Dzieci pijanych ojców

Dzieci pijanych ojców

„Jakbym miała nalepkę na czole: »zgwałcona przez ojca«”, pisze Basia do poczty zaufania w Rudzie Śląskiej

„Gdy miałam 13 lat, mój tata zginął pod kołami samochodu. Nienawidziłam go, bo pił. Gdy wpadł pod auto, też był pijany. Nie poszłam go pożegnać do szpitala, gdzie konał trzy dni. Cały czas miałam przed oczami te pełne awantur wieczory, gdy wracał półprzytomny, zwalał się zarzygany pod drzwiami, a mama wciągała go do łóżka, rozbierała i myła. W zamian bił ją i kopał. Mnie w ogóle nie zauważał. Wstydziłam się go i brzydziłam. Byłam w domu bardzo samotna. Nie przyjaźniłam się z nikim, bo nie chciałam, aby ktoś się dowiedział, jakiego mam ojca. Matka nie zauważała tego, że mam same piątki, że dobrze się uczę, często mnie poniżała. Dopiero teraz, gdy jestem dorosła, zrozumiałam, że mój tata był człowiekiem chorym, alkoholikiem, a my byłyśmy ofiarami jego choroby. Mam blisko 40 lat, a zaledwie pół roku temu odwiedziłam grób mojego ojca; wybaczyłam mu”, tak opowiada o sobie Halina, występująca jako świadek w antyalkoholowym programie dla młodzieży „Noe”.

Potop trwa, budujemy arkę
Licem ogólnokształcące w Rudzie Śląskiej. W salce około stu gimnazjalistów. Z ciekawością spoglądają na pięcioosobową grupę terapeutów, która za chwilę ma im zrobić pogadankę antyalkoholową. Większość uważa to za stratę czasu, ale zostają, bo przynajmniej nie ma lekcji.
– Kim był Noe? – pyta Filip. Śmiechy na sali. – Czy wiecie, że pewnego dnia ten biblijny autorytet strasznie się upił winem i całą noc leżał w swoim namiocie? Potem było mu okropnie wstyd. Ale pamiętamy o nim, bo był kimś wyjątkowym, osobą silną. Każdy z was jest wyjątkowy. Chcemy pomóc wam ocalić swoją wyjątkowość. Abyście nie poddawali się tak łatwo zbiorowej modzie – na narkotyki, alkohol, wolny seks, odchudzanie itp. Bądźcie sobą, bo wtedy jesteście ciekawi i niezwykli.
Wśród młodzieży wędruje woreczek z fasolą. Część z nich losuje fasolkę białą, część czerwoną. Czerwonych jest zdecydowanie mniej. Ci, którzy ją wylosowali, uważają się za szczęściarzy. Po chwili wszystko się wyjaśnia. Czerwonych fasolek jest 20% – tyle, ile uzależnionych w Polsce od alkoholu. Każda czerwona fasolka bierze ze sobą dwóch posiadaczy białych ziaren. To ci, którzy cierpią przez ludzi nadużywających trunków. Na środku sali stoi większość grupy. Są poruszeni, dopiero taki sposób zobrazowania uświadamia im, jak wiele ludzi cierpi przez alkohol.
Pojawia się Klaudiusz – elegancko ubrany, ogolony.
– Jak, waszym zdaniem, wygląda alkoholik? – pyta.
– Jest brudny, przewraca się, chodzi od krawężnika do krawężnika, rzyga, śmierdzi, śpi na ulicy – padają okrzyki.
– To ja jestem alkoholikiem – mówi cicho Klaudiusz. Zaskoczona młodzież patrzy na niego z niedowierzaniem. – Nie piję od siedmiu lat, ale zdążyłem wyrządzić wiele krzywdy swoim bliskim. Zaczęło się na osiemnastce kolegi. Upiłem się na umór, rozchorowałem się. Mimo to zacząłem chodzić z kolegami na małe wieczorne piwko. Potem zamieszkałem w domu górnika, a tam dzień bez alkoholu po pracy był dniem straconym. Okazało się, że jestem uzależniony. Ukrywałem to przed swoją dziewczyną, aż została moją żoną. Rodziły się kolejne córki, a ja piłem coraz więcej. Nic nie mieliśmy, żona płakała, a ja nienawidziłem siebie i znów piłem. Krzyczałem na dzieci, wracałem cuchnący i odrażający, brzydziłem się siebie, ale gdy widziałem obrzydzenie w oczach rodziny, wpadałem we wściekłość. Pewnego dnia spojrzałem na buzię mojej najmłodszej, rocznej wtedy córeczki. Zrozumiałem, że marnuję życie pięciu osób, że nie tylko ja, ale nikt z nich nie ma przyjaciół, bo wstydzą się mnie. Że przeze mnie dzieci nie mają nowych butów i ubrań, a żona wygląda jak cień… Udało mi się wyjść z nałogu.
Prawie trzygodzinne spotkanie ma przybliżyć młodym ludziom problem alkoholizmu, obalić powszechne mity.
– Mój ojciec zaczął pić, gdy miałem osiem lat – wspomina Tomek – powoli wciągnął w to mamę. Wcześniej mieliśmy szczęśliwy, normalny dom. Pili coraz więcej, urządzali awantury, czasami przez trzy dni nic nie jadłem. Ukrywałem to przed kolegami. Zazdrościli mi, że mam takich tolerancyjnych rodziców i mogę długo siedzieć na dworze, a mnie po prostu nie chciało się wracać do domu. Teraz jestem prawie dorosły i wylądowałem w placówce opiekuńczej. Z rodzicami nie utrzymuję kontaktów.

Nie mam nikogo
Pod koniec spotkania terapeuci rozdają uczniom anonimowe ankiety i adres ich placówki.
Poczta zaufania przy Ośrodku Profilaktyki i Rozwoju Osobowości w Rudzie Śląskiej działa od roku i jest jedyną placówką w Polsce o tak wielkim zasięgu. O pomoc zwróciło się ponad sto dzieci. Pierwszy list zazwyczaj zaczyna się: „Dzień dobry, nie wiem jak zacząć…”, kolejny ma nagłówek: „Cześć Mada”, a potem już: „Kochana Madusiu”. Mada to pseudonim Magdaleny H. zajmującej się korespondencją. Z wykształcenia jest polonistką, studiuje teologię i filozofię, ukończyła liczne kursy terapeutyczne. W tej chwili stale wymienia listy z pięćdziesięciorgiem dzieci. Przedstawia mi gruby skoroszyt, zawierający wiele dramatycznych wydarzeń z życia nastolatków. Pokazuje go z daleka, czyta jedynie króciutkie fragmenty listów.
– Ta poczta to azyl dla nich, nie mogę zawieść ich zaufania, które tak długo buduję – mówi Magda.
Do poczty „Noe” najczęściej piszą dziewczynki, od chłopców przyszło zaledwie kilka listów. Ale kiedyś napisał 16-latek, którego ojciec zapił się na śmierć, mama przeszła załamanie nerwowe, które doprowadziło ją do śpiączki, a brat jest alkoholikiem. Odpowiedź formułowało pięć osób. Niestety, chłopak więcej się nie odezwał.
Najbardziej dramatyczne są listy dziewczynek molestowanych seksualnie przez ojców, ojczymów lub wujków. Pisze Basia: „Ojciec wrócił pijany, uderzył matkę w twarz, a potem przyszedł się do mnie wyżalić. Usprawiedliwiał się, że ma takie ciężkie życie, zamknęli zakład, nie ma gdzie pracować, a mama go już nie kocha. Przytulał się do mnie coraz mocniej, potem poprosił, żebym się położyła, rozebrał mnie i, no nie mogę o tym pisać. Czuję się jakbym miała nalepkę na czole: »zgwałcona przez własnego ojca«”.
– Gdy pierwszy raz dostałam taki list, nie wiedziałam, co odpisać, byłam w szoku. Co innego słyszeć o takich przypadkach, co innego zetknąć się z nim bezpośrednio – mówi Magda.
„Sytuacje, które przytaczasz w liście – pisze do jednej ze zgwałconych dziewczynek – wskazują, że to, co robi Twój tato, jest znęcaniem się fizycznym i psychicznym – z całą pewnością i bez wątpliwości. Nawet „głupie podszczypywanie” – jeśli sobie tego nie życzysz – jest znęcaniem fizycznym, a co dopiero bicie, kopanie, uderzanie głową o mur czy molestowanie. Pamiętaj, to nie Twoja wina, że doświadczasz tego typu rzeczy. Są to zachowania karane sądownie. W Polsce istnieją, instytucje, zajmujące się przemocą i przeciwdziałaniem przemocy. Sprawcy zakłada się tzw. niebieską kartę. Mogą tego dokonać policjanci, których wzywa się do interwencji, lub pracownicy ośrodków. Macie prawo zgłosić akty przemocy dokonywane przez ojca. W większości miast działają Ośrodki Pomocy Dzieciom i Rodzinie, w których taką pomoc można uzyskać” (…).
Niestety, system prawny dotyczący wykorzystywania seksualnego dzieci jest w Polsce kulawy. Molestowane dzieci są wypytywane o intymne szczegóły wiele razy przez liczne grono, a jeżeli dojdzie do finału przed sądem, najczęściej przesłuchuje się je w obecności osoby, która zrobiła im krzywdę.
– Brałem kiedyś udział w takim procesie – mówi Adam, psycholog. – 14-letnia dziewczynka była struchlała ze strachu. Jej lęk wywoływali tatuś, który ją zgwałcił, a teraz przypatrywał się jej świdrującym wzrokiem, i sędzia ubrana w togę. Dziewczynka dosłownie nie mogła wydobyć głosu. Poprosiłem sędzię o wyprowadzenie ojca i zaproponowałem, aby zdjęła togę, żeby to wszystko wyglądało bardziej przyjaźnie. Zwróciłem uwagę, że taki sposób przesłuchiwania jest równie szkodliwy dla psychiki dziecka, jak samo molestowanie. Nic nie osiągnąłem, zostałem ukarany grzywną w wysokości 500 zł za obrazę sądu.

Poczta to azyl
Najmłodsza dziewczynka, jaka napisała do poczty, ma 12 lat. Jest bardzo nieśmiała i Mada musi zadawać jej w listach konkretne pytania. Po kilku listach Mada zaproponowała, aby dziewczynka zwróciła się do swojej szkolnej wychowawczyni o pomoc. Okazało się, że dziewczynka zyskała w niej przyjaciółkę, chodzi po kryjomu na zajęcia terapeutyczne, a zapijaczonym rodzicom mówi, że idzie na kółko teatralne.
Czasami Mada pomaga bardzo konkretnie. Jedna z 16-latek chciała zostać prostytutką, by zdobyć pieniądze dla młodszego rodzeństwa. Dziewczyna była zdesperowana, rodzice zapijali się na umór, a w domu brakowało jedzenia. Dorota zaproponowała jej pracę opiekunki do dziecka.
Dziecko piszące list może liczyć na całkowitą dyskrecję. Wiele dzieci nie wie, jak wyrwać się z kręgu współuzależnienia – mówi Dorota Grabowy, kierownik Ośrodka Profilaktyki i Rozwoju Osobowości w Rudzie Śląskiej. – Dzięki spotkaniom w szkołach i poczcie zaufania możemy niektórym pomóc.
– Dorośli powinni pamiętać, że edukacja alkoholowa zaczyna się od najwcześniejszych lat. Niewinne zamaczanie paluszka w kieliszku szampana, wlewanie dziecku soku do kieliszka to pierwsze kroki, mogące wywołać w młodym umyśle reakcję, że alkohol to coś niezbędnego do wspaniałej atmosfery – mówi Grzegorz P., zajmujący się w ośrodku resocjalizacją.
– Dzieciom, które stykają się z alkoholem w domu, do siódmego roku życia to się nie podoba, potem patrzą już inaczej. Kiedyś ośmioletnia dziewczynka opowiadała mi, że w zasadzie woli, gdy tatuś jest pod wpływem alkoholu, bo wtedy się z nią fantastycznie bawi. Gdy jest trzeźwy, chodzi naburmuszony i zdenerwowany. Musimy też pamiętać, że niektóre agencje reklamowe tworzą reklamę alkoholu pod przyszłych, teraz nieletnich klientów. Byłem kiedyś świadkiem, jak w agencji – przygotowując się właśnie do takiej kampanii – najpierw przebadano dokładnie grupy dzieci i młodzieży ze środowisk alkoholowych, podsuwając im anonimowe ankiety. Zawierały szczegółowe pytania, nawet o ulubione kolory, ubranie, muzykę, jedzenie itd. To wszystko znalazło potem wymiar w reklamie.


Imiona i nazwiska bohaterów reportażu zostały zmienione (oprócz nazwiska kierowniczki ośrodka).

Wydanie: 2001, 26/2001

Kategorie: Reportaż

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy