Naczelny „Wieści Polickich” ma iść do więzienia nie za to, że kogoś obraził, lecz za to, że zlekceważył wyrok sądu Fotoreporterzy nie kryli rozczarowania. Już widzieli to zdjęcie: uchylona brama szczecińskiego więzienia, red. Andrzej Marek przekracza jej próg. Jeszcze ostatnie spojrzenie na żonę w ciąży i tablice z hasłami „Wolność dla prasy”, trzymane przez odprowadzających go dziennikarzy ze Stowarzyszenia Wydawców Gazet Lokalnych. Sąd popsuł protestującym szyki. Nie dość, że rozprawa była niejawna, to i orzeczenie niebulwersujące – wykonanie wyroku dla skazanego Andrzeja Marka odsuwa się o pół roku. Nie było więc o co się szarpać na sądowym korytarzu. Policjanci ściągnięci dla uśmierzenia ewentualnego tumultu zwinęli się z posterunku. Godzinę później opustoszała klatka przed Sejmem, w której najbardziej znani w Polsce dziennikarze dobrowolnie zamykali się na znak poparcia dla Andrzeja Marka. Sprostowania lądowały w koszu Ten proces trwa od 2001 r. Wówczas to 27-letni Piotr Misiło, naczelnik wydziału promocji i informacji gminy w Policach, oskarżył o zniesławienie Andrzeja Marka, właściciela i redaktora naczelnego „Wieści Polickich”. O to, że ten w kolejnych numerach swego dwutygodnika napisał, iż naczelnik nominowany dzięki rodzinnym koneksjom i partyjnym układom wykorzystywał swoje stanowisko do osiągania prywatnych korzyści i zniechęcania klientów do zamieszczania reklam w „Wieściach Polickich”. Sprostowania (siedem) nie tylko lądowały w koszu, lecz także były wyszydzane na łamach „Wieści” i na antenie telewizji kablowej. Przez prawie trzy lata sąd skrupulatnie sprawdza dowody, przesłuchuje świadków oskarżonego, ekspertów. Tytuły artykułów mówią same za siebie: „Brzydzę się”, „Próba zastraszenia”, „Misiło, oddaj pieniądze!”, „Igraszki z Temidą Piotra Misiło”, „Pieszczoszek lokalnej władzy”. Marek drukuje też zdjęcie radnej – żony Misiły – z informacją: „Podczas sesji do Anny podszedł jej małżonek. Myśleliśmy, że będzie jej wkładał język do ucha, a on tylko coś wyszeptał”. Zapada wyrok. Andrzej Marek jest winien: działał według z góry powziętego zamiaru, jego publikacje od początku miały jeden cel – zdyskredytowanie Misiły. Tak samo twierdzi sąd II instancji. Karą za zniesławienia ma być pozbawienie wolności przez trzy miesiące, warunkowo zawieszone na dwa laty próby. W praktyce oznacza to, że jeśli red. Marek się opamięta, do więzienia nie pójdzie. Musi jednak na pierwszej stronie „Wieści Polickich” przeprosić oskarżyciela. Redaktor naczelny odmawia wykonania postanowienia sądu. Oświadcza, że pisał prawdę, i „nie rozumie, w jaki sposób Misiło przekonał sędziego do swoich racji”. Czterdziestokilkuletni Andrzej Marek nie jest – wbrew temu, co pisze w apelacjach jego obrońca – zawodowym dziennikarzem. Ukończył technikum elektryczne i trochę, jak mi powiedział, pracował w podziemnej „Solidarności” przy organizacji prasy. Potem skłócony z tym związkiem zatrudnił się w zakładowej gazetce dla chemików. Zaczął pisać na swoim, gdy założył „Wieści”. Wydaje je w nakładzie tysiąca egzemplarzy z kilkoma wolontariuszami, którym, zapewniał mnie, nic nie płaci. Na korytarzu sądowym poznałam najlepszego społecznika, poetę Mariana Yoph-Żabińskiego – pisze w „Wieściach” recenzje książek i gawędy, np. o kutasie, co eksponuje w tytule (chodzi o zakończenie pasa słuckiego). Każdą taką elukubrację opatruje swoim zdjęciem i podpisem: „Członek Związku Literatów Polskich”. Widocznie czytelnicy nie dowierzają, bo w jednym z numerów potwierdza to oświadczeniem prezesa oddziału szczecińskiego ZLP. Zasadniczą treść pisemka stanowią reklamy, które wchodzą też na okładkę, oraz niewybredne ataki na Misiłę. Pewną nowością są złośliwości pod adresem rodziny naczelnika promocji. Skąd te wieloletnie ataki? Andrzej Marek mówi mi, że wynikają z jego umiłowania prawdy. Podejrzewam jednak bardziej prozaiczny powód. Piotr Misiło został naczelnikiem promocji po zaprzyjaźnionym z red. Andrzejem Markiem Adamie Wosiku. Ten dawał naczelnemu „Wieści” płatne zlecenia z budżetu gminy, np. druk kalendarzy, które Marek następnie przekazywał innym wykonawcom, zarabiając na pośrednictwie. Misiło tę drogę skrócił, pozbawiając tym samym zysków właściciela „Wieści”. Poza tym nowy naczelnik promocji nie jest człowiekiem, któremu można dmuchać w kaszę. Absolwent dwóch wydziałów Uniwersytetu Szczecińskiego – zarządzania i socjologii (a zaczynał od zasadniczej szkoły zawodowej) – wprowadził w polickiej gminie wiele innowacji na miarę już zintegrowanej Europy. Miał też osiągnięcia na wydawniczym podwórku. Było oczywiste, że przy najbliżych wyborach, np. samorządowych, taki „Europejczyk”
Tagi:
Helena Kowalik









