Europa na celowniku

Europa na celowniku

Terrorystyczny atak na Londyn udowodnił, że dziś żaden kraj nie jest bezpieczny

Wszyscy opowiadający się za działaniem według porzekadła „Nasza chata z kraja” – a jest ich w Europie, także wśród polityków, ciągle jeszcze niemało – po ubiegłotygodniowych zamachach w Londynie powinni zrozumieć, że taka taktyka nie ma już sensu. Przez Europę przebiega w ostatnich dniach prawie jednobrzmiąca konkluzja. To nie sam Londyn i nawet nie sama Wielka Brytania zostały zaatakowane wybuchami bomb w londyńskim metrze i piętrowym, czerwonym autobusie w centrum brytyjskiej stolicy. Terroryści islamscy, którzy wcześniej traktowali nasz kontynent bardziej jako teren, na którym mogli znaleźć schronienie, zgromadzić fundusze, uprawiać propagandę i werbować narybek, dziś widzą w Europie takiego samego wroga jak w USA. Wojna z terroryzmem, już na prawdziwą, wielką skalę, toczy się pod naszym bokiem – i żadnego Europejczyka nie pozostawia w pełni bezpiecznym ani nie może pozostawić obojętnym.
Eksperci nie mają tu wątpliwości. Skoordynowane eksplozje w sieci transportowej Londynu w czwartek, 7 lipca, wykazują podobieństwa do ubiegłorocznych zamachów w Madrycie i wskazują na atak w stylu Al Kaidy. Przeprowadzenie niemal jednocześnie ataków w celu spowodowania maksymalnej liczby ofiar i szkód jest taktyką często stosowaną przez islamskich popleczników Osamy bin Ladena, od zamachów bombowych na dwie ambasady USA w Afryce Wschodniej w 1998 r. po ataki za pośrednictwem czterech porwanych samolotów 11 września 2001 r. w USA. Odtąd schemat ten powtarzał się w przypisywanych Al Kaidzie lub związanym z nią islamskim bojownikom śmiercionośnych atakach w Indonezji, Kenii, Maroku, Arabii Saudyjskiej, Turcji i Hiszpanii.- Podobnie jak ubiegłoroczne zamachy w Madrycie ataki w Londynie były skoordynowane, niepoprzedzone ostrzeżeniem i wymierzone w „miękkie cele”. Czas ich przeprowadzenia wybrano tak, by towarzyszyły ważnemu wydarzeniu politycznemu. W Hiszpanii była to kampania wyborcza, w Wielkiej Brytanii szczyt G-8 – ocenił Roger Hardy, ekspert BBC ds. Bliskiego Wschodu. I dalej stwierdza: – Wygląda na to, że zamachowcom przyświecał

podwójny cel:

zaszokowanie i wykazanie bezradności liderów G-8 zebranych w Szkocji, a także ukaranie Wielkiej Brytanii za rolę głównego sojusznika USA w wojnie w Iraku i globalnej wojnie z terroryzmem. Ataki w Madrycie i Londynie sugerują, że kraje Europy Zachodniej przestały być postrzegane jako pożyteczna baza i znalazły się na linii ognia.
– Zamachy bombowe w Londynie potwierdzają tezę, że Europa jest obecnie jednym z czołowych „poligonów dżihadu” dla radykalnych islamistów. Seryjne skoordynowane ataki na transport publiczny z użyciem, jak się zdaje, dość prostych technik sugerują, że sprawcy należą do nowej generacji terrorystów, jak w Madrycie, a nie do bardziej wyrafinowanych członków Al Kaidy. Ta sama jest tylko ideologia – podsumował ekspert ds. terroryzmu, Daniel Benjamin.
Czy jest to jednak aż tak wielkie zaskoczenie, jak ogłaszają to dziś politycy? Już trzy miesiące temu tygodnik „European Voice” głośno przecież ostrzegał przed takim rozwojem wydarzeń. Powołując się na poufny raport Europolu, komórki Unii Europejskiej zajmującej się analizowaniem zagrożeń kryminalnych i terrorystycznych w Europie, pismo stwierdzało, że UE jako struktura „może nie być przedmiotem szczególnego zagrożenia” ze strony islamskich ekstremistów, jednakże niektóre kraje Unii uznawane są przez grupy takie jak Al Kaida za „usankcjonowane” cele terrorystycznego ataku z powodu ich zaangażowania w Iraku lub Afganistanie albo – jak w przypadku Francji – z powodu wprowadzenia w szkołach zakazu noszenia chust przez muzułmanki.
Po ubiegłotygodniowych zamachach bardziej niż świadomość, że wiele krajów europejskich znalazło się na celowniku Al Kaidy (obok Wielkiej Brytanii i Francji wymienia się w tej grupie na ogół także Włochy, Niemcy, Danię, Belgię, Holandię, Austrię, ale i Polskę), uwiera wielu ekspertów spostrzeżenie, że świat w istocie jest

nadal bezradny
wobec terrorystycznych operacji. Zdaniem ekspertów waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), „fakt, że terroryści z sukcesem przeprowadzili atak w Londynie – jednym z najbezpieczniejszych miast, mającym jeden z najlepszych na świecie wywiadów i doskonałe służby antyterrorystyczne – jest tragiczny i niepokojący. Po ponad ćwierćwieczu borykania się z terrorystami Londyn ma więcej ukrytych kamer i więcej doświadczenia w walce z terrorem niż jakiekolwiek inne miasto na świecie”.
Co to oznacza dla Europy i generalnie dla tzw. zachodniej cywilizacji? Ekspert CSIS, Anthony Cordesman, pisze wprost: „Ataki te [na Londyn 7 lipca – przyp. BG] są ponurym ostrzeżeniem, że groźba terroryzmu pozostaje wciąż aż nazbyt realna, że grupy takie jak Al Kaida gotowe są atakować cywilów bez wahania i że nawet najbardziej doświadczone siły antyterrorystyczne nie mogą zapewnić bezpieczeństwa w otwartych społeczeństwach demokratycznych”.
Podobnie ocenia sytuację madrycki dziennik „El Mundo”, pisząc, że niemożliwe jest uniknięcie zamachów tego typu jak w marcu 2004 r. w Madrycie czy teraz w Londynie, gdyż konieczne byłoby powołanie państwa policyjnego i zniesienie systemu wolności obywatelskich.
Demokratyczny świat i tak zresztą idzie już w tym kierunku. Londyńska masakra miała miejsce w warunkach obowiązywania w Wielkiej Brytanii nowej ustawy antyterrorystycznej, zezwalającej rządowi na stosowanie wobec podejrzanych o terroryzm szeregu restrykcji, łącznie z aresztem domowym. W USA obowiązuje cały czas tzw. Ustawa Patriotyczna, która umożliwia np. zakładanie bez nakazu sądowego podsłuchów osobom podejrzanym o terroryzm, przetrzymywanie takich osób w aresztach bezterminowo i bez kontaktu z adwokatami oraz zezwala na tajne postępowania karne w niektórych sprawach o przestępstwa imigracyjne. Nowe plany strategiczne Pentagonu przewidują użycie wojska, w tym wywiadu wojskowego, ale też po prostu np. jednostek pancernych, w operacjach antyterrorystycznych na terytorium USA, czego wcześniej nie dopuszczało amerykańskie prawo.
Co robić jeszcze, by obronić się przed powtórką Londynu (Madrytu, Dżakarty, Nowego Jorku)? Robert P. Eddy, amerykański ekspert ds. terroryzmu, twierdzi w brytyjskim „The Times”, że akcje terrorystyczne są w coraz większym stopniu dziełem ludzi zamieszkałych na miejscu i dlatego kraje zagrożone terroryzmem muszą zwiększyć zdolność lokalnej policji do identyfikowania i zatrzymywania terrorystów,

zanim uderzą.

Komisja Europejska wystąpiła też już miesiąc temu z propozycją obligatoryjnego zbierania przez firmy telekomunikacyjne i dostawców usług internetowych informacji o rozmowach telefonicznych, e-mailach i innych formach komunikacji elektronicznej. Informacje zdobyte w ten sposób pozwoliły szybko znaleźć sprawców zamachu w Madrycie.
Konieczne jest też jeszcze ściślejsze współdziałanie służb antyterrorystycznych. Według minister obrony Francji, Michele Alliot-Marie, taka właśnie francusko-amerykańska współpraca w walce z terroryzmem skutecznie powstrzymała już „pewną liczbę katastrof”. Od 2002 r. w Paryżu działa wspólne centrum o kryptonimie „Baza Sojuszu”, którego celem jest śledzenie podejrzanych o terroryzm, w dużej mierze finansowane ze źródeł CIA.
Co będzie na końcu tej drogi? Według Marvina J. Chretona, jednego z najlepszych znawców terroryzmu, współczesne demokracje są w znacznym stopniu bezradne w zderzeniu z determinacją fanatyków. – Trudno otoczyć każdy budynek publiczny kordonami strażników – stwierdza Chreton. Przekonanie, że będziemy musieli zrezygnować z części obywatelskich wolności dla uchronienia się przed koszmarem terrorystycznych zamachów, jest jednak coraz bardziej powszechne. Większe uprawnienia policji do inwigilacji obywateli, możliwość zatrzymywania podejrzanych o terroryzm na dłużej niż klasyczne 48 godzin, możliwość wydalania z kraju osób niewygodnych to tylko początek katalogu ograniczeń, które prawdopodobnie czekają nas wszystkich.
Komentując w miniony piątek taką perspektywę dla współczesnych demokracji, publicysta Thomas L. Friedman napisał: „Właśnie wczoraj straciliśmy cząstkę wolności; to wyjątkowo niepokojące, bo gdy dżihadyści wszczepiają swoje szaleństwo do naszego serca, nasze społeczeństwa już nigdy nie pozostaną otwarte”.

 

 

 

 

Wydanie: 2005, 28/2005

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy