywieźli do Polski piosenkę „Jožin z bažin” 30 lat temu, to też by chwyciła? Tak jak na Słowacji, gdzie od samego początku aż do dziś jest nieprzerwanie popularna. Ale w Czechach już trochę spowszednieliśmy, jednak wciąż chętnie zapraszają nas na różne imprezy rockowe czy muzyki country. Gramy i nie narzekamy. Humor wszędzie jest taki sam – Wyczuwacie różnicę między czeskim a polskim poczuciem humoru? – Nie ma różnic. Wszystko na ogół ginie w tłumaczeniu. Może to ryzykowna teza, ale humor wszędzie jest taki sam. Nie można dzielić humoru na kategorie: że jest inteligentny, rubaszny albo ludyczny. Humor jest albo dobry, albo zły. A wyznacznikiem tego jest to, czy ludzie się śmieją, czy nie. – Oj, wydaje mi się, że ludzie w Polsce śmieją się z trochę innych rzeczy niż w Czechach. – Koloryt jest zapewne inny, ale poczucie humoru pozostaje poczuciem humoru. Ludzie, którzy je mają, są tacy sami w Czechach, jak i w Polsce. Problemem jest to, że nie mamy wzajemnej informacji o tym, co dzieje się w Polsce na scenie kabaretowej, a co w Czechach. Ale to, jak bardzo humor jest ponadnarodowy, widać właśnie na przykładzie „Jožina”, z którego śmieją się i u nas, i u was. – A jak to się wszystko zaczęło? Pan, Ivanie, zanim założył Banjo Band, marzył o karierze estradowej? – A skąd, byłem ekonomistą. Muzyka i muzykowanie było moim hobby, nawet wówczas, gdy zaczynałem pisać pierwsze piosenki. Przez myśl mi nie przeszło, że mogę robić karierę w tym kierunku. Nigdy też nie starałem się o to, żeby moje piosenki przebiły się do szerszej publiczności. To się stało spontanicznie, przypadkiem. Graliśmy dixieland, zaprosili nas do radia, poszliśmy i tak się zaczęło. Po tym radiowym debiucie zaczęliśmy koncertować i od razu mieliśmy zapełnione sale. Przyznam, że to były dość łatwe początki. –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2008, 2008

Kategorie: Kultura