Dwie sprawy – bez zachowania proporcji

Dwie sprawy – bez zachowania proporcji

BEZ UPRZEDZEŃ  Wydawało się, że przypadek byłego naczelnego redaktora “Trybuny”, Janusza Rolickiego, będzie wyjątkowy. Swoim sposobem pożegnania niedawnych sojuszników Rolicki ściągnął na siebie pogardę i trudno było przypuszczać, że ktoś jeszcze może chcieć pójść w jego ślady. Znalazł on jednak naśladowców, dokładniej mówiąc naśladowczynię. Pani posłanka Danuta Waniek przechodząc do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, co z pewnością nie jest żadną degradacją, która usprawiedliwiałaby jakieś pragnienie zemsty, bardzo nieładnie pożegnała się ze swoją warszawską organizacją SLD. Może i nie było tajemnicą w Warszawie, że pozostawała w opozycji do szefa tej organizacji, w Polsce wszyscy do wszystkich pozostają w jakiejś opozycji, ale informowanie o tym całego narodu jest stwarzaniem całkiem nowego faktu, który jest manifestacją osobistej nielojalności i czymś jeszcze – działaniem na szkodę SLD. Danuta Waniek mówi w “Gazecie Wyborczej”, że wywodzi się z innej tradycji niż jej polityczny rywal, Jan Wieteska. Jeżeli ludzie o różnych rodowodach wstępują do jednej partii, to tym samym relatywizują, pomniejszają je lub – co jest najwłaściwsze – przechodzą do porządku nad swoimi tradycjami. Ich tożsamość polityczną określa partia, do której wstąpili, a nie jakieś byłe przynależności. Ale o jakiej to tradycji mówi Danuta Waniek? Ma to być mianowicie “tradycja Ruchu 8 Lipca”. Znakomita tradycja, szkoda, że poza uczestnikami tego Ruchu nikt o niej nie słyszał. Gdyby członkowie SLD zaczęli nagle odkrywać w swojej przeszłości przynależności do takich “ruchów” i “tradycji”, partia w szybkim tempie rozpadłaby się na takie drobiny jak AWS i prawdopodobnie już bez możliwości ponownego zjednoczenia się, co zawsze leży w zasięgu możliwości partii solidarnościowych. Danuta Waniek swoją miłą powierzchownością, wdziękiem (podobnie jak Izabella Sierakowska i niektóre inne działaczki lewicy) przyciągnęła zapewne do SLD sporo wyborców i teraz, niczym rozwódka, chce odebrać to, co wniosła do wspólnego gospodarstwa. W rozwodzie małżeńskim jest takie zachowanie czymś naturalnym, obyczajowo i prawnie usankcjonowanym. Przeniesione do polityki – ośmiesza i szkodzi obu stronom. Przegrywając z Janem Wieteską rywalizację o przywództwo lewicy w Warszawie, zaznała nieco goryczy jak każdy przegrywający, nie usprawiedliwia to jednak w najmniejszym stopniu moralnego dyskwalifikowania zwycięskiego konkurenta (“ja należę do innej wspólnoty moralnej”). Czasami warto spojrzeć na siebie oczami nie przyjaciela i nie rywala, lecz przeciwnika. Zapewniam Jana Wieteskę i Danutę Waniek, że przeciwnicy polityczni z obozu prawicowego nie dostrzegają miedzy nimi żadnych różnic moralnych. Gdyby Wieteska chciał powiedzieć coś złego o Danucie Waniek, byłby powitany w prasie solidarnościowej z taką samą Schadenfreude jak ona. Zasadniczo jestem wielkim sympatykiem feminizmu, nie wyzwoliłem się jednak na tyle ze starych przesądów, żeby nie przewidywać, iż powodzenie SLD w przyciąganiu kobiet do swego aktywu wprowadzi do partii dużo babskiej kłótliwości. Czy Jan Wieteska jest dostatecznie moralny, czy nie jest, na to my, którzy go osobiście nie znamy, nie posiadamy pewnych dowodów. Mamy natomiast dowód czarno na białym w “Gazecie Wyborczej”, że skądinąd niezwykle sympatyczna Danuta Waniek ma skłonność do obmowy. * Dyskrecja, umiarkowanie w słowach, lojalność wobec partii i instytucji, do których się należy, wychodzą z mody. One nigdy nie były rygorystycznie postrzegane, ale kto je naruszał (“kalając własne gniazdo”), nie mógł uchodzić za człowieka poważnego. Dziś nawet uznane autorytety moralne nie przestrzegają tych zasad. Właśnie wyróżniony w Polsce Siergiej Kowaliow, rosyjski, ponadustrojowy dysydent i zarazem członek rosyjskiej elity władzy, głosi wszem wobec, że “Duma jest na tyle obrzydliwa, że już pewnie nie może być gorsza…”. A jednak jest człowiekiem tej Dumy, nie wstydzi się tego, dał się wybrać na przewodniczącego jakiejś komisji. Dla Kowaliowa nie tylko Duma jest obrzydliwa, ale całe państwo rosyjskie i cała Rosja, o czym nie przestaje mówić niezależnie od okoliczności. Czy jakieś wydarzenie Rosji posowieckiej natchnęło go entuzjazmem? Tak, użycie wojska, komandosów i broni pancernej przeciw parlamentowi. Często zwraca się on do rządów zachodnich, aby występowały przeciw takim lub innym działaniom władz rosyjskich, ale do głowy mu to nie przyszło, gdy Jelcyn urządził masakrę w gmachu parlamentu i przed gmachem i gdy każdy rozumny Rosjanin dostrzegał w tym niebywałym wydarzeniu zarys cynicznej, bandyckiej prowokacji. Postawa Kowaliowa jest w Rosji uświęcona niejako przez tradycję XIX-wiecznej, rewolucyjnej inteligencji, bezwarunkowo wrogiej carowi i państwu.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 21/2001

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony