Europa dwóch prędkości?

Europa dwóch prędkości?

Czy Polska powinna aspirować do uczestnictwa w strefie euro? Kryzys finansowy 2008 r. nie przekształcił się w globalną katastrofę gospodarczą tylko dzięki realizacji gigantycznych programów stymulacji gospodarek USA, Japonii i Wielkiej Brytanii, a także Chin i Rosji. Programy te były połączone z radykalnym poluzowaniem polityk pieniężnych. W krajach kontynentalnych Unii Europejskiej stymulowanie gospodarek było dużo skromniejsze, poluzowanie polityki pieniężnej Europejskiego Banku Centralnego opóźnione i ograniczone. Ponadto w Niemczech długo ociągano się z realizacją jakiegokolwiek programu stymulacyjnego. Niewątpliwie dlatego, że takie programy automatycznie zwiększają deficyty budżetowe i długi publiczne. Te zaś są dla wpływowych polityków i ekonomistów europejskich, szczególnie w Niemczech, oraz dla aparatczyków kształtujących w praktyce politykę Unii Europejskiej symptomem zła, które należy wypalić rozżarzonym żelazem. Krótki okres, niechętnego zresztą, przyzwolenia na aktywne stymulowanie gospodarek skończył się w Europie dość szybko – wraz z „wybuchem” kryzysu zadłużeniowego Grecji. To, że kryzys zadłużeniowy dotyka kolejnych państw strefy euro, umacnia przekonanie o potrzebie powrotu do rygorystycznego stosowania zasad Paktu Stabilności i Wzrostu. „Konsolidacja finansów publicznych” stała się bitewnym zawołaniem pobrzmiewającym jak Europa długa i szeroka. Nie dostrzega się wszakże, że to dotychczasowe próby stosowania paktu przyczyniły się do wywołania kryzysu. A jego „wzmacnianie” kryzys tylko pogłębi. U podstaw europejskiej „histerii konsolidacyjnej” leży zdroworozsądkowe przekonanie, że sektor publiczny suwerennego państwa nie może bezkarnie zadłużać się w nieskończoność. Przekonanie to uzasadnia się przez analogię do sytuacji gospodarstwa domowego. Jest oczywistą prawdą, że i ono nie może żyć wiecznie na kredyt. Nie brakuje zresztą utytułowanych ignorantów, którzy ów „zdrowy rozsądek” potrafią ubrać w postać formułek arytmetycznych. Ten sam „zdrowy rozsądek” leży też u podstaw zapisu wprowadzonego do Paktu w 2005 r., zobowiązującego kraje członkowskie do kierowania się w perspektywie średniookresowej celem utrzymywania zbilansowanego lub nadwyżkowego budżetu sektora publicznego. Utrzymywanie „dyscypliny budżetowej” w perspektywie średniookresowej byłoby zaiste historycznym novum. Od kilkudziesięciu lat wszystkie główne kraje uprzemysłowione notowały niemal corocznie deficyty fiskalne. Na przykład w latach 1970-2007 finanse publiczne Wielkiej Brytanii wykazywały deficyt 30 razy, Niemiec 31 razy. We Włoszech i Francji nie było roku bez deficytu. Od 1961 r. USA wykazały nieznaczną nadwyżkę budżetu tylko w czterech latach. W latach 1961-2007 średni deficyt budżetowy USA sięgał 2,6% PKB. (Po 2007 r. deficyty w USA oscylują wokół 10% PKB, podobnie w Japonii i Wielkiej Brytanii). Byłoby naiwnością sądzić, że notoryczność deficytów budżetowych wynika ze słabości charakterów kolejnych ministrów finansów. Typowy minister finansów ma – zawsze i wszędzie – szczerą chęć wypracowania nadwyżek. Ta sztuka z reguły jednak się nie udaje – bo udać się nie może. Dlaczego? Otóż na przeszkodzie stoją dość podstawowe zależności makroekonomiczne. Zależności te zachodzą na poziomie suwerennych gospodarek narodowych – choć już nie na poziomie pojedynczych przedsiębiorstw i gospodarstw domowych. Prywatne nadwyżki – publiczny deficyt Zasadnicza zależność makroekonomiczna dotyczy koniecznego związku zachodzącego między finansami sektora publicznego (do którego zalicza się także bank centralny) a finansami sektora prywatnego (na który składają się gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa). Związek ten stanowi, że nadwyżki finansowe (oszczędności niespożytkowane na inwestycje) całego sektora prywatnego są zawsze równe deficytowi sektora publicznego powiększonemu o saldo bilansu płatności zagranicznych. (Saldo bilansu płatności zagranicznych jest – nieco upraszczając – równe saldu obrotów handlowych z zagranicą). Owo saldo dla Unii Europejskiej (UE 27) jest bardzo małe, gdyż jej obroty z resztą świata są z grubsza wyrównane. Na przykład w 2010 r. sektor prywatny UE zaoszczędził 784 mld euro, sektor publiczny zaś wykazał deficyt 845 mld euro. Po uwzględnieniu deficytu płatniczego wobec reszty świata (61 mld euro) łączny deficyt sektora publicznego i zagranicznego wyniósł 784 mld euro, a więc był dokładnie równy nadwyżce finansowej sektora prywatnego. Za oszczędnościami sektora prywatnego, które nie zostają wydane na inwestycje, kryje się nadwyżka towarów, które szukają zbytu poza sektorem prywatnym. Mogą go znaleźć wyłącznie na rynku stworzonym przez wydatki deficytowe sektora publicznego (skorygowanym przez nadwyżkę eksportową, która w przypadku całej UE

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2013, 2013

Kategorie: Opinie