Edukacja braci

Edukacja braci

mat pras

O miłości i seksie w Omanie Lajla ma złotą cipkę. Na wydepilowanej ciemnej skórze skrzy się tatuaż. Misterne esy floresy wiją się ze wzgórka łonowego głęboko między uda. Wiem to, bo po zaledwie godzinnej rozmowie zapytała, czy chcę ją zobaczyć nago. Chcę. Zrzuca luźną tunikę. Pod spodem nie ma niczego. Modlę się, żeby nie kazała mi zrobić tego samego. 10 dni wcześniej loguję się na omańskim Tinderze, międzynarodowym serwisie randkowym. Są na nim zdjęcia kobiet i mężczyzn. Kciuk w prawo na ekranie smartfona: podoba mi się, kciuk w lewo: następny. Jeśli akurat przypadnę do gustu temu, którego sama wybrałam: bingo! Serwis połączy nas w parę, a reszta zależy od nas. Działa to tak samo wszędzie na świecie. Tyle że na omańskim Tinderze jest mało kobiet. W związku z tym każda cieszy się ogromnym zainteresowaniem. W ciągu pierwszej godziny oznacza mnie ponad 90 zainteresowanych mężczyzn. Przyglądam się ich zdjęciom i wyławiam Omańczyków. Większość z nich jest ubrana po europejsku, w dżinsy, czapkę z daszkiem, T-shirt. Pozują na tle drogich samochodów, na jachcie, w czasie wakacji w Europie. Łatwo się jednak zorientować, że są Omańczykami. Zdradzają idealnie wymodelowane brody i charakterystyczne imiona. Nikogo nie udają, można nawet łatwo rozpoznać, gdzie w Maskacie zrobiono zdjęcie. (…) Wszystkie nokturny Fajsala Wśród wielu chętnych do flirtu trafiam na Fajsala. Wyróżnia się na tle innych. Posługuje się słowami zamiast emotikonów. Pisze świetną angielszczyzną. Rozmawiamy nie tylko o miłości czy seksie, ale o podróżach i sytuacji gospodarczo-politycznej Omanu. I o Polsce. Bo Fajsal wie, gdzie leży nasz kraj. Jest wielkim miłośnikiem Chopina. Zastanawiam się, co taki facet robi na Tinderze. Umawiamy się na kawę. Fajsal wybiera na nasze spotkanie miejsce publiczne i bardzo europejskie, kawiarnio-piekarnię Paul w centrum handlowym. Dziwię się, ale szybko okazuje się, że to celowa strategia. W ten sposób wygląda to zupełnie niewinnie. Daje gwarancję, że kobieta zachowa się przyzwoicie, a w razie czego można po prostu się pożegnać i wyjść z francuską bagietką pod pachą. (…) Ma koło czterdziestki, jest wysoki i dystyngowany. Mówi po angielsku z idealnym brytyjskim akcentem. Jak się okazuje, studiował w Londynie. Ma wypielęgnowane dłonie i brodę prosto od barbera. Na kawiarnianym stoliku leżą kluczyki od ferrari. Musi być bardzo zamożny. Widzę, że nudzi go rozmowa ze mną. Rozgląda się. Obawiam się, że zaraz wyjdzie. Ucinam więc jałową pogawędkę i przyznaję się, że jestem reporterką z Polski i nie szukam erotycznej przygody. Trudno, najwyżej grzecznie się pożegna. Fajsal jednak widocznie się rozluźnia. – To zmienia postać rzeczy. Cóż, nie obraź się, ale nie jesteś do końca w moim typie. – Za stara? – upewniam się. – Nie ująłbym tego tak dosadnie, ale tak. Śmiejemy się. Opowiada chętnie. (…) Fajsal ma 42 lata, jest najstarszy z trzech braci. Ma żonę i trójkę dzieci, najstarszy syn właśnie kończy szkołę średnią. Jego rodzina należy do najbogatszych w Omanie. Dorobili się w przemyśle wydobywczym, a teraz inwestują w turystykę i handel detaliczny. Fajsal jest właścicielem kilkunastu sklepów w centrum handlowym, w którym się spotkaliśmy. Między innymi salonu z biżuterią, gdzie pracuje Lajla ze złotym tatuażem. Ale zanim dojdziemy do historii wytatuowanej Filipinki, rozmawiamy o miłości i seksie w Omanie. W sumie spotykamy się cztery razy. Za trzecim razem wreszcie wychodzimy poza ogólniki. Fajsal najwyraźniej lubuje się w swojej roli przewodnika i tłumacza omańskiej obyczajowości. Jest wobec mnie protekcjonalny, ale chętnie opowiada o sobie. – Kiedy miałem 17 lat, ojciec zabrał mnie do malezyjskiej prostytutki. To był luksusowy burdel w willi nad morzem. Kilkanaście półnagich kobiet, przesadnie umalowanych. Na fotelach, na tarasie, przy barze. To był 1995 r., nigdy czegoś takiego nie widziałem. Nie było jeszcze internetu, a omańskie dziewczyny nosiły się dużo skromniej niż teraz. Zachodnich, roznegliżowanych turystek było mało. Nie mogłem się napatrzeć. Od razu zauważyłem też, że ojciec był tam stałym bywalcem. Wiedzieli, co lubi, po wszystkim podano jego ulubione słodycze. Nie, nie gorszyło mnie to. Uznałem, że to tak samo część jego życia, jak drogie samochody. Ojciec miał chłodne relacje z moją matką i ze swoją drugą żoną. Rzadko je nawet widywał,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 39/2019

Kategorie: Obserwacje