Ekonomii nie da się okłamać
Praktyka wykazała, że dzierżawa to najłatwiejszy dla rolników sposób użytkowania nieruchomości rolnej skarbu państwa Rozmowa z mgr inż. Grzegorzem Smytrym, wicedyrektorem Oddziału Terenowego AWRSP w Bydgoszczy – Pamięta pan, od czego zaczynaliście w 1992 r., kiedy przekazano wam upadające PGR? – Sprywatyzowanie zarządzania – to było nasze pierwsze zadanie. Mieliśmy o tyle szczęście, że przejęte przez nas popegeerowskie długi mniej więcej pokrywały się z przejętym majątkiem. Ten majątek był różnej jakości, ale przynajmniej obciążenie długami nie przekraczało jego wartości. Uznaliśmy, że trzeba zdecydowanie powstrzymać dalsze narastanie długów. Byliśmy w miarę dobrym rolniczo województwem, mieliśmy przedsiębiorstwa, które inwestowały i rozwijały się, dopóki nie wpadły w pułapkę kredytową. – Powstrzymanie dalszego zadłużania to pierwszy krok. Kolejne posunięcie? – Bardzo szybko oddzieliliśmy część socjalną od części produkcyjnej. Nie dało się bowiem kontynuować błędnego koła – tu bezpłatne mieszkania, tu bezpłatne mleko, a tu udajemy, że płacimy i udajemy, że pracujemy. Trzeba było ten stan przerwać. Oczywiście, musiało się to w jakiś sposób odbić na sytuacji ludzi. Jednak utrzymało się sporo miejsc pracy, bo udało nam się trafić na dobrych gospodarzy, dzierżawców, nabywców popegeerowskiego majątku. – Gdzie ich szukaliście? – W znacznej części były to sprawdzone w trudnych warunkach kadry popegeerowskie, które założyły spółki z udziałem dotychczasowych pracowników. Ale przyszli także z zewnątrz zupełnie nowi ludzie, którzy wnieśli trochę nowego spojrzenia, nowych pomysłów. To był początek lat 90., kiedy wszystko się docierało. A potem zaczęły wchodzić – tam, gdzie było możliwe – nowe technologie. To kolejna fala niedogodności dla pracowników. Nowy ciągnik, który zastępuje sześć dotychczas pracujących, nowy kombajn… Generalnie przejęliśmy około 13 tys. pracowników PGR. W tej chwili pozostało w rolnictwie około 5,5 tys. osób. Uważam, że jest to dobry wynik. Ludzie dziś prowadzący gospodarstwa, w bardzo trudnych warunkach, dają sobie radę. Nie słyszymy o jakichś masowych zwolnieniach. Oczywiście, nie dało się utrzymać zatrudnienia, jakie było w PGR, bo ekonomii nie da się okłamać. W tej chwili na 100 ha pracują trzy osoby, ale spadek zatrudnienia będzie postępował dalej, ponieważ takie są prawa ekonomii. Szczególnie tam, gdzie mamy do czynienia z produkcją roślinną, przy hodowli jednak potrzeba więcej rąk do pracy. – Wspomniał pan o spółkach pracowniczych. Ile ich jest i jak sobie radzą? – Spółki pracownicze są liczącym się udziałowcem zarówno wśród nabywców, jak i dzierżawców gruntów popegeerowskich. W pierwszym przypadku 34 spółki zakupiły nieruchomości o powierzchni prawie 3 tys. ha, co stanowi ponad jedną trzecią gruntów kupionych przez osoby prawne. Na dzierżawę zdecydowało się 106 spółek byłych pracowników PGR, którzy łącznie wydzierżawili prawie 110 tys. ha. Nie wszystkie dały sobie radę. Pod koniec ubiegłego roku mieliśmy 84 spółki łącznie dzierżawiące ponad 67,5 tys. ha. Wiele z tych, które przetrwały, dokooptowało sobie osoby z zewnątrz. Dziś inwestor strategiczny jest w prawie co trzeciej spółce pracowniczej. Z reguły pojawiał się, kiedy spółka wpadała w kłopoty. – Jaka jest dziś struktura popegeerowskiego majątku. Jaką część udało się już zagospodarować, sprzedać albo wydzierżawić? – W tym układzie terytorialnym, w jakim jesteśmy obecnie, przejęliśmy 255 tys. ha. Oczywiście, najwięcej po byłych PGR – blisko 200 tys., reszta z Państwowego Funduszu Ziemi. Z punktu widzenia naszych zadań jako instytucji prywatyzacyjnej, najlepszą formą zagospodarowania tej ziemi jest sprzedaż. Do końca ubiegłego roku w ręce prywatne przeszło ponad 20% gruntów. Z tego zdecydowaną większość wykupiły osoby prywatne, resztę – 16% – prawne. Ponad połowę umów zawarto na nieruchomości małe, do 2 ha, ale ich udział w powierzchni wynosi zaledwie 2,5%. Gdyby liczyć według powierzchni, największy udział procentowy – ponad 40% – przypada na gospodarstwa od 100 do 500 ha, choć to zaledwie kilkanaście procent wszystkich umów prywatyzacyjnych. Na nieruchomości powyżej 500 ha zawarto tylko dwie umowy. Zorganizowaliśmy w czasie swojego istnienia prawie 9 tys. przetargów. Wystawiliśmy na sprzedaż niemal









