Ciasny świat Joanny

Ciasny świat Joanny

Joanna Wypiór w wyniku choroby straciła obie nogi i palce u rąk. Z dwójką dzieci mieszka w pokoju z kuchnią na piętrze, na które wiodą strome, kręcone schody Największym marzeniem Joanny jest spacer po parku, przejażdżka na rowerze z synem albo pójście do kina czy na basen. Jednak przy zaawansowanej chorobie Bürgera, bez dwóch nóg, te proste przyjemności są dla niej nieosiągalne. Joanna ma niespożytą energię i mnóstwo humoru. Gdy dzwoni telefon, zwinnie przeskakuje z łóżka na wózek inwalidzki i podjeżdża do szafki. Wariuje z sześcioletnim synem na podłodze, przewracają się, robią koziołki, chociaż potem okupuje to silnym bólem mięśni. Stara się być opiekuńczą matką – czasami podejmuje się obierania jabłka. Trwa to pół godziny, ale Mateusz towarzyszy jej w tej czynności swoją paplaniną i porywa każdy pokrojony kęs do buzi. Podobnie jest przy obcinaniu paznokci. Mateusz wykazuje dużo cierpliwości, zanim mama złapie odpowiednio nożyczki. Gdy wyślizgną się jej z dłoni, Mateusz je podnosi i czeka, aż mama mozolnie je zainstaluje pomiędzy kikutem kciuka a ocalałym palcem. Czasami trzeba przyszyć guzik. To już trudna sprawa. I może się skończyć nieciekawie, tak jak dwa miesiące temu, gdy po ukłuciu się w palec po kilku dniach u Joanny pojawiły się objawy martwicy. Musiała iść do szpitala na niezliczone kroplówki, zastrzyki, przyjmować tony leków. Teraz zapalenie się odnowiło. Ważą się losy kolejnych palców. To są najtrudniejsze chwile. Gdy Joanna idzie do szpitala, Mateusz trafia do domu małego dziecka w Gliwicach prowadzonego przez siostry zakonne. Nie ma innego wyjścia. – Mateusz rozpacza, nie chce tam być. Ale nie ma się nim kto opiekować. Moja mama jest chora na serce i sama często wymaga pomocy. A córka Martyna dopiero skończyła 18 lat. I tak ma za dużo obowiązków. Choruje od 15 lat Joanna była atrakcyjną dziewczyną. Pracowała w sklepie jako kierowniczka stoiska z damską odzieżą. Lubiła swoją pracę. Wyszła za mąż, urodziła córkę. Pewnego dnia poczuła bóle nóg. Nie ustępowały, więc w końcu wybrała się do lekarza. – Myślałam, że może za dużo stoję, ale przecież byłam młoda i silna. Lekarz stwierdził, że symuluję i chcę go naciągnąć na L4. Nie zlecił mi żadnych badań. W końcu trafiła do szpitala z niegojącą się raną i tam usłyszała diagnozę. Choroba Bürgera. Nie zdawała sobie sprawy, co to oznacza, dopóki nie przeczytała wszystkiego, co jej wpadło w ręce na temat tej strasznej choroby. – To zwężanie się naczyń krwionośnych. Można doraźnie pomagać, przedłużać, ale to powolne obumieranie ciała. Tak bardzo chciałam żyć pełnią życia, że nawet jak opuścił mnie mąż, zdecydowałam się na nowy związek i urodzenie drugiego dziecka. Mateusz urodził się z porażeniem mózgowym. Drugi partner opuścił Joannę, gdy podjęto decyzję o pierwszej amputacji kawałka nogi. Joanna przeszła 15 operacji. W ich wyniku straciła obie nogi do kolan i dwa palce prawej ręki. Teraz ma martwicę trzeciego palca, ale na razie lekarze nie podjęli decyzji o kolejnej amputacji. Zrobiono jej nawet skomplikowany zabieg sympatektomii piersiowo-płucnej, polegający na wycięciu nerwu blokującego przepływ krwi. Wspólny pokój i piec węglowy – Mama chorowała od zawsze, była obolała, ale wesoła i nigdy jako dziecko nie odczuwałam braku kontaktu z nią. Uzmysłowiłam sobie, że jest ciężko chora, gdy miałam 12 lat. Gdy zorientowałam się, że nie może normalnie funkcjonować w domu, jak inne mamy. Postanowiłam się nią opiekować – opowiada córka Martyna. Po skończeniu gimnazjum Martyna poszła do liceum, ale wytrzymała tylko kilka tygodni. Bała się o mamę. Wzięła na siebie niemal wszystkie obowiązki, łącznie z zarabianiem pieniędzy. Bo tych mają niezwykle mało. Joanna dostaje 400 zł renty i zasiłek na Mateusza w podobnej wysokości. Z tego muszą opłacać czynsz, kupować węgiel i po prostu żyć. Martyna ma dobry kontakt z ojcem, który czasami coś im pożycza. Zobowiązał się do płacenia za wieczorowe liceum i dzięki temu Martyna ma szansę na maturę i zdobycie wymarzonego zawodu wizażystki. I czas, aby stać na promocjach w supermarketach, żeby w ten sposób zarabiać. Pewnego dnia w szkole wieczorowej podczas lekcji nauczycielka odebrała komórkę. Potem tłumaczyła uczniom, że ma niepełnosprawną mamę i musi odbierać jej telefony, bo nigdy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 50/2006

Kategorie: Reportaż