Ekipa Belki

Ekipa Belki

Kto rządzi państwem? Dwa notesy były najczęściej używane, gdy Marek Belka w kwietniu kompletował swoją ekipę. Pierwszy to notatnik samego premiera – stąd pochodzą nazwiska jego najbliższych współpracowników, a także ministrów resortów gospodarczych. Na czym jak na czym, ale na finansach i gospodarce Belka zna się doskonale, więc ministrów finansów, skarbu czy infrastruktury dobrał według własnego rozeznania. Drugim był notes Barbary Labudy, minister w Kancelarii Prezydenta. Belka zna ją z czasów pracy w Kancelarii Prezydenta. Ich tymczasowe warszawskie mieszkania są w tym samym budynku. W trudnych dniach układania rządu premier schodził dwa piętra niżej, by przy herbacie przegadać państwowe sprawy. Notes Labudy zawierał nazwiska ludzi ze środowiska Unii Wolności, z organizacji pozarządowych, ekspertów. – Basia bardzo pomogła – przyznaje Jacek Kluczkowski, szef zespołu doradców premiera (oficjalnie nazywa się to: Zespół Doradczo-Analityczny Prezesa Rady Ministrów – Gabinet Polityczny). On i Labuda znają się świetnie, bo Kluczkowski przez wiele lat pracował w kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego. W notesie Labudy szukano kandydatów na szefów resortów zdrowia, sprawiedliwości, edukacji i środowiska. – Miał być ktoś z tamtego środowiska, ale fachowiec i nie kojarzony partyjnie – opisuje to jeden z bliskich współpracowników premiera. – No i były tam potrzebne nazwiska. Sęk w tym, że ludzie odmawiali. Z różnych przyczyn. Jednym z tych, którzy nie odmówili, był obecny minister edukacji, Mirosław Sawicki. – To ja zadzwoniłam pierwsza do niego – przyznaje Labuda. – Zgodził się bardzo szybko. Powiedział: „Basia, daj mi 15 minut”. A ja na to: „Tak, tak, chcesz pewnie poradzić się Kuronia?”. Nie odpowiedział, nie wiem, do kogo dzwonił, ale po 15 minutach powiedział, że jest gotów. Pytanie Labudy było jak najbardziej na miejscu z dwóch powodów. Po pierwsze, Sawicki to wychowanek Kuronia, walterowiec, do końca z nim związany. Po drugie, jeden z wcześniejszych jej rozmówców też poprosił o kilkanaście minut czasu, po czym odpowiedział, że rezygnuje. Że interesuje go następne rozdanie. – To był człowiek z kręgów Platformy. I od jej liderów otrzymał odpowiedź: jeżeli chce być brany pod uwagę w rządzie PO, nie może wchodzić do rządu Belki – wyjaśnia sprawę jeden z naszych rozmówców. – Więc wybrał Platformę. I pewnie będzie u nich ministrem. Nasz rozmówca przyznaje, że tych odmów było dużo. Z rozmaitych powodów. Niektórzy bali się ostracyzmu swojego środowiska, inni nie chcieli się wiązać z rządem, któremu dawano trzy, cztery miesiące, jeszcze inni mieli zobowiązania, których nie mogli zlekceważyć. – To prawda, sporo osób premierowi odmówiło – potwierdza Sławomir Cytrycki, szef Kancelarii Premiera. – Zresztą w różny sposób, jedni telefonicznie, inni osobiście. Ale teraz wracają. Dzwonią, mówią, że jak będzie trzeba, to pomogą, pytają, w czym mogą być przydatni. Nie tylko on potwierdza, że atmosfera wokół premiera i jego rządu znacząco się zmienia. Mniej więcej tak jak sondaże. – Belka założył sobie, że zbuduje ekipę zadaniową, czyli weźmie niekojarzonych z partyjniactwem fachowców do wykonania zadań – ocenia jeden z naszych rozmówców z Kancelarii Prezydenta. – I to w znacznej mierze mu się udało. Ma porządnych ministrów. Lepszych niż ich potencjalni następcy z rozdania PO i PiS. I nie ma tu nic do rzeczy, że wcześniej wielu ludzi Belce odmówiło. Bo i tak do większości z nich politycy prawicowi nie zadzwonią. Bo każdy następny rząd będzie bardziej partyjny niż obecny. Inna polityka To, że Belka wymyślił sobie rząd i sposób funkcjonowania wcześniej, jeszcze w Iraku, i przyjechał do Polski z ułożonym w głowie projektem, potwierdzają współpracownicy premiera. – To była koncepcja rządu zadaniowego – tłumaczy Jacek Kluczkowski. – Porządkowania państwa, skupienia się na najważniejszych zadaniach. Marcin Kaszuba, który był rzecznikiem Belki, gdy ten pełnił jeszcze funkcję wicepremiera-ministra finansów, a potem, gdy Belka został premierem, pracował przez kilka miesięcy w zespole jego doradców, również jest przekonany, że szef miał ułożoną koncepcję rządzenia. I teraz ją realizuje. – To nie było tak, że gdy był w Iraku, nie wiedział, co się dzieje w Polsce. Uważnie to obserwował, gdy wpadał do kraju, zawsze pytał o opinię. Miał to wszystko dobrze przemyślane. – Bo taki jest Belka – ocenia Stanisław

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 36/2004

Kategorie: Kraj