Dublińska lekcja

Dublińska lekcja

Korespondencja z Dublina W cieniu skandalu w irlandzkim Kościele wybuchł konflikt między polskim duszpasterstwem a nauczycielami polonijnej szkoły w Irlandii Napięcia między Duszpasterstwem Polskim w Dublinie a dyrektorem i nauczycielami szkoły przy polskiej parafii pod wezwaniem św. Audeona są od kilku miesięcy ważnym tematem polonijnych mediów w Irlandii. Szkoła Polonijna przy parafii pod wezwaniem św. Audeona działa od lipca 2008 r. Dzięki niej ponad 200 uczniów z Dublina i okolic w każdą sobotę mogło uczęszczać na zajęcia m.in. z języka polskiego, historii, geografii czy kultury polskiej. W kwietniu 2009 r. jej dyrektorem został Tomasz Bastkowski, pedagog, teolog i menedżer, wcześniej z sukcesami działający w niepublicznej edukacji w Warszawie. Jego wadą (i zaletą), jak twierdzi, jest mówienie szczerze i bez ogródek. Tak było i tym razem. – Szkoła działała poza regułami finansowymi i prawem obowiązującym w Irlandii. Nauczyciele pobierali wynagrodzenie, ale przepływy gotówki w ogóle nie były księgowane – stwierdził od razu Bastkowski. Nowy dyrektor i nauczyciele zaproponowali ks. Jarosławowi Maszkiewiczowi, przełożonemu duszpasterstwa, oraz Anecie Oczki, pomysłodawczyni szkoły i jej „szarej eminencji”, zawiązanie stowarzyszenia, które mogłoby prowadzić szkołę na własny rachunek. – Nawet byliśmy z panią Oczki zgodni w tej sprawie i zasięgnęliśmy opinii irlandzkiego prawnika. Powiedziano nam, co trzeba zrobić. I… wszystko ucichło – opowiada Tomasz Bastkowski. Czyje królestwo, tego religia Ks. Maszkiewicz i Aneta Oczki od samego początku sugerowali nauczycielom samozatrudnienie. W połowie września postawili ultimatum: dalsza współpraca ze szkołą jest równoznaczna ze zgodą na samozatrudnienie. – Powiedziano, że szkoły nie będzie stać na płacenie 11% kosztów obsługi umów o pracę – wspominają nauczyciele. Podkreślają także, że przyjęcie przez nich propozycji ks. Maszkiewicza wiązałoby się z problemami w przypadku utraty przez nich podstawowej pracy. – W momencie utraty tej pracy człowiek samozatrudniony, czyli właściciel swojej własnej firmy, nie ma żadnych świadczeń socjalnych – wyjaśnia Bastkowski. – Dla Social Welfare nie byłoby ważne, że ktoś przychodzi do szkoły na kilka godzin w tygodniu i zarabia 60 czy 80 euro brutto – a tak było w przypadku większości nauczycieli. Gdy sprawa stanęła na ostrzu noża, nauczyciele zaczęli mówić głośno także o innych niedociągnięciach w pracy szkoły. Nikt z grona pedagogicznego, podobnie jak dyrektor, nie umniejsza roli duszpasterstwa w powstaniu placówki. Wszyscy twierdzą jednak stanowczo, że szkoła musi spełniać swoją nadrzędną funkcję: uczyć i wychowywać. Rolą dyrekcji jest przygotowanie planu i realizacja programu szkolnego. A z tym bywało różnie. – Po inauguracji nowego roku szkolnego, gdy plan zajęć był już gotowy, ks. Maszkiewicz wraz z Anetą Oczki zaczęli dodawać nowe punkty programu, nieraz absurdalne – relacjonuje Bastkowski. – Nie walczę z Kościołem, jestem teologiem, ale pewne rzeczy kłócą się ze sobą. Oto przykłady. W szkole była obowiązkowa msza święta co miesiąc. Skutecznie rozkładało to życie szkolne na trzy godziny. A tu jeszcze ksiądz proboszcz do planu zajęć wprowadzał kolejne nabożeństwa. W międzyczasie Aneta Oczki zaczęła pisać książki do religii. Owe publikacje były kolportowane i omawiane podczas lekcji innych niż religia. – Trwa lekcja, a tu nagle otwierają się drzwi i rozpoczyna się regularny kolportaż. Czas uciekał, zaplanowane zajęcia przepadały – wspominają dwie nauczycielki. Co więcej, wszyscy mówią o tym, że Aneta Oczki nie ma stosownego wykształcenia, by „pisać nowe katechizmy” czy egzaminować księży. Tymczasem za zgodą ks. Maszkiewicza domagała się ona od księży i wykwalifikowanych nauczycieli religii pisania konspektów lekcji i kazań, jak też projektowanych przez siebie nabożeństw. Wielokrotnie w ciągu roku zmieniała także program katechez. Na pytanie, dlaczego tak się działo, odpowiedzią były znaczące, nieco ironiczne uśmiechy. Bezradność nauczycieli powoli narastała. Mijały kolejne tygodnie, a sprawa ich statusu jako pracowników wciąż nie była wyjaśniona. Wreszcie całe grono pedagogiczne solidarnie odrzuciło propozycję samozatrudnienia. Warunki ks. Maszkiewicza i Anety Oczki nie zostały przyjęte. W konsekwencji Tomasz Bastkowski został zwolniony w trybie natychmiastowym z funkcji dyrektora. To w nim widziano prowodyra buntu. – Z dnia na dzień kazano mi się spakować, wypisano czek z odprawą i grzecznie, acz zdecydowanie wyprowadzono mnie ze szkoły – wspomina. Nauczyciele postanowili jednak,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2010, 2010

Kategorie: Świat